Wpis z mikrobloga

#iiwojnaswiatowawkolorze

Amerykański piechur w ruinach Cisterny, Włochy, koniec maja 1944 r.

Przełom pod Anzio nierozerwalnie związany jest z bitwą o Monte Cassino i operacją ''Diadem'', rozpoczętą 11 maja 1944 r. W operacji wzięły udział dwie dywizje amerykańskie, cztery francuskie, sześć brytyjskich i dwie polskie. Przebieg bitwy na ogół jest znany - pierwsze natarcie polskiego II. Korpusu gen. Andersa nie powiodło się, podobnie jak natarcia brytyjskie i amerykańskie. 14 maja jednak Francuski Korpus Ekspedycyjny dokonał przełamania w Dolinie Liri, oskrzydlając w ten sposób niemiecką obronę i wychodząc na jej tyły. Dla Niemców oznaczało to załamanie obrony. Mimo ściągania kolejnych sił w rejon Linii Gustawa, oczywistym było, że nie powstrzymają Sprzymierzonych. Marszałek Kesselring, obawiając się ''małego Stalingradu'', nakazał wycofanie się.

To oznaczało doskonałą okazję, by zablokowany od stycznia VI. Korpus pod Anzio mógł dokonać wyłomu. Na tę okoliczność opracowano cztery plany, ale wybrano jeden. Była nim operacja ''Buffalo'', której ostrze miało być skierowane na północny wschód, w rejon Cisterny i miasta Valmontone, a nie Wzgórz Albańskich i Rzymu. Liczono więc, że uda się złamać opór Niemców i odciąć drogę odwrotu niemieckiej 10. Armii spod Monte Cassino. Pod Anzio gen. Lucian Truscott, dowódca VI. Korpusu, miał sporo sił. Z przyczółka odpłynęły brytyjskie przetrzebione jednostki: 56. DP i 24. brygada z 1. DP, zastąpione brytyjską 5. Dywizją i 18. brygadą. Wycofano też brygadę specjalną 9. i 43. Royal Marine oraz amerykańskich spadochroniarzy z 504. pułku, zastąpione przez kanadyjsko-amerykańską 1. Brygadę Specjalną (FSSF, ''Diabły''). Ogółem na przyczółku były amerykańskie: 1. DPanc., 3., 45. i 34. DP, brytyjskie 1. i 5. DP, do tego 18. brygada piechoty, 751. batalion pancerny, 601. batalion niszczycieli czołgów, 35. brygada artylerii przeciwlotniczej i 46. pułk pancerny. Razem: 90 tys. ludzi i 25 tys. pojazdów.

Truscott planował mylenie Niemców, aliancka artyleria prowadziła ogień w różnych kierunkach (m.in. na północ), dokonywano pozorowanych rajdów i udawano prace inżynieryjne. Niemcy połknęli haczyk, myśląc, że z przyczółka Alianci uderzą bezpośrednio na Rzym.

Wszystko było gotowe, gdy 23 maja rozpoczęła się operacja ''Buffalo''. 45-minutowy ostrzał 500 dział miał przycisnąć obrońców do ziemi. Ale niemiecki opór w rejonie Cisterny był bardzo silny. Niemiecka 362. Dywizja stawiła zażarty opór, rozpaczliwie czekając na przybycie z odsieczą dywizji pancerno-spadochronowej ''Hermann Gőring''. Wspierały ich pozostałości 508. batalionu czołgów ciężkich z nielicznymi Tygrysami. Niemieckie pozycje były ufortyfikowane, piechurzy stworzyli sieć ziemnych umocnień i okopów, wzajemnie wspierających się ogniem. Zażarte walki o Cisternę trwały trzy dni i kosztowały Amerykanów aż 4 tys. ludzi i 100 zniszczonych czołgów. Ale w końcu Niemcy ulegli, odsiecz nie przybyła na czas, a Amerykanie wzięli aż 2,6 tys. jeńców. Zdobycie Cisterny - wreszcie, po pięciu miesiącach! - otwierało drogę naprzód.

Kiedy samochody pancerne z brytyjskiego 1. pułku rozpoznawczego ruszyły naprzód, po 30 kilometrach na południe, w rejonie Borgo Grappa musiały stanąć z wrażenia. Natknęli się na kolumnę pojazdów, nieprzypominających niemieckich. Były to samochody z 48. batalionu saperów amerykańskiego II. Korpusu. Po 124 dniach Anzio przestało być przyczółkiem. Pod wieczór osiągnięto miasteczko Ardea, 5 km od Valmontone. Widać już było wijącą się na horyzoncie nitkę Via Casilina, którą pędziły na północ pojazdy niemieckiej 10. Armii.

Jednak w tym momencie do sprawy wmieszał się gen. Mark Clark, dowódca amerykańskiej 5. Armii. Chorobliwie ambitny i niebywale próżny pragnął uszczknąć coś dla siebie. Jego obsesją było zdobycie Rzymu i zapewnienie sobie wiecznej chwały. Dlatego też nakazał zmienić oś natarcia. Na widniejące już Valmontone skierowano tylko 3. Dywizję. Pozostałe jednostki miały... skierować się w rejon Wzgórz Albańskich, a więc realizować plan ''Turtle'', który został już dawno odrzucony!

Absurdalna decyzja wywołała szok Truscotta, który domagał się odpowiedzi od dowodzącego siłami Aliantów marsz. Alexandra. Również sam premier Churchill uważał, że zamiast zdobywać Rzym, trzeba unicestwić niemieckie siły, nim obsadzą nową linię obronną.

Ale słowo się rzekło i teraz powstał straszny bajzel. Dwie rozciągnięte dywizje musiały zmienić kierunek natarcia o 90 stopni, co opóźniło natarcie o dwa dni. Co gorsza, Clark był święcie przekonany, że Niemcy są w rozsypce nie będą stawiać oporu.

Niemcy byli innego zdania i dywizja ''HG'' bez trudu zatrzymała 3. DP aż do 31 maja na budowanej od miesiąca Linii Cezara ''C''. Przez cały czas z pułapki wymykały się jednostki 10. Armii. Amerykanom groziła powtórka spod Monte Cassino, ale dopomógł przypadek - jeden z patroli odkrył niewielką zapomnianą dróżkę, obchodzącą niemieckie pozycje. Dowódca świeżo przybyłej teksaskiej 36. DP, gen. Walker (notabene, szczerze nienawidzący Clarka), natychmiast posłał tam cały pułk i zagroził kluczowym niemieckim pozycjom. To spowodowało zagrożenie linii obronnych i lawinową reakcję i odwrót Niemców z Linii Cezara 2 czerwca.
Niemcy wycofywali się w kierunku Rzymu. Odwrót był uporządkowany, a samo miasto ogłosili ''miastem otwartym'', co oznaczało, że nie będą się bronić. Była to jedyna ważniejsza stolica, której Hitler nie kazał bronić ''do ostatniego żołnierza''.

Po południu w sobotę, 4 czerwca 1944 r. amerykańskie oddziały wkroczyły do Rzymu. W operacji ''Buffalo'' stracono 7 tys. ludzi.

Marzenie Clarka ziściło się. Był sławnym zdobywcą Rzymu, pierwszym od piętnastu wieków, który wkroczył od południa. Chętnie pozował dziennikarzom do zdjęć na tle Koloseum i Kapitolu. Ale jego chwała trwała tylko przez jeden dzień.

6 czerwca 1944 roku rozpoczęło się lądowanie w Normandii, spychając brutalnie front włoski na dalszy plan w mediach.

Jest pewna anegdotka co do Clarka i Rzymu. Otóż, gdy kawalkada samochodów przejeżdżała obok Koloseum, Clark dumny jak paw poinformował dziennikarzy, wskazując na zabytek: ''Widzicie, panowie, nasze bombowce nie próżnowały''. Ot, amerykańska znajomość świata ''na wschód od Mississippi''...

Warto tutaj dodać, że późniejsze analizy bitewne wskazały, że gdyby Clark kontynuował natarcie na Valmontone, to nie tylko doprowadziłby do zniszczenia niemieckiej 10. Armii, ale wkroczył do Rzymu parę dni wcześniej, wydłużając o kilka dni okres swej chwały. Wzięcie w kocioł 10. Armii nie pozwoliłoby Niemcom obsadzić nowych linii obronnych i ponownie wstrzymać natarcia. Być może jeszcze przed jesienią 1944 r. Alianci dotarliby do południowych granic Rzeszy.

Stało się tak, jak mówił rozgoryczony Truscott: ''bycie zdobywcami Rzymu to nędzna rekompensata za straconą okazję''.

No i, last but not least, próżny Mark Clark odmówił uczestnictwa w paradzie w Rzymie zdobywcom Monte Cassino, mówiąc: ''Ja tu żadnych Polaków, Greków, czy innych straży pożarnych nie chcę''.

To nie wymaga chyba żadnego komentarza z mojej strony.

Tak zakończyła się historia bitwy pod Anzio, rozpoczętej pod niewyobrażalnie szczęśliwą gwiazdą, we wszelkich sprzyjających okolicznościach i przy posiadaniu wszystkich atutów strategicznych, a która zakończyła się pyrrusowym zwycięstwem Aliantów. Półroczny, kosztowny impas, który na koniec zakończył się marnym zwycięstwem i wypuszczeniem z pułapki dużych sił niemieckich. Alianci utracili łącznie pod Anzio 80 tys. ludzi - więcej, niż pod Monte Cassino. Wszystko za sprawą dwóch nieudolnych amerykańskich generałów, szafujących życiem swoich żołnierzy...

Roma locuta - causa finita.

Dziękuję, że czytaliście tę serię i chcieliście kolejne części. Myślę, że jest to ciekawy i jedyny tego rodzaju na polskim fb cykl o Anzio.

#buffalo #anzio

Autor postu: II wojna światowa w kolorze

#iiwojnaswiatowa #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historiajednejfotografii #zdjeciazwojny
Mleko_O - #iiwojnaswiatowawkolorze

Amerykański piechur w ruinach Cisterny, Włochy,...

źródło: comment_cE3TLBVEKJsTb17DlglIZ2fwbDY3XR6t.jpg

Pobierz
  • 2