Wpis z mikrobloga

PRAWIE ZABILI MNIE W INDIACH
Opowiem wam jak prawie straciłem życie z ręki lokalnych ludzi.
Wyjechałem rano z Varanasi, czyli świętego miasta w Indiach (Część Hindusów przybywa tutaj by umrzeć, a ich zwłoki pali się nad Gangesem), ale mój pociąg się opóźnił o kilka godzin.
Zmierzałem do Gaya, gdzie znajduje się drzewo pod którym to Budda osiągnął oświecenie. Do pokonania około 300km, a pociąg zamiast o 15, ruszył o 18.
Bardzo się wlekł i gdy była już 23, dojechał na małą stacyjkę jakieś 30km od Gaya.
Nie w głowie mi było wjeżdżać w nocy do dużego miasta, więc wysiadłem z zamiarem udania się tam nazajutrz, jeżdżę autostopem więc nocleg w namiocie na jakimś polu to codzienność, piszę to bo dużo ludzi nie rozumie po co wysiadałem na tej stacji.
Kupiłem obok stacji jedzenie, wodę, a po drugiej stronie peronu zaczynały się łąki, było ciemno, więc miejsce wyglądało na idealne by tam się zabunkrować i przespać.
Odszedłem kawałek od stacji i znalazłem jedno dogodne miejsce, ale jeszcze poszedłem rozejrzeć się dalej.
Obok była świątynia Hinduska, bardzo, bardzo skromna (chyba opuszczona) i tak stałem myśląc czy spać tutaj, czy w tamtym miejscu, w końcu doszedłem do wniosku że położę
się obok ściany, żeby mnie osłoniła rano od słońca (40 stopni rano to normalność).
Zabrałem plecak i już miałem się tam położyć, ale NA ŚWIĄTYNI ktoś spał i ten ktoś się obudził.
Jegomość coś gadał po Hindusku, po angielsku nic nie rozumiał, ale tłumaczyłem gestem że "sleeping", on nic nie rozumiał i zszedł z świątyni, w międzyczasie przyszło
kilka kolejnych osób z z totalnego pola xD
Teraz myślę że to mogli być jacyś bezdomni co spali na polach, w Indiach wszystko jest możliwe i prawdopodobne jeśli chodzi o jakieś patologie.
Pomyślałem że lepiej stamtąd iść, obróciłem się na pięcie, wziąłem w ręce śpiwór i karimate, i chciałem już odejść, ale ten co zlazł ze świątyni podszedł do mnie i pociągnął
mnie za plecak dosyć mocno, obróciłem się a ten śmiejąc się do kolegów pokazał moją kamerę która dyndała na szyi, po czym mnie popchnął.
Z tych zakazanych gąb nie wróżyło nic dobrego i wiedziałem w którą stronę zmierza ta sytuacja.
Trzeba było reagować.
Wyciągnąłem gaz pieprzowy, ten co mnie pchnął dostał po oczach, a ja zacząłem biec z powrotem w kierunku torów, by dostać się na stację kolejową.
Biegłem z ciężkim plecakiem na plecach, nie mogłem go tam zostawić i uciekać bo w środku był CAŁY materiał z podróży na dysku, czyli to po co tu przyjechałem...
NIE MOGŁEM tego stracić, postanowiłem ratować dobytek za wszelką cenę.
Plecak mocno mnie spowalniał, oni biegli za mną, to ja obracałem się co chwilę i tego który podbiegał częstowałem gazem pieprzowym, mimo wszystko oberwałem pare razy kijem po nogach i rękach (bili po nogach, chyba żebym upadł). Dobiegłem do szyn, chciałem skręcać w kierunku stacji, ale 3 mężczyzn z kijami zagrodziło mi drogę, po lewo migały co chwilę światła samochodów na drodze w oddali i wiedziałem że muszę biec tam, gdzie mogę liczyć na jakąkolwiek pomoc.
Ruszyłem więc w tamtym kierunku, broniąc się jeszcze gazem, który skończył się po chwili.
Uciekłem im kilkadziesiąt metrów, ale nie miałem już siły na bieg, wypluwając płuca zwolniłem trochę mimo woli, ale wyglądało na to że dobiegnę do drogi jako pierwszy.
Nie tak prędko...
Mężczyźni krzyczeli cały czas za mną i z podwórka obok drogi wybiegło kolejnych dwóch facetów z ciężkimi kijami i zaatakowało mnie, skręciłem więc na pole, ale
było ciemno i nie zauważyłem skarpy (droga była na podwyższeniu). Spadłem i przewróciłem się.
Tych dwóch mnie dorwało i dostałem kijem w głowę, co mnie oszołomiło, wiedziałem że nie ma sensu uciekać, odwróciłem się brzuchem do podłoża, zwinąłem w kłębek i zasłoniłem
głowę pięściami by mi jej nie roztrzaskali, a dwóch panów zaczęło mnie raz po raz okładać, za chwilę przybiegła reszta i częstotliwość razów które otrzymywałem zwiększyła
się pięciokrotnie.
W sumie 7 osób okładało mnie dobrą minutę kijami, lecz nagle wszystko ustało.
Leżałem obolały i ślepy, bo twarz tak mi opuchła że nie widziałem na oczy, a w ucho jakiś głos szepnął i zapytał kim jestem.
Zdziwiło mnie to, nic nie mówiłem, a głos powiedział "dont worry im from police", na co jakoś nie mogłem uwierzyć, ale powoli zbierałem fakty, że lanie ustało odkąd głos się zjawił i stwierdziłem że faktycznie to może być policja.
Głos o coś pytał, ale wybełkotałem tylko "hospital", a on zawołał po Hindusku do innych ludzi że do szpitala trzeba go zabrać.
Przyszło kilku mężczyzn, zanieśli mnie chyba na rikszę (spuchnięte powieki), potem staliśmy chwilę i słyszałem awanturę, następnie ruszyliśmy.
Riksza jechała kilka minut, kazali mi wysiąść z niej i udało mi się stanąć na nogach, udało się też uchylić prawe oko xD
Zaprowadzono mnie na izbę przyjęć i położono na łóżku, zaraz zleciało się kilka osób, dostałem zastrzyki, wenflon, kroplówkę, a ktoś zaczął zakładać mi szwy na nodze, ręce i pod lewym okiem.
Po chwili przyszła policja i oznajmiła że ci ludzie zostali aresztowani, ja podziękowałem i zaraz poszedłem spać, cały brudny i wykończony.
Nazajutrz znowu przyjechała policja, zrobiła wywiad, wyjechała na godzinę i wróciła z papierkiem z zeznaniami. Musiałem podpisać, podpisałem więc.
Funkcjonowanie w szpitalu było nieznośne, bo wszystko mnie bolało, leżałem tylko na łóżku bez sił na cokolwiek, brudny, bo bolało zbyt bardzo by się umyć, mimo środków
przeciwbólowych.
Umyłem się dopiero po 2 dniach i to ledwo co, bo ruszałem się jak 90 letni dziadziuś, uważając na każdy ruch jaki robię. Nic też przez te 2 dni nie jadłem, bo nie mogłem.
W szpitalu polepszyło się po 3-4 dniach, dostawałem codziennie przeciwbólowe i inne leki, jakoś zaczynałem funkcjonować.
Po 5 dniach chciałem wyjść ze szpitala (nadal bardzo bolało, ale nudziłem się), lecz policja poprosiła mnie bym został, bo jeśli nie odwiedzę sali sądowej, to ci ludzie którzy mnie pobili nie pójdą do więzienia.
Zostałem więc jeszcze 2 dni czekając na sprawę w sądzie. W ogóle szpital za darmo, rządowy. Mówiłem że mam ubezpieczenie ale nie było potrzebne.
Policjanci oznajmili że bandyci dostali porządny łomot w areszcie i nawet pokazywali mi jakieś filmiki z nimi jak dostają w łeb xD
Przynosili mi śniadanie, obiad, kolację, colę, papierosy,
cukierki, chipsy, CO CHCIAŁEM. Ale ja prawie nic nie jadłem, nie mogłem jakoś.
7 dnia pojechaliśmy na salę sądową, przyszedł sędzia i zeznałem pod przysięgą co się stało, kiedy i kto to zrobił.
Bandyci byli bardzo wystraszeni i bali mi się spojrzeć w oczy, pewnie nie spodziewali się że tak cała sytuacja się skończy.
Wskazałem palcem i wyszczególniłem prowodyra całej akcji, adwokat zadawał podchwytliwe pytania, ale chłodno kalkulowałem i odpowiedziałem nie tak jak by chciał, wszystko by bandyci poszli do paki.
Zostali złapani na gorącym uczynku, policjant mówił że dostaną po 5 lat.
Podczas ucieczki zgubiłem wszystkie ciuchy, śpiwór, karimatę, namiot, kosmetyki, powerbank.
Policja odzyskała wszystkie ciuchy, śpiwór, kosmetki.
Reszta przepadła.
Byłem w dwóch Indyjskich gazetach, jedna papierowa na zdjęciu, druga internetowa, ale link wygasł i już nie działa.

Po sądzie zaprowadzili mnie na pociąg, kupili bilet do Kalkuty na całą noc w wagonie do spania i tak skończyła się ta najmniej przyjemna przygoda w mojej karierze.
#podroze #autostop #przegryw #indie #heheszki

https://www.youtube.com/channel/UCiqWEkqDDhojoBqjsASjIYQ kanał mój( ͡° ͜ʖ ͡°)
adam-zimmerman - PRAWIE ZABILI MNIE W INDIACH
Opowiem wam jak prawie straciłem życie...

źródło: comment_bdpQkOnkkKK2HYSSj8q9bpvv1MrZlz7i.jpg

Pobierz
  • 41
  • Odpowiedz
Policjanci oznajmili że bandyci dostali porządny łomot w areszcie i nawet pokazywali mi jakieś filmiki z nimi jak dostają w łeb xD


XD
  • Odpowiedz
@adam-zimmerman: Oby więcej takich historii się pojawiało to może część dzieciaków "żądnych przygody" zrozumie, że inne kraje i nacje poza dużymi miastami to znacznie gorsza i dzika patologia niż możemy to sobie wyobrazić na przykładzie dość spokojnej, polskiej wioski.
Warto stronić od nieznajomych a tym bardziej takich co nic nie mówią po angielsku i spierdzielać zawczasu.

W ubogich krajach, mało znaczące dla nas 100$ to często dobry, miesięczny zarobek który pozwoli
  • Odpowiedz
@adam-zimmerman:
Tłumaczenie zdjęcia w Google translator:

Obywatel Polski pobity w Aurangabadzie Biuro Przedstawicielstwa Przedstawicielskiego, Timal Bigha, w Jamal, Aurangabad, zostało pobite przez północno-wschodniego obywatela Polski, a jego cały bagaż był w nocy Phema Nia, Patna, która leczyła cudzoziemców. Zostało zrobione. W tym przypadku policja aresztowała cztery osoby na posterunku policji w Jamor i została przyjęta do szpitala, w szpitalu są cudzoziemcy, w tym Tileshwar Mehta z Timle Bigha, G Kumar, Raghunathpur
  • Odpowiedz
@m0rgi: To zależy od kraju. Do Indii bałbym się jechać z plecakiem i namiotem i spać byle gdzie, ale np. o Tajlandii nie słyszałem, żeby ktoś miał złe przygody, dużo ludzi tam tak podróżuje. Byłem też z namiotem w Birmie i czułem się bardzo bezpiecznie, ludzie mega przyjaźni i w miastach i po wioskach.
  • Odpowiedz