Wpis z mikrobloga

Nie wiem co się od...a z tym krajem. Po Wrocławiu patusy całymi stadami się przemieszczają. 2 tyg temu jakiś ostro agresywny koleś w tramwaju przechwalający się, że wyszedł z pierdla i ukradł 3 kurtki i idzie je opylić na rynek na przeciwko Magnolii by spłacić jakieś długi. Przez rynek przejść się nie da bo 3 zaczepia o kasę. Do tego dziś jakiś pijaczyna zaatakował moją kobietę( nieświadoma sama poszła na Traugutta). 0 dosłownie policji nigdzie, czy straży miejskiej. O co chodzi? Jak się przeprowadziłem w 2011r. to się nawet wieczorami czułem bezpiecznie. Jasne były dzielnice mało bezpieczne. Ale ogólnie było bezpiecznie, zwłaszcza w centrum. Teraz co raz większy strach wyjść czy coś faktycznie się nie wydarzy. Skąd taka zmiana?