Aktywne Wpisy
![lukija](https://wykop.pl/cdn/c3397992/lukija_qWfi2GxuAS,q60.jpg)
lukija +17
robię mielone
![lukija - robię mielone](https://wykop.pl/cdn/c3201142/adb0bde67128394ac114fabd273fa2c41b46de49bcd93fa9cabe1feed1e36e41,w150.jpg)
źródło: Zdjęcie z biblioteki
PobierzMirki... potrzebuje wsparcia.
Ale od początku:
Akt I
Wziąłem ślub z kobietą, którą kochałem. Dwa włoskie charaktery, częste kłótnie ale jakoś zawsze to było. Zawsze się pogodziliśmy, chociaż ona lubiła rozdrapywać rany i wyciągać brudy sprzed lat.
Dzień po WSPANIAŁYM weselu mieliśmy w domku wynajętym takie przyjęcie dla najbliższej rodziny. No i tam... w sumie siedziałem z rodziną, piłem piwo, było bardzo miło. Niestety, żonie coś nie pasowało i była taka do mnie trochę oschła, ale olałem bo zawsze o coś chodzi jej (w sensie o pierdołę).
Ale od początku:
Akt I
Wziąłem ślub z kobietą, którą kochałem. Dwa włoskie charaktery, częste kłótnie ale jakoś zawsze to było. Zawsze się pogodziliśmy, chociaż ona lubiła rozdrapywać rany i wyciągać brudy sprzed lat.
Dzień po WSPANIAŁYM weselu mieliśmy w domku wynajętym takie przyjęcie dla najbliższej rodziny. No i tam... w sumie siedziałem z rodziną, piłem piwo, było bardzo miło. Niestety, żonie coś nie pasowało i była taka do mnie trochę oschła, ale olałem bo zawsze o coś chodzi jej (w sensie o pierdołę).
Tym razem trafiłem na występ kolunia, którego wiarygodność była proporcjonalnie odwrotna do długości czasu jaki poświęcił na to, żeby w y g l ą d a ć. Jego buty kosztowały tyle, co roczny budżet stolicy, w zasadzie to mógłby nie przyjeżdżać, tylko same buty wystawić na scenę, ludzie i tak by oszaleli. Marynarka i spodnie leżały na nim tak, że przez cały występ byłem przekonany, że jego matka urodziła garnitur, a dopiero potem uszyła do niego dziecko. Na rękach i szyi miał tyle rzemyków z kłami egzotycznych zwierząt, że do autobusu to on pewnie wsiada w kagańcu. Każdy krok wystudiowany, słowa krzesze żywym ogniem, wzrok wieszcza, opalony, wymuskany, wylizany, #!$%@?ę, laleczka.
Treści, które jął rozsiewać po zebranych, to, #!$%@?, mentalne garnki zeptera. „Jeśli chcesz być bogaty to bądź”, „nigdy nie przestawaj słuchać swojego wewnętrznego zwycięzcy”, „pamiętaj, że miarą szczęścia jest ilość dni, w których jesteś szczęśliwy” i tak dalej przez cztery godziny. Było coś o rybce z wędką, o perłach i wieprzach i o nasiąkniętej skorupce. Wszystko to opakowane w multimedialny spektakl, który u epileptyka wywołałby atak, a u zebranych zanik pamięci krótkotrwałej i zawieszenie afektu. I tłum w to poszedł jak dzik w trufle, wszyscy chcieli być jak Pan Laleczka w kiełkach. To było jakieś zbiorowe walenie konia kolesiowi, który etycznie był na poziomie rozwielitki.
Trochę posmutniałem, bo bezrefleksyjne wchłanianie intelektualnego azbestu tworzy wokół rzeczywistość, która trzeszczy i wrzeszczy za każdym razem, gdy chodzi o coś więcej niż #!$%@? się pod korek i skandowanie haseł z dupy.
Pod domem spotkałem swoich sztajmesów jak czekali na gwiazdkę przy monopolowym. Wszedłem do sklepu i dziesięć minut później zerowaliśmy z Heniem pół litra za śmietnikiem.
– Widzisz… – pomiędzy kolejkami musiałem się wygadać. – Byłem na takiej imprezie, na której koleś wycięty z plakatu #!$%@?ł o spełnianiu marzeń i byciu szczęśliwym.
– No i? – Heniu już był lekko porobiony, więc raczej zmierzał do brzegu.
– No i #!$%@?, nic się nie dowiedziałem, plastikowy był – podsumowałem.
– To długo się będzie rozkładał – Heniek popatrzył na trzymany w dłoni kubeczek. Swoje wiedział.
– A ty, szczęśliwy jesteś? – nawiązałem po chwili.
Henio kiwnął głową.
– A skąd to wiesz, co? Skąd wiesz co jest miarą szczęścia? – ciekawość wzięła górę.
Zmrużył oczy i westchnął błogo.
– Promile…
#pasta #uzyjwyobrazni