Wpis z mikrobloga

Lucinus Ryewheat

- Hektarrr! – krzyknął dopijając kolejną szklanicę rumu.

Dziwny jest ten port… Provinens? Provident? A walić to, jak zwał tak zwał. Ludzie niby pomocni, ale jakby skupieni na stanie sakiewki. Ale czego się spodziewać po Francuzach. Piździki kontynentalne, co to nawet wysłowić się po ludzku nie mogą. No bo kto to widział, żeby walnąć słowo na 40 liter, a przeczytać 3. No paranoja jakaś.

Nie wiadomo czemu, nagle zaczął myśleć o zjawie nawiedzającej kubryk Perły Export. Duch Słodu Jęczmiennego. Nikt nie wie skąd się wziął, ani czego chce, ale cała załoga wie, że złośliwa z niego bestia. A to podmieni masło na zjełczałe, a to chleb pleśnią zarośnie, innym razem załoga trafi na transport najobrzydliwszego owocu świata, jakim jest mango. Doktur Gryzelda ( @profesjonalna_skarpeta ) próbowała już sił z tym przekleństwem, lecz bez skutku i teraz każdy załogant obawia się kolejnej klątwy, którą ta przeklęta mara może przynieść. Oby tylko całego rumu nie wypiła.

Całe szczęście trafił się ten list kaperski od Holendrów. Fakt faktem, Lucinus zbyt biegły w czytaniu nie był, gdzie "biegły" należy rozumieć jako umiejętność samą w sobie, ale czuł że ten układ będzie procentować w przyszłości i tulipanofile zapłacą sowicie za każdy zatopiony okręt nieprzyjaciela. Przynajmniej tak odpłacą za nędzę, w której przyszło mu spędzić młodość.

Już z lekka zawiany dość dobrej jakości trunkiem, jeśli można tak powiedzieć o szczochach wytwarzanych przez ludzi, którzy wolą sok ze zgniłych winogron, postanowił upewnić się, jaki jest stan posiadania załogi.

- 3 dublony… kiepsko – pomyślał. – Trzeba coś z tym fantem zrobić.

Powróciwszy na okręt i wyrzygawszy resztkę obiadu przez burtę okrętu, zlecił swojemu bosmanowi ( @kroomka )zwołanie załogi, w tym kadry oficerskiej.

- Panowie! Panie! Ludzie, który widzę pierwszy raz w życiu! – krzyknął do zebranych – Mamy pewien problem, a problemem tym jest… Chwila. Cisza! Słyszycie to? Duch nam słonecznik wyżera?!

Szybko nakazał sprawdzenie stanu słonecznika jednemu z załogantów. Gdy ostatecznie dał się przekonać, że nic nie zginęło, kontynuował.

- O czym to ja. A! Naszym problemem jest kończąca się gotówka, wy zachlane mordy! Trza nam to szybko naprawić, ale coś czuję że tutaj tego nie osiągniemy. Poza tym widzę, że część z was pozapominała, po co się zaciągnęła do naszej załogi i nie mówię tu tylko o obsiewaniu pól!

Następnie zwrócił się do swoich oficerów i pozostałej załogi kierowniczej ( @kroomka @profesjonalna_skarpeta @Miczubezi @Miloszun @Staxu @NukeOps @rykov )

- A wy… no dobra, nie będę #!$%@?ł bez sensu, do mesy oficerskiej, trza ustalić, komu ukraść plon!

Po czym zniknął w swojej kajucie na rufie, mając nadzieję, że Duch Słodu Jęczmiennego nie podrzucił mu cytryny pod poduszkę.

#piracifabularnie
źródło: comment_bUWmLO8bd3ZYWawVfllyArC7ISwjJ6UN.jpg
  • 3
@Onde: Po chwackim lądowaniu i meldunku , Saszka ruszył za kapitanem. Ruszył.. #!$%@?ł na przód jak do tanga. Krok w tył i byłby upadł, gdyby nie złapał wyimaginowanej partnerki do tańca. Wymruczał kilka czułych słówek po rosyjsku o zacności dupiszcza damy, po czym zrobił krok na przód, by ruszyć jak wóz zepchnięty z wzniesienia.
Widząc trajektorię lotu wszyscy zebrani syknęli niczym gady jadowite i głośno wciągnęli powietrzę, gdyż zanosiło się na
@Onde: Gryzelda Szczurek

Paaanie, ja żem sobie przemyślała wszystko. Jak wczoraj mieszałam wywar z obierków to mnie olśniło. Jest tylko jeden sposób na pożegnanie się z tą przeklętą zjawą. W dzieciństwie moja macocha opowiadała mi pewną legendę. Legendę o W #!$%@?ę Wielkiej Rzepie. Rzepie tak potężnej, że żaden śmiertelnik nie jest godzien jej spróbowania. Rzepie tak mistycznej i tajemniczej, że nikt jej jeszcze nie odnalazł. Rzepie tak ostrej w smaku, że
via Wykop Mobilny (Android)
  • 3
@Onde: Yarr'oslav przechadzał się po Perle Export bez większego celu, doglądając co rusz czy liny są odpowiednio naprężone, maszty trzymają linie wiatru a załoga nie marnuje za dużo i tak marnych obecnie zasobów.

Ciągle miał z tyłu głowy słowa kapitana o duchu gdzieś na pokładzie. Jako człowiek bogobojny, podchodził do tych pogłosek z żywym zainteresowaniem. Ale nie potrafił sobie przypomnieć o jakim warzywie mówiły lokalne baby podczas opowieści przy ogniu w