Wpis z mikrobloga

  • 30
Świadomość
A tak to brzmi i wygląda, gdy kierowca w kokpicie lepiej ogarnia i rozumie, co się dzieje w chaotycznym wyścigu, niż inżynierowie przed monitorami. Ale to nie pierwszy raz i nie pierwszy taki zespół. Wystarczy wspomnieć sezon 2007 w BMW Sauber...
Nie mam tu żadnych pretensji czy to do teamu, czy do inżyniera. To niezwykle trudny sport, a i wyścig był mega ciężki. Błędy popełniały największe ekipy i czołowi, najbardziej doświadczeni kierowcy czy stratedzy. Chodzi tylko o skalę zjawiska - gdy format zawodnika, jego ogarnięcie w wyścigach i standardy zdecydowanie przerastają możliwości jego stajni. I teraz sobie wyobraźcie, na ilu jeszcze polach w tym piekielnie skomplikowanym sporcie, zespół odstaje od norm, jakie kojarzą się nam ze słowem „Formuła 1”... Z czym jeszcze, za zamkniętymi drzwiami, ma do czynienia Robert...
Przy okazji poruszę wątek, o którym się nie mówi głośno nawet w kręgach F1, a który mają w głowach bardziej doświadczeni ludzie tego sportu. Ludzie, którzy przeżyli, widzieli więcej, niż na przykład moje pokolenie.
Kilka wyścigów temu zaczepił mnie Roger Benoit, zaniepokojony tym, w jakiej sytuacji jest Robert, jeżdżąc takim samochodem. Mówi: „to bardzo niepokojące. W Austrii w tunelu do padoku są wielkie portrety kierowców, a obok nich przyciski. Podejdź do zdjęcia Jochena Rindta i posłuchaj, co mówi. Mówi, że on wie, jakim jest kierowcą, wie, jak potrafi jeździć, ale jest przekonany, że z tym autem jest coś nie tak. Ja nie chcę zapeszać, ale zobacz, jak to się skończyło...” Zmroziło mnie. Zabrzmiało to bardzo złowieszczo i próbowałem nie wracać do tej myśli.
W końcu wczoraj, przed paradą kierowców wpadłem na lunch do Ferrari i dosiadłem się do stolika dwóch weteranów. Jeden - Brazylijczyk - widać od lat, że naprawdę szanuje i lubi Roberta. Drugi... Giorgio Piola. Legenda tego sportu, z poważną miną kończy myśl, kręcąc głową: „...i on w takim samochodzie musi jechać na limicie, gdy nie wiadomo, co się stanie”. Od razu przypomina się piątkowa sytuacja, gdy na okrążeniu wyjazdowym, z nowymi częściami samochód zaczynał się rozpadać.
Piszę to, abyśmy mieli pełną świadomość, w jakiej cholernie ciężkiej sytuacji znajduje się Robert i jak świetnie sobie w niej radzi. W środku fatalny sprzęt i jego obsługa i Bóg raczy wiedzieć, jakie wewnętrzne gierki, które są nieodłączną częścią tego sportu (a czego naiwni dyletanci nie potrafią ani sami dostrzec, ani zrozumieć). Nie tego potrzebujesz wracając do gry po tak długiej przerwie.
Z zewnątrz „Xperci” oceniający cię przez szybę - na podstawie własnej fantazji, obrazka z telewizora i PRowego bełkotu, napędzający hejt bandy cebulaków, którzy wylewają ci na głowę pomyje, co jest tak #!$%@? (wybaczcie to słowo, ale nie da się tego inaczej ująć) niesprawiedliwe - już choćby z racji tego, czego dokonałeś w tym sporcie przez prawie trzy dekady...
W samochodzie obok superzdolny, inteligentny, wykształcony w wyścigowym rzemiośle i wściekle ambitny junior, pod parasolem mistrzowskiego teamu i chroniony przez własny, rodzimy zespół (to zupełnie naturalne), z którym porównuje cię cały świat, a 99% obserwujących nie wnika w detale. Wynik idzie w świat.
I w takich okolicznościach wsiadasz do rozlatującej się maszyny, która jest z innej ligi, niż wszystkie pozostałe - niższej ligi - i wciąż robisz swoje. Tylko to, co pozostaje kierowcy. Tych 10 procent sportu w biznesie i polityce, jakimi jest w istocie Formuła 1. W każdym wyścigu dojeżdżasz tym czymś do mety i nagle w nagrodę dostajesz tylko jeden, ale jakże wspaniały punkt. Tylko i aż jeden! Co za radość! Magia! Mały cud!
Dlatego dziś mam głęboko gdzieś jakieś apelacje i dowodzenie, czy to Alfa zyskała czy nie zyskała i czyja to była wina. I znając życie domyślam się, że w wywiadach Robert może bagatelizować tę zdobycz za dojechanie do mety na 12. pozycji, ale mi ten jeden dzień i ten jeden punkt wynagradzają dotychczasowe frustracje tego cholernie ciężkiego sezonu. Dodają otuchy i wiary. Dają radość na miarę zwycięstwa i siłę na kolejne zmagania, kolejne trudne momenty. Kolejne wyścigi, w których nasz kierowca nadstawia karku, aby wywiązać się ze swojego zadania. Wykonać profesjonalnie swoją robotę, w mało profesjonalnym środowisku. Spełniać powołanie...
Zaiste był to wspaniały dzień

https://twitter.com/damikalinowski/status/1155578716929646593?s=21
Cezary Gutkowski pięknie oddaje sytuację Roberta #f1#f1 #kubica
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

via Android
  • 1
Od razu sorry za błąd powinno być Cezary Gutowski :-) Ale wypowiedź w pełni pokazuje sytuację Roberta. Oni blisko słyszą co ludzie w otoczenia F1 mówią o RK a niektóre wykopki potrafią tylko wstawić mema z tamtym pajacem ( ͡° ʖ̯ ͡°)
  • Odpowiedz