Wpis z mikrobloga

Boże, niektórzy #kierowcy to... eh.

Od razu zaznaczę, że nie mam możliwości parkować na posesji, wobec czego przeważnie parkuję na wydzielonym w tym celu parkingu wzdłuż jezdni. Jest to jednak centrum i często nie ma gdzie stanąć, wobec czego mam taką umowę z sąsiadką, że w razie czego, mogę parkować na podjeździe do jej posesji - ona nie ma auta w tej chwili, ale ma bramę i do niej zrobiony szeroki i długi podjazd, że jak wjadę, to nie zablokuję nikogo, a do tego piesi mają swoje potrzebne 1,5 m ¯\(ツ)_/¯
SM się nie przyczepia, bo sąsiadka wyraziła zgodę i zawsze potwierdza, że mogę jej, hehe, blokować wyjazd (dla, hehe, nieistniejącego auta) xD

Akcja właściwa: podjeżdżam dziś pod swoją miejscówkę i co widzą moje oczy? Otóż na jezdni (tam gdzie nie ma wydzielonej strefy, wręcz jest zakaz parkowania) stoi dostawczak z kierowcą w środku. Niemniej dupsko dostawczaka blokuje częściowo podjazd. Wobec tego wjeżdżam na chodnik PRZED dostawczakiem i wrzucam wsteczny, żeby sobie wycofać po chodniczku aż do podjazdu. I w tym właśnie momencie facet otwiera drzwi dostawczaka, jednocześnie blokując mi przejazd.

Nie, to nie jest tak, że "może mnie nie widział", albo "nie wiedział co chcę zrobić". Po prostu chyba z głupoty albo złośliwości mnie przyblokował. I to dwa razy.
Stawiam na głupotę, bo stał na zakazie (chociaż niby był w środku i w każdej chwili mógł odjechać...).

Też nie jest to najmądrzejsze z mojej strony - cofać po chodniku - niemniej w przeciwieństwie do zakorkowanej ulicy, chodnik był pusty ¯\
(ツ)_/¯ a i moja wina mniejsza, bo ja stając na podjeździe sąsiadki przynajmniej nikomu nie wadzę i nie blokuję...

#gorzkiezale #rozowepaski #parkowanie
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach