Wpis z mikrobloga

Kroniki Gothic II Noc Kruka – część XIV (Stan postaci poziom 27 – NAJEMNIK –ROZDZIAŁ 2 –GÓRNICZA DOLINA)

Jeśli chcesz być wołany do następnych kronik, plusuj komentarz na dole!

Dla nieświadomych #gothickroniki to autorski tag, w którym dzielę się wrażeniami z gry Gothic (obecnie Gothic II), którą mnóstwo osób zna na pamięć, a je przechodzę ją pierwszy raz.

TL:DR– Dotarłem do zmienionej, zniszczonej i cuchnącej śmiercią górniczej doliny. Na miejscu czekała mnie brutalna przygoda, zadanie z znalezieniem zaginionych ekspedycji i ponowne spotkanie ze starymi znajomymi.

Witajcie w najdłuższych do tej pory kronikach! Prawie 5000 słów, 11 stron A4 w wordzie, parę godzin pisania i redagowania i niesamowite emocje towarzyszące graniu i opowiadaniu. Zaparzcie sobie kawę, usiądźcie wygodnie i zapraszam do czytania.

PRZEŁĘCZ PROWADZĄCA DO GÓRNICZEJ DOLINY

W pewien sposób zostałem oddzielony od świata Khorinis. Zostawiłem za sobą trawę, bujne roślinne drzewa, czystą, błękitną wodę i owce pasące się na łąkach. Gdy tylko znalazłem się na przełęczy tak poczułem że raczej nie zmierzam do miejsca tętniącego życiem. Pachniało śmiercią, a muzyka tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że muszę trzymać się na baczności. Od samego początku musiałem więc trzymać miecz w garści. Zaatakowały mnie wilki oraz szczury. Jednakże była mowa o orkach, toteż stwory były raczej punktem przygotowawczym. Szedłem więc dalej i dalej aż natrafiłem na pierwszego orka. A nie sorry… na dwóch orków! Ruszyli na mnie pełną szarżą. Ja jednak, nauczony doświadczeniem z Jarkendaru nie zamierzałem robić „taktycznego odwrotu” a stanąłem z nimi w szranki. Walka rozpoczęła się dosyć niewinnie, bo od bloku po którym natychmiast skontratakowałem.
Niestety walka z dwoma orkami nie pozwala na taktyczne manewrowaniem blokami, a wąskie, skalne przejście raczej tego nie ułatwiało. Poległem w tej walce.. Dlatego tutaj postanowiłem zrobić jedną rzecz. Mianowicie założyłem SZPON BELIARA. Co prawda ma mniejsze obrażenia, ale wydaje mi się, że jego piorun może zdziałać cuda. Zaatakowałem więc orka i piorun przeszył jego pasek zdrowia zabierając mu jakieś 1/3 życia!! O cholera, tak się zdziwiłem mocą artefaktu, że nie zauważyłem jak drugi ork wykorzystywał moją nieuwagę i zadźgał mnie toporem. Dobra, w następnej walce wykorzystałem w pełni moc miecza – pierw się wycofałem, doprowadziłem orków do skalnej półki i tam wyprowadziłem pierwsze ciosy. Pioruny przeszyły niebo zabijając zielonoskórych a ja zadowolony z posiadanej mocy mogłem przeszukać ich truchła. Ruszyłem dalej. Tutaj spotkałem się jednak z zawodem, ponieważ dalsza wędrówka kończyła się natychmiastowym zgonem z rąk chyba 10 orków, w tym szamana. Dlatego też musiałem się wrócić i wybrać ścieżkę prowadzącą w górę przełęczy. Tam też spotkałem grupkę goblinów, wilki. Których to szybko roztłukłem mieczem. Kurde, niby gorsza broń, a jak #!$%@?! A jeszcze jak mi się załączy tryb lewo prawo, to już w ogóle. Xardas nie kłamał, ten miecz serio miażdży. Kiedy upewniłem się, że nie czekają mnie żadne niespodzianki za moimi plecami, wszedłem do jaskini która przede mną wyrosła.

WIZYTA W GÓRNICZEJ DOLINIE - PRZEDZAMCZE

Deja vu – znacie to uczucie, co nie? Uczucie, że coś się zna, że kiedyś się już to widziało, że się to „przeżywało”. Ja jednak znalazłem się w miejscu, gdzie Deja Vu miało inny wymiar. Mroczny, jak zły sen, w którym znane tobie miejsce jest wykarykaturzone i obdarte z elementów czyniących dane miejsce „swoim”. Tak, właśnie dostałem się do Górniczej Doliny, doliny zniszczonej przez panujące tam zło. Nie było już trawy, mech porastający skały zniknął, a woda w rzece zgęstniała niczym szlam. Zapanowała noc, a ja w znanym terenie poczułem się niemal obco, słabo i beznadziejnie. Jak niechciany gość. Cholera, co tu się stało? Wiedziałem, ze jest źle, ale zmiana dotknęła naprawdę sporą część terenu. Jakbym znalazł się w mieście zniszczonym przez wybuch wulkanu. W tym wszystkim musiałem się odnaleźć ja sam. Zamek może poczekać, choć zaczął mi majaczyć na horyzoncie. Poszedłem w stronę miejsca wymiany, tam gdzie zaczynała się I część. Ale niestety teren został otoczony przez orków i to w znacznej ich ilości. Cholera .. a kojarzę, że wtedy przecież #!$%@?łem tam chrząszcze xD No nic, trzeba więc ruszyć dalej. Znajoma dolinka w dole została jednak opanowana przez zębacze, wilki oraz smoczego zębacza! Z którym co prawda poradziłem sobie, ale na ogromnym farcie, bo stwór zblokował się na drzewie porastającym zbocze terenu. To JUŻ dało mi do zrozumienia jak niebezpiecznie tu jest. Tutaj też odpaliła mi się cutscenka, w której to zamek zostaje zaatakowany przez smoki! Kurde, trzeba się spieszyć, Lord Hagen czeka na dowód istnienia smoków, a tutaj zaraz nikogo nie zastanę i co wtedy?
Zeszedłem w dół drogi prowadzącej do Starego Obozu i spotkałem jegomościa Jergana. Zapoznał mnie szybko z sytuacją, otóż smoki zaatakowały, dolina jest niebezpieczna, a orkowe palisady wyrastają jak grzyby po deszczu. Tutaj NIE MA bezpiecznej ścieżki, a najmniejsze prawdopodobieństwo natknięcia się na zielonoskórych to rzeka, która wygląda na skażoną, a jeszcze potwierdza to fakt iż orkowie nie są widziani w jej pobliżu. Jeśli chcę dostać się do zamku, to wybieranie głównego wejścia to samobójstwo. Cóż… zdążyłem się o tym przekonać.
Zacząłem więc powoli eksplorować teren. Niby znany mi, ale podkręcony do maksymalnej możliwości. Tam gdzie kiedyś grasowały ścierwojady, teraz żerują zębacze, ich smocze odpowiedniki, a w lasach już rzadko spotkam wilki, teraz są to wargi. Ja pierniczę, aż się zastanawiam, czy ktoś kiedyś wpadł na pomysł by zmodować pierwszego gothica, by rozpocząć grę właśnie na poziomie trudności Gothica 2 jeśli chodzi o górniczą dolinę. Wyobrażam to sobie, wita nas Diego, idziemy do Starego obozu, w dłoni mamy stary kilof i #!$%@? nas zębacz xD To byłby challenge.

No ale ja mam swój własny challenge. Dostać się do zamku. Ale jak? Wszędzie orkowie. #!$%@? wszędzie! Gdzie nie pójdę już słyszę odgłos wyciąganego miecz i już ryjące banię „Gherassa-duda!” „MU-czo-czo” . Dobra, strategia pomyślunku. Skoro mam się trzymać rzeki to niech tak się stanie. Wszedłem do niej, niedaleko rozwidlenia ze skałą po środku i ruszyłem w stronę pomostu, tam też wyszedłem na chwilę na brzeg, załatwiłem zębacze i ruszyłem w górę rzeki. Tam musiałem na chwilę zboczyć z rzeki i poekslorowałem teren aż natrafiłem na małe obozowisko na prawo od głównego wejścia do zamku. Siedzieli tam myśliwi – Talbin i Engrom, polują głównie na topielce i w zasadzie to utknęli. Cóż nie dziwię się. Potrzebują jedzenia toteż wspomogłem ich serem (który notabene mieli w skrzyni obok xD), a w zamian w przyszłości mogę tam wrócić i nauczyć się skórowania gadów. Wróciłem się i spróbowałem więc szukać szczęścia po prawej stronie zamku, szedłem do chatki Cavalorna. W zasadzie nie wiem czemu tam poszedłem. Poczułem niebanalną potrzebę zobaczenia całej kolonii, a ta jej koszmarna wersja tylko zachęcała, mimo oczywistej odrazy do całości terenu. Po drodze zahaczyłem o polne bestie (na tym etapie to prawie jak ścierwojady) i zszedłem w dół ścieżki. Chatka Cavalorna stała, cała i „zdrowa”, co prawda kręciły się wokół niej jakieś szczury, ale dało się je rozwalić. Znalazłem tam sakiewkę należącą do Cavalorna, więc zwrócę mu ją przy najbliższej okazji. A w jaskini przy jego chatce spotkałem Paladyna – Marcosa. Jak się okazało, pilnuje on skrzyń pełnych rudy, które wydobyli i potrzebuje wsparcia od Garonda, przywódcy obecnej ekspedycji. Cóż, spoko pogadam z nim, jeżeli dostanę się do zamku, o ile paladyn w ogóle żyje po tym ataku smoków. W ogóle cały czas miałem wrażenie, że się spóźniłem. Tutaj poszedłem znów na górę, w stronę nowego obozu. Kierowałem się czystym pragmatyzmem – jeżeli na mojej drodze staną orkowie, bądź nieznany mi stwór, to #!$%@?. W ten sposób powoli wyczyściłem znaną mi ścieżkę z polnych bestii, wilków, goblinów, zdobyłem skarby, mikstury. Ale nie chciałem iść dalej, ponieważ dalej zamajaczyły mi sylwetki jakichś dziwnych czerwonych jaszczuroludów. Wróciłem więc w „bezpieczne” (czytaj: wyczyszczone przeze mnie) miejsce przy chatce Cavalorna i zastanowiłem się co dalej:

Z tej strony nie ma co uderzać, bo orkowie. Dalej nie pójdę bo coś dziwnego tam jest. Dobra, w takim razie wracam do punktu wyjścia i spróbuję od drugiej strony. – pomyślałem.

Ta cała beznadzieja powodowała, że zaszczucie rosło gdy tylko zbliżałem się w pobliże zamku. W ogóle zastanawiałem się czy KTOKOLWIEK tam jest, no kurde, atak smoka... A odgłos wyciąganego miecza i szarżującego we mnie orka-elitę powodował u mnie zawał. Na szczęście jakoś udało mi się przedostać do miejsca gdzie stacjonował Jergan. Wskoczyłem znów do rzeki i zobaczyłem, że niebo zaczyna się przejaśniać. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że przecież noc w górniczej dolinie zawsze majaczyła zamalowana przez fale magicznej energii dostarczanej przez barierę. Gdy ona zniknęła to niebo również się oczyściło. Czysta noc… czyste zło. Dotarłem do drugiej strony, tam gdzie szło się do starej cytadeli. Ale… cytadeli nie było, zamiast niej ogromna palisada oddzielająca znaczną część terenu. Cóż, oznacza to że przyjdzie mi zwiedzić tylko część starej kolonii. Zastanawiało mnie tyle rzeczy, czy istnieje tam wieża Xardasa, a jeśli tak, to czy nadal pilnuje jej demon, czy istnieje obóz orków, a wraz z nimi podziemie Śniącego, co z obozem na bagnie, nowym obozem, w ogóle wszystkie te ważne tereny. Niestety to nie jest wycieczka krajoznawcza. A poważna misja, a na pewno orkowie stacjonujący w pobliżu nie pomogą mi zaspokoić ciekawości.
Tutaj dotarłem do „lasu”, a raczej tego co z niego zostało. Pojedyncze drzewa, wypalona do kamieni trawa, a w środku wilki, krwiopijce, jaszczury i topielce, dużo topielców, oraz ścierwojady! Wszystko udało mi się z pewnymi trudnościami pokonać, szpon beliara skutecznie radził sobie z przeciwnikami. Do palisady nawet się nie zbliżałem, bo choć silny jestem tak nie jestem masochistą. No i znalazłem się w miejscu gdzie dostrzegłem drewniany pal prowadzący do wyrwy w zamku. Mógłbym po niej wejść. I nawet jest szansa, bo w pobliżu (czyli tak do 20 metrów) nie ma namiotu orków, a jedynie dwoje strażników. Jak dobrze to rozegram to pokonam ich i szybko dostanę się do środka. Podszedłem więc jak najbliżej jednego orka, ale niestety oboje wyciągnęli topory i ruszyli na mnie. Ja musiałem się upewnić, że wciągając ich do lasu nie ściągnę na siebie uwagi jakiegoś ocalałego zębacza, dlatego w lesie szybko się rozejrzałem i zacząłem machać szponem beliara jak #!$%@?. Jeżeli w tym momencie jakiś paladyn spojrzałby w stronę lasu to zobaczyłby dosyć dziwny widok. Otóż jakiś #!$%@? samobójca celowo zbliżył się do orków, ściągnął na siebie ich uwagę, #!$%@?ł do lasu, nagle z nieba spadło chyba z 10 piorunów, po czym wyszedł jak gdyby nigdy nic z lasu i o #!$%@? zbliża się do naszego zamku!

WIZYTA W GÓRNICZEJ DOLINIE - ZAMEK PALADYNÓW

Wydaje mi się, że mniej więcej takie myśli musiały kołatać się w głowie strażnika Udara, który przywitał mnie słowami, że jeszcze chwila, a by mnie zestrzelił z kuszy. Udało się, znalazłem się w zamku Gomeza, obecnie teraz paladynów. Wygląda na to, że cały zewnętrzny pierścień już nie istnieje, a i tak sam zamek ledwo się trzyma. Wszędzie paladyni, aż dostałem flashbacków jak sam tam masakrę robiłem xD
Zacząłem więc rozmawiać ze stacjonującymi tam ludźmi. Cóż, sytuacja nie przedstawiała się pozytywnie. Orkowie budują palisady, zbliżają się do zamku, oblężenie smoków trwa, a racje żywnościowe coraz mniejsze. W samym zamku miałem wszystko co potrzeba. Kupcy oferowali mi broń, wytrychy, mikstury, magiczne zwoje, a nauczyciele naukę broni, siłę. Kiedy już zapoznałem się ze wszystkimi panującymi tam moralami, to zacząłem zwiedzanie. Zacząłem od wieżyczki magów, w której spotkałem samego MILTENA. O jak miło. Niestety on sam nie za bardzo miał humor, bo wysłany przez paladynów do górniczej doliny miał dopilnować by ruda, którą wydobywają była czysta i nieskażona. Tymczasem żaden konwój nie wrócił z ekspedycji, co potęguje narastające napięcie wśród pozostałych. Dowiedziałem się też tutaj o Gornie, który jest więźniem tutejszego lochu, ale możliwe, że będę mógł go wykupić. Milten, Gorn, jeszcze tylko Diega brakuje w komplecie ;D A i okazało się, ze Diego jest, ale został wysłany razem z kompanią ekspedycyjną. Oby tylko żył.
W jednej z komnat znalazłem mapę górniczej doliny, którą od razy przestudiowałem. Cóż, pozmieniało się, przede wszystkim zastanowiło mnie czemu na terenie nowego obozu jest biało. No i widziałem tą całą palisadę, odgrodzona jest znaczna część dawnej kolonii.
A przy magicznym pentagramie znalazłem rudę teleportacyjną pozwalającą teleportować się w dogodnym dla mnie momencie do zamku. No i zajebiście. Jakieś światełko w tunelu w tej całej beznadziejnej sytuacji. Znalazłem również dziennik Corristo, w którym opisywał dawne dzieje, kiedy to Gomez obawiał się najazdu szkodników z nowego obozu.
Jakoś tak w tym wszystkim włączył mi się zmysł zbieracza i szperacza. Tak, wiem, że Paladyni mają ciężko, ale dzięki temu, że przez następną godzinę odwiedzałem ich sypialnie i opróżniałem skrzynie tak dorobiłem się ciekawych fantów, jak zwojów, rudy, czy nawet dokumentu uczącego mnie jak pozyskiwać żądła krwiopijców. Niestety nie do wszystkich komnat mogłem się swobodnie dostać i nawet skradanie nie uchroniło mnie przed całodobowym czujnym okiem strażników. Kiedy jednak uznałem że mogę spotkać się z Garondem to to zrobiłem.
Poszedłem do komnaty, w której jest tron, na którym kiedyś siedział Gomez, jednakże tym razem nie idę tam jako uniżony sługa, który całuje swego pana po stopach, lecz jako posłaniec, domagający się dowodu dla Lorda Hagena. Garond nie chciał jednak wysłać mnie tak o po prostu. O nie, to nie takie proste, przede wszystkim on chce wiedzieć jak idzie ekspedycja. Nie dostają żadnych wieści, a on potrzebuje rudy. Zostałem więc wysłany z misją znalezienia owych ekspedycji i zdania raportu Garondowi. O jednej już go poinformowałem, w końcu spotkałem paladyna przy chatce Cavalorna. Ale pozostałe muszę odwiedzić. I to nie byle gdzie. Stara kopalnia, oraz pobliże wieży Xardasa (dostałem mapę z dokładnym zaznaczeniem)! Zapytałem też go o Gorna. Żeby go uwolnić zażądał 1000 sztuk złota. Dużo kasy. No ale, z moim obecnym budżetem, prawie 8 kaflami, nie ma rzeczy niemożliwych. Wykupiłem Gorna i poszedłem do strażnika pilnującego lochów. Spotkałem więc starego znajomego, wyglądał na zadowolonego i jeszcze to zdziwienie, ze ratuję go akurat ja ;D Dał mi zbroję, podziękowanie i zapewnił, że spotkamy się u Lee na farmie Onara. Kiedy już w zamku uregulowałem osobiste sprawy i wypełniłem obowiązki, tak mogłem wyruszyć na poszukiwanie ekspedycji.

WIZYTA W GÓRNICZEJ DOLINIE - ZAGINIONA EKSPEDYCJA -1

Najbliższa ekspedycja do której śmiałem skierować moje kroki to ta znajdująca się przy starej kopalni. Nie mogłem powiedzieć, że jestem jakoś podekscytowany tą wyprawą, ba, moje pierwsze doświadczenia związane z odkrywaniem na nowo górniczej doliny skończyły się śmiercią od smoczego zębacza. Dlatego też niespecjalnie spieszyłem się na docelowe miejsce, a moje graczowe zmysły wyostrzyły się o 200%. Wyszedłem z zamku i skierowałem się dokładnie do tego samego punktu wyjścia. I ruszyłem dalej, w stronę kopalni. No i kurde miałem rację, w sensie, stało się to czego się obwiałem. Po drodze natrafiłem na stado zębaczy oraz orków. Którzy to tylko czekali aż zapuszczę się „niby przypadkiem” za daleko, żeby móc trafić we mnie kulami ognia. O nie, tak się nie będziemy bawić.
Zacząłem się skradać, najzwyczajniej w świecie skradać. Poczułem niebanalną potrzebę, by do tego całego obozu po prostu się zakraść. Jak ninja. Orkowie jednak przewidzieli moje zamiary i mimo mojej cichej strategii przypuścili na mnie zmasowany atak. No ja #!$%@?, to jak się dostać do tego obozu? I tu nawet nie chodzi o to, że mam szpon beliara i powienienem sobie poradzić. Mogę sobie poradzić z jednym orkiem, max 2 i to tylko w sytuacji patowej, gdzie jestem na znanym terenie i mogę wykorzystać ukształtowanie powierzchni na swoją korzyść. A nie: w nieznanym mi miejscu, w nocy, w mrocznym lesie wyjść naprzeciw orkom gdzie nie ważne gdzie #!$%@?ę na pewno mnie coś w pewnym momencie zeżre.
Wobec czego postanowiłem inaczej. Skoro udało mi się wcześniej wykorzystać rzekę do swoich celów, tak teraz też ją wykorzystam. Podszedłem do niej i zacząłem płynąć w górę jej nurtu aż dotarłem do charakterystycznego mostu i za nim na znajomą wyżynkę z myśliwymi. Tym razem jednak popłynąłem dalej. Natrafiłem w ten sposób na stadko topielców, krwiopijców i chyba wilków – znak że jest na właściwej drodze, ścieżce „medium”. A ja głupi się na „superhard” porywałem. No ale… Gothic :D
Znalazłem się na kamienistej plaży z wodospadem przy rzece i jaskinią po jej lewej stronie. Pozbyłem się grasujących w pobliżu stworów i zbliżyłem do jamy. W środku zastałem grupkę zbiegłych kopaczy, którzy rzucili się na mnie bez cienia ostrzeżenia z sierpami. A no tak… przecież dla podbicia własnej obrony założyłem zbroję Bloodwyna więc w oczach NPC jestem bandytą xD
Wczytałem save, znowu pozbyłem się zębaczy i tym razem normalnie na legalu zagadałem do kopaczy. Cóż, harówa w kopalni wymęczy każdego prędzej czy później. Tych wymęczyła wcześniej bo uciekli. I poprosili mnie bym pozbył się topielców, co już wcześniej zrobiłem, bynajmniej nie dla nich. Ale mam exp i to się liczy :D
Przydało się również moje doświadczenie z poprzedniego Gothica, bo pamiętałem o tym, że za wodospadem jest ukryta jaskinia ze skarbami. I w ten sposób wszedłem w posiadanie kolejnej kamiennej tablicy ;)
No i w końcu stara kopalnia, a raczej to co z niej. Marna popylina, jaskinia z 3 odnogami, gdzie miast dziesiątek kopaczy pracuje pięcioro na krzyż, a całej „ekspedycji” pilnuje dwóch paladynów. Wystarczy jeden ork elita by wszystkich tam skutecznie rozwalić. Myślę, że ten świadomy efekt rozczarowania jest dobrze wpisany w tą strukturę gry, gdzie widzimy efekty zniszczenia bariery, najazdu orków i jeszcze poprzedniego zalania kopalni, o czym wspomniał sam Grimes. Jak się okazało, ten konwój to właśnie 4 skrzynie, ukryte w jaskini przy chatce Cavalorna. Cóż, nic tu po mnie, okolica wyczyszczona, sytuacja wybadana.

WIZYTA W GÓRNICZEJ DOLINIE - ZAGINIONA EKSPEDYCJA -2

Ze starej kopalni prowadzi ścieżka do nowego obozu, tutaj nawet nie wiem co z niego zostało. Ale nie mogłem się doczekać by zobaczyć co. Najwyżej zginę. Ale ciekawość silniejsza. I tak jest to droga, gdzie w pewnym momencie wkracza się na tereny orków, a i tak muszę się tam udać, bo właśnie tam obok siebie stacjonują kolejne ekspedycje. Przeszedłem więc przez mościk zostawiając za sobą wypalone do kamieni ziemie i robiąc miejsce nowej, lodowej przestrzeni. Zaczął padać śnieg, a ja znowu poczułem się nieswojo. Kurde, nie pasuje tu coś, co się dzieje? Kilka kroków w przód, w stronę obozu i dowiedziałem się co – jakieś #!$%@? jaszczuroludy i lodowe wilki! Nawet szpon beliara nie dał rady. Poległem szybko, to zdecydowanie miejsce nie dla mnie. W zasadzie to mam wrażenie, że chyba zacząłem zbliżać się do smoka… lodowego smoka. No innego wytłumaczenia nie widzę.
Nie mniej, w jakimś stopniu moja ciekawość została zaspokojona, co prawda w brutalny sposób ale zawsze. Udałem się dalej ścieżką, tym razem robiąc obchód do ścieżki prowadzącej do Cavalorna. Trafiłem na obozowisko bandytów, którzy nie atakowali mnie (bo miałem ich zbroję), dzięki czemu ja mogłem zrobić piękny sabotaż w środku ich obozu. Pioruny strzelały aż miło, a doświadczenie rosło i rosło. „Pioruny strzelały aż miło” – zdanie to brzmi jakby opętał mnie sam beliar. Damn…
No i cholera, znalazłem się w kropce, bo okrążyłem całość. Znalazłem się na ścieżce na ziemie orków, ale zapomniałem, że tam są też jaszczuroludy. Czyli żeby przeszedłem taki
Dziuzeppe - Kroniki Gothic II Noc Kruka – część XIV (Stan postaci poziom 27 – NAJEMNI...

źródło: comment_oF8RiG6MrsL3HoMiEVGJfmjWdPUJwgEY.jpg

Pobierz
  • 60
  • Odpowiedz