Wpis z mikrobloga

**Nowy początek? - część druga** #lacunafabularnienewbristol #lacunafabularnieczarnolisto #lacunafabularnie

-------------------------------------------------

- Siad! Podaj łapę! ... Dobrze, grzeczny kotek!

Ludolf poczochrał po głowie gigantycznego kota, którego rozkoszne mruczenie mogło wprawić w przerażenie niezaznajomionego z tym dźwiękiem turysty. Naukowiec nie zarzucił ciężkiej pracy mimo powolnej utraty wzroku. Oswojenie wielkich kotów kosztowało go dziesięc lat życia i co najmniej pięciu asystentów, jednak Wielkie Koty Lacunoidy stały się kolejnym wielkim dziełem jego życia. Ludolf na swojej ścieżce poznał setki osób i gdyby zapytać ich wszystkich co najbardziej zapadło im w pamięć na temat Ludolfa, zapewne powiedzieliby radość z życia, pasja i niesłabnący optymizm. Jako jeden z niewielu ludzi żyjących w tamtych czasach, Ludolf mógł z czystym sumieniem powiedzieć "Czuję się spełniony"/

* * *

- Zdradzić Ci pewną tajemnicę synku? - zapytał Sam
- Tak naprawdę masz na imię Nick?
- Nie... to znaczy nie do końca, nie o to mi chodzi - zmieszał się Anglik - ten pomnik wykułem ja!
- Sam?
- Nie, Nick... A że ja sam? Kilka osób mi pomogło, ale kto by tam pamiętał - machnął ręką ojciec. - Poszło mi bardzo sprawnie i na szczęście przetrwał całą tę powstańczą zawieruchę. Dobrze że wykułem go poza miastem.

Sam O'War wraz z synem oglądali z wysokości zachodnią część Costa Amarela. Po żółtych i czerwonych roślinach nie było już ani śladu. Nowe Porto Argos z kolei było niemal trzy razy większe niż osada, którą on pamiętał sprzed kilkunastu lat.

- Tato, a skąd wiedziałeś, co chcesz w życiu robić?
- Dlaczego pytasz?
- Bo ja... bo ja sam nie wiem.

Mężczyzna nachylił się nad swoim dzieckiem i pogładził je po głowie.

- Niezależnie, czy będziesz chciał zostać duchownym, czy rzemieślnikiem, czy po prostu wykuć zajebiście wielki pomnik w skale... pamiętaj jedno - niektóre odpowiedzi przychodzą do nas nagle, znienacka. Do Ciebie też kiedyś przyjdą.

Następnie wskazał ręka synowi nadpływający z północy olbrzymi metalowy statek, wpływający do portu.

- To nasz statek. Jutro wracamy do mamy. Chcesz jeszcze coś zobaczyć na wyspie?
- Chcę tutaj z tobą posiedzieć tato.

Męzczyzna uśmiechnął się i obaj podziwiali gasnący w mroku port.

* * *

Laurence obudził się jako pierwszy. Ostrożnie wysunął się z bogato zdobionego łoża spomiędzy dwóch śpiących nagich kobiet, założył spodnie i udał się na taras. Apartament wykuty w skale wodospadu był jego oczkiem w głowie i choć ciasny i nieco wilgotny, to był jego ulubionym miejscem schadzek. Czasami żałował, że większość jego majątku stanowił ogromny dom, w którym nie lubił zbyt często przebywać. Apartament w skale przypominał mu jego własne kopalnie, które wiele lat temu zakładał na terenie Lacunoidy, a które teraz przynosiły mu ogromne pieniądze, z których większość oddawał na cele naukowe i charytatywne. Z tarasu obserwował tętniący życiem jeden z targów w osadzie. W pewnym momencie poczuł delikatne dłonie na swoich ramionach.

- Wracasz jeszcze do nas? - usłyszał miękki głos za sobą.

Laurence uśmiechnął się, po czym zniknął w głębi groty.

* * *

Tehnokratus zwykle nie miał problemów w odnajdywaniu się w nowej rzeczywistości. Zwykle jednak udawało mu się podporządkowywać lokalne społeczności. W Lacunoidzie było jednak inaczej. Choć jego bank prosperował coraz lepiej, nie udawało mu się istotnie wpływać na losy osady, która rozwijała się tak jakby obok niego, idąc swoim własnym torem. Pozostawiony na uboczu Tehnokratus postanowił porzucić politykę i skupić się na tym, na czym znał się najlepiej.

Jego tiramisu było absolutnym hitem w osadzie i obowiązkowym punktem wszystkich kupców i podróżników, odwiedzających Lacunoidę. W specjalnie przygotowanej gablocie znajdowały się kawałki ciasta wraz z niewielkimi tabliczkami, na których były wypisane różne imiona: Horatio Hornblower, François de la Gregua, Mateo Cortez, Xantus, Paulin Devillers, Joseph Slant, Hoschea von Goldberg, Ezekiel Romanow, Gabriela Cobblepot-Goldenfield, Gardło Sobie Podrzynam Esteban. Dla nich wszystkich Tehnokratus przygotował po kawałku swojego ciasta, jednak żadna tych osób nie zjadła swojej porcji. Wiecie dlaczego?

* * *

- Znowu wygrałem! Niech mnie, mieć takie szczęście to... to trzeba być mną! - ucieszył się Wolek
- Panie Merze, to już będzie szesnasta kadencja...
- Bo wygrywam wtedy, kiedy tego potrzebuję!

Osadnikom najwyraźniej taki stan rzeczy odpowiadał. Bo choć wały przeciwpowodziowe dawno nie były umacniane, wozy kupieckie często przewracały się przez wypadanie z kolein, to jednak osada rozwijała się w dobrym kierunku, a Wolek był w stanie wydutkać wszystkich swoich politycznych oponentów bez odwoływania się do oszustw wyborczych. Tak przynajmniej twierdził sam Wolek i jego otoczenie.

Baron de Rivaux odwiedzał w osadzie swojego serdecznego przyjaciela i od niedawna również krajana co najmniej raz do roku, dbając w ten sposób o kontakt kulturalny osady z Europą. Szczodre sumy, które baron zostawiał przy każdej swojej wizycie w zamian za obrazy tworzone przez lokalny Klub Akwarelistów zawsze stanowiły znaczącą część budżetu osady.

* * *

Grégoire "Grondement" Dubois pozostawał dla wielu osób postacią tajemniczą. Choć wiele osób pamiętało go ze wspólnych przygód, to mało kto był w stanie powiedzieć o nim coś więcej. Zawsze chętny do pomocy innym sam nie uzewnętrzniał ani swoich pragnień, ani swoich uczuć.

W swoim życiu wielokrotnie narażał się na niebezpieczeństwo, polował na niebezpiecznych ludzi, sam był celem polowań innych. Lacunoida stała się jego oazą spokoju, miejscem gdzie mógł się oddać rozwijanej pasji, jaką było malarstwo. Odnajdując spokój, odnalazł swoje prawdziwe, wewnętrzne "ja". Jego ostatni obraz "Spełnienie" został zakupiony przez barona de Rivaux za niebagatelną sumę 3 500 funtów, którą w całości przeznaczył na rozwój miejscowej akademii. Grégoire uważał, że jego życie było dobre. Pragnął, by następne pokolenia miały jeszcze lepiej.

* * *

Serdeczna współpraca - pierwsza zasada, która wyprowadziła Giuseppe Bianco na szczyty. Wiedząc, że Lacunoida jest zbyt mała na jego ambicje, przeniósł większość swoich operacji do Eau Rouge. Sprytnymi zagraniami szybko podporządkował sobie miejscową władzę cywilną, zostając faktycznym gubernatorem całej prowincji.

Delegowanie odpowiedzialności - sprawne zarządzanie imperium nie mogło odbywać się jednoosobowo. Umiejętność dobierania sobie współpracowników pozwoliła Giuseppe zbudować efektywny system zarządzania, który kopiowały inne organizacje.

- To dwie zasady, a mówiłeś tato że są cztery.
- Tak, trzecia to: Nigdy nie zdradzaj wszystkich swoich sekretów.
- A czwarta?
- ...

* * *

John Whiteflag był świadomy, że w swoim życiu przekraczał granice ludzkich możliwości niejeden raz. Wiele uchodziło mu płazem, o co do losu miał pretensje, jednocześnie czując wdzięczność. Kto wie, jak wyglądałaby jego przyszłość, gdyby nie zdecydował się porzucić swojej ścieżki i ochronić osobę, której życie znalazło się w poważnym niebezpieczeństwie.

Krótko po upadku powstania w Porto Argos John opuścił Lacunoidę wraz z Katarzyną Lepkie Rączki. Pozostawili swoje interesy w rękach zaufanych ludzi, a sami zniknęli na wiele lat w obawie przed angielskim wywiadem.

Dopiero rok po angielskim zamachu stanu i śmierci Jerzego III oraz kanclerza Pryce'a zdecydowali się wrócić do Lacunoidy wraz z trójką dzieci i pod nowymi nazwiskami. Mer Wolek zadbał o anonimowość rodziny w osadzie, a para spędziła resztę swojego życia we wspólnym szczęściu, doczekując się ośmioro wnucząt i dożywając sędziwego wieku. Razem.

* * *

Staholomili dość szybko zorientował się, jak chłonny jest cały rynek towarowy Riwonii. Podejmując kolejne duże ryzyko w swoim życiu zapożyczył się trzy pokolenia do przodu, by otworzyć własną kompanię handlową. KHS bardzo szybko stała się poważnym graczem na rynku, a dzięki współpracy z Asbjornem i czterema komandorami, bohaterami legendarnego przejęcia Cytrynowego Slanta, zapewnił sobie i swoim interesom bezpieczeństwo operacyjne. Budowa imperium handlowego pochłonęła niemal całe jego życie, znalazł jednak czas i na założenie rodziny.

Mimo posiadania bajecznej fortuny, większość czasu spędzał w pizzerii "Padre" w Lacunoidzie, którą założył jego syn. Recepturę tworzenia doskonałego ciasta starał się przekazać również najmłodszemu pokoleniu.

- A soli tylko trochę, bo inaczej będzie paskudne!
- A zjesz ją nawet jeżeli mi nie wyjdzie?
- Oczywiście wnusiu - uśmiechnął się Staholomili
- Dziękuję Dziaduniu!
- Lubię jak mnie tak nazywasz.

-------------------------------------------------

KONIEC
lacuna - **Nowy początek? - część druga** #lacunafabularnienewbristol #lacunafabularn...

źródło: comment_HlyDKUGmibqqlRqHigjseJHWGRh1Fiyz.jpg

Pobierz
  • 25
Dziękuję wszystkim, którzy wzięli udział w tej półtoramiesięcznej przygodzie (bo to po raz kolejny było coś więcej niż tylko gra). Wiele wątków pozostało niedopowiedzianych, wiele w ogóle nie zostało użytych, mam jednak nadzieję że przez cały ten czas bawiliście się równie dobrze jak ja.

Nagrodą-niespodzianką dla osób, które dożyły zakończenia przygody oraz spełniły wszystkie Cele i Ambicje jest liczony podwójnie głos w głosowaniu na temat następnej przygody, którą rozegramy na przełomie czerwca
Ja też ogromnie dziękuję za grę. Myślę, że akcje indywidualne i postawienie graczom celów wniosły rozgrywkę na zupełnie nowy poziom, Georgetown przez te półtorej miesiąca wręcz tętniło życiem. Świetnie się bawiłem śledząc zwroty akcji, czytając Twoje klimatyczne wpisy i wszelkie roleplaye innych graczy. Szczególnie mocno dziękuję stałym i doraźnym członkom Gildii Niewidzialnej Ręki
Nie sposób wymienić wszystkie dobrze odegrane postacie, nawet nie będę próbował bo z pewnością kogoś pominę. Sam nie poświęcałem
@lacuna: dzięki za kolejną grę L! Może nie była tak konfliktowa, pełna wzajemnego wkurzania się i wojny na memy, ale i tak było super!
Kolejne pokolenie Gregua padło na placu boju na koniec gry, no cóż. Taka widać rola! =D

A gdzie teraz? Powrót do Skandynawii? Krzyżacy w Polsce? Samuraj?
Gdziekolwiek to i tak będzie super ;) !
Dzięki wszystkim! Discord najlepszy xd
@lacuna Dziękuję za grę. Szkoda tylko że znowu jak zacząłem wczuwać się w postać i przymierzać się do realizacji celu który postawiłem sobie na początku gry nastał koniec...


Jak zawsze ilość wątków, mnogość spisków, prób zamachu stanu i innych, oraz próba ich rozgryzienia, rozplanowania i realizacji przy tym swoich celów sprawiła mi ogromną frajdę i myślę że nie tylko mi.

Dziękuję również discordowi gdzie śmieszkom, rozmowom, knuciom intryg i innym nie było
via Wykop Mobilny (Android)
  • 11
@lacuna: Dzięki za grę! Czyżby obecność graczy w Georgetown I okolicy było wyznacznikiem końca gry? ;-)

Bardzo fajnie się grało, szczególnie przez mechanikę zadań indywidualnych i grupowych, co pewnie zjadło ci mnóstwo czasu, za co szacunek wielki! Czekam na następne przygody, miło słyszeć że pomniki przetrwały.

Dzięki też Akwarelistom za zaangażowanie i współpracę, założenia były, ale najważniejsze że udało nam się utrzymać w grupie i daliśmy radę.

Dzięki też pozostałym za
via Wykop Mobilny (Android)
  • 11
@lacuna: Gra naprawdę fajna, w pewnym momencie przestałem liczyć upływający czas, kilka kwartałów i z kwietnia robi się maj( ͡º ͜ʖ͡º)

Same mechaniki były dużo lepiej skonstruowane niż w Krucjatach, akcję indywidualne/grupowe oraz przestępcze pozwoliły popuścić wodze fantazji, tak samo RP, jestem pewien, że odniesienia do pasztecików, Dziadunia czy INT9 pojawią się. Liczę na jak najszybsze rozpoczęcie nowej przygody
@lacuna: emocje które towarzyszyły w tej grze były niesamowite, dziękuję!
9int Samuel na zawsze w moim serduszku, serdeczne podziękowania dla ludzi ze straży, w tym dla @Lisaros za spisek, który my próbowaliśmy kontrować, spędziliśmy nad tym kilka godzin, i była to super zabawa! :D
@William_Adama za Osadników którzy mimo że się nie przyjęli to się jednak przyjęli xD
@TynkarzCzwartejSciany za działania gildii w początkowej fazie gry
@Kroomka za szerzenie prawdy o