Wpis z mikrobloga

Często powtarza się, żeby uważać, czego człowiek sobie życzy. Ostrożność szczególnie trzeba zachować w przypadku spotkania z dżinnem. Mają oni nieprzyjemną tendencję do nazbyt dosłownego i precyzyjnego wykonywania poleceń.

Efekt motyla też należy brać pod uwagę, bo w dziewięciu przypadkach na dziesięć to on wywołuje największy chaos.

Zdarzyło się pewnego razu, że pewien lewicowy wege idealista, z pochodzenia słoik, z zawodu korposzczur na Mordorze trafił na lampę dżinna podczas porannego briefingu. Ponieważ gonił deadline a bał się fakapu, poprosił o dodatkowe nadgodziny na wykonanie zadania.

I dżin mu je dał. W postaci przyśnięcia w kiblu kiedy wszyscy wychodzili na firmowy event integracyjny.

Drugim życzeniem było spotkanie kobiety swojego życia. I faktycznie, raz ją spotkał i mimo pisania na spotted nie udało mu się jej nigdy więcej odnaleźć.

Biedny korposzczur pomyślał, że może chociaż ostatnie życzenie powinno przynieść korzyść światu. Ponieważ nienawidził komercjalizacji współczesnego świata poprosił, by reklamy mówiły tylko i wyłącznie prawdę.

Dżin kiwnął z szacunkiem głową, pstryknął palcami by wykonać życzenie i zniknął z cichym pyknięciem.

Od tej pory faktycznie biel była jeszcze bielsza, aż do poziomów oślepiającej i wypalającej gałki oczne überbieli. Faktycznie LOTem było bliżej, co powodowało niezręczne naprężenia i fałdowania skorupy ziemskiej. Faktycznie świstak siedział i zawijał czekolady w sreberka i rzeczywiście Kama powodowała, że serce zmieniało się w dzwon. W tym przypadku na szczęście obeszło się bez ofiar śmiertelnych, bo dawno została wycofana ze sprzedaży.

Problemem okazało się, że faktycznie picie mleka powodowało stawanie się wielkim a żubr był tuż za rogiem. Każdym rogiem, co spowodowało załamanie nerwowe u człowieka odpowiedzialnego za zliczanie populacji tych pięknych ssaków.

A Red Bull faktycznie dodawał skrzydeł. Wszystkiemu, z czym wszedł w kontakt.

O ile więc podpaski ze skrzydełkami miały po prostu więcej skrzydełek, podobnie jak okładki książek to już wyrastanie skrzydełek grillowanym w majówkę skrzydełkom było dość niepokojące.

Podczas rozmaitych imprez odnotowano to samo niepokojące zjawisko. Kierowcy, którzy alkohol zastępowali Red Bullem i nieopatrznie rozlewali go, dodawali tym samym skrzydeł popielniczkom. Te, o ile były na zewnątrz, na imprezach z grillem czy przy palarniach, po prostu odlatywały, czasami tylko wpadając na spanikowanych ludzi i posypując popiołem ich głowy i jedzenie.

W gorszej sytuacji były popielniczki, które skrzydeł dostały w zamkniętych pomieszczeniach. I te proste ceramiczne i szklane, i te z Rzymu w kształcie Koloseum, i platerowane z innych miast, popielniczki w kształcie czaszek, kotków i ze znakiem Polski Walczącej, popielniczki-słoniki i świnki, małe, średnie, ciężkie albo marynistyczne, wszystkie one wpadały w panikę i obtłukiwały się o ściany, rozpaczliwie trzepocząc swoimi skrzydełkami. I rozbijały ekrany telewizorów i telefonów, rozcinały łuki brwiowe i nie dawały się złapać nawet jak ktoś wszedł na stolik albo krzesło i tak śmiesznie podskakiwał w nerwach.

Wreszcie jednak udawało im się znaleźć drogę na wolność - zazwyczaj przez szybę w zamkniętym oknie.

Zaniepokojony tymi wydarzeniami premier w orędziu do narodu ogłosił delegalizację wszelkich produktów, które kiedykolwiek reklamowano w sposób zagrażający stabilności rządu. Copywriterzy zostali objęci egzaminem państwowym, a każde nowe hasło reklamowe było badane przez specjalnie powołaną państwową komisję.

Koniec końców obronną ręką z całej sytuacji wyszli wyłącznie szklarze, którym uciekające z domów skrzydlate popielniczki zrobiły całkiem niezłą koniunkturę na rynku.

Znalezione na FB.

#pasta #heheszki