Wpis z mikrobloga

#anime #animedyskusja #kyoukainokanata

No i własnie dlatego nie lubię zabierać się do popularnych i nahypowanych serii... Obejrzał człowiek parę średniaków, to teraz czas na coś, co na pewno będzie dobre. A tu takiego wała... aż miejscami miałem flashbacki z oglądania Guilty Crown.

Zacznę od klimatu - podobny problem co moje ukochane GC. Seria chciałaby być mroczna, ale też śmieszna. Poważna, ale też lekka. Kombinacja ciężkich klimatów z humorem zazwyczaj dobrze działa, gdy jest to albo czarny albo mocno abstrakcyjny humor. Niestety, ojojoj, ale burczy mi w brzuszku, ojojoj, zabrakło mi 50 jenów do zupki chińskiej, ojojoj, jestem taka niezdara, rozlałam soczek, nie sprawdzi się w tej sytuacji. ALE... Autorzy postanowili pójść krok dalej. W momencie kiedy przeskoczyliśmy z historii bohaterki o przeklętej krwi, będącej ofiarą ostracyzmu, do polowania na kilkumetrową rzepę siedzącą na dachu szkoły, by przy pomocy nagrody za jej pokonanie zapłacić czynsz za mieszkanie, zaczęły pocić mi się dłonie. Gdy okazało się, że nie jest tak łatwo ją zwyciężyć i trzeba przebrać się za idolki by pokonać ją śpiewem i tańcem, moje dłonie nerwowo zaczęły samoistnie wyrywać karteczki z notatnika i składać papierowe łabędzie... Gdy nasi bohaterowie raz za razem byli oblewani przez antagonistę śmierdzącą cieczą, którą ejakulował na lewo i prawo, co wymusiło długie fanserwisowe sceny szorowania się pod prysznicem, ja powoli odchodziłem od zmysłów.

Fabuła:
Fabuła to śmietnik. Dosłownie. Wszystko porozrzucane na lewo i prawo bez ładu i składu. Nie wiesz czy zaraz trafisz na zgniłego ogórka czy rozwalonego kalosza. Na próżno szukać jakiejś sensownej ciągłości albo ciągu przyczynowo skutkowego pomiędzy wydarzeniami. W dodatku cała historia jest po prostu przeokrutnie słaba, a kwintesencją są pompatyczne sceny, z których absolutnie nic nie wynika.

Postacie:
Biedna małe niezdarna dziewczynka w okularkach oraz chłopak, który lubi małe niezdarne dziewczynki w okularach. Koniec. Scharakteryzowałem głównych bohaterów w 80%. Są tam jeszcze takie drobne szczegóły jak bycie pół demonem, albo tworzenie mieczy z przeklętej krwi, ale to są nieistotne pierdoły, a seria skupia się na tych jakże ważnych aspektach, które zawarłem w pierwszym zdaniu. I przypomina o tym co 5 minut jakimś skrajnie żenującym żartem.
A gwoździem do trumny jest fakt, że momentami postacie poboczne wydawały się dla mnie o wiele bardziej interesujące. Nie dlatego, że jako tło są takie dobre, tylko dlatego, że front jest taki marny. Interakcja między postaciami jest... skrajnie upośledzona. Tak, upośledzona to dobre słowo.
- Jesteś taka fajna bo... bo... nosisz okulary! dramatyczne zbliżenie na twarz bohatera wypowiadające te wyniosłe słowa, w kącikach jego oczu widać zbierające się łzy

Na plus śliczna animacja i przyzwoite CGI, zwłaszcza w drugim filmie. Na dzień dzisiejszy żałuje, że nie obejrzałem po prostu filmów i zabrałem się za serię. Podejrzewam, że film-recap wyciął znaczną część gówna, w którym tonie ta historia. No i zmarnowałbym znacznie mniej czasu. Ale tak czy siak, to za mało. Unikać jak ognia.

W załączeniu skrót dramatycznej walki z rzepą z wielkim okiem. Chociaż to chyba nie jest rzepa. #!$%@? wie co to jest.
  • 2
W załączeniu skrót dramatycznej walki z rzepą z wielkim okiem. Chociaż to chyba nie jest rzepa. #!$%@? wie co to jest.


@kinasato: najfajniejszy trollerski odcinek jaki widziałem. Nie do przejścia za pierwszym razem.
Cała seria to przede wszystkim taki cukierek dla oczu i niewiele więcej, więc porównanie z GC jak najbardziej prawidłowe.
Tylko w GC wrzucali więcej "dramatycznych" scen.