Wpis z mikrobloga

Pożalę się trochę jak #przegryw w kwestii #zwiazki i #feels

Wiecie co? Oglądam sobie właśnie 2 odcinek 4 sezonu "Better Call Saul" na #netflix i widzę tą Kim, która swoje wie, swoje myśli i... docenia Saula. Więcej - walczy o niego u innych. Jest taka scena, kiedy wykrzykuje Howardowi w twarz jego głupotę względem Jimmiego, który jest po prostu... naiwny i ma dobre serce, mimo tego, że jest także cwany. Ale Kim zależy na nim i walczy o niego, ponieważ wie, jakim Jim jest dobrym człowiekiem, który był kopany przez najbliższych.

Wspominam sobie moich dziadków - jedyne małżeństwo w mojej rodzinie, które naprawdę mogę podziwiać. Kłócili się w zasadzie codziennie. Dziadek - umysł ścisły, choleryk. Babcia - humanistka, władcza, trzymająca go pod butem. Kłócili się o wszystko - polityka, obiad, kolacja, fakty naukowe, wszystko. Ale przetrwali razem 50 lat, aż do śmierci dziadka. Walczyli - każde z nich walczyło na równi o tą ich miłość.

Tak sobie patrzę na moje życie uczuciowe... nie zrozumcie mnie źle - nie mam teoretycznie na co narzekać. Miałem wiele kobiet, niektóre nawet trafiały się podwójnie. I to było super. I jest super. Fajnie mieć jakieś powodzenie. Ale... dobiegam trzydziestki i zdaję sobie sprawę, że nigdy nie miałem związku, w którym jakaś kobieta tak naprawdę by o mnie tak walczyła.

Myślę, że jest trudno w tym temacie - w kwestii związków właśnie. Patrzę na nieudane małżeństwo moich rodziców i to, co sobie zrobili i patrzę na to, co się stało w moim pokoleniu - wszystko jest teraz tak łatwo dostępne, że kiedy trzeba walczyć, ludzie odpuszczają, bo wiedzą, że wkrótce dostaną kolejną fajną relację - i kiedy tam trzeba będzie walczyć, będą mogli się znów ewakuować.

Nie mówię tu tylko o #rozowepaski - myślę, że to dotyka nas wszystkich. To się chyba nazywa klęska urodzaju.
  • 9
@Cedrik: Wiem o czym mówisz... Ciężko jest, gdy jedna strona wkłada znacznie więcej niż druga. W dzisiejszych czasach idealizmu, egoizmu i hedonizmu ciężko znaleźć prawdziwą drugą polówkę, która ma podobne podejście do najważniejszych kwestii.
@Cedrik: Mam podobne spostrzeżenia co do obecnej rzeczywistości. Ta mnogość wyboru wszystko niszczy. Ewolucja po prostu nie nadąża za zmianami, które sami wprowadzamy i zaczynamy się gubić, bo to zbyt krótki czas, żeby się zaadaptować. Mało kto potrafi zachować trzeźwy umysł, ba, trzeba trafić na osobę która takie trzeźwe myślenie zachowała i zamiast listy wymagań zrobi listę rzeczy do zrobienia wspólnie.
#!$%@? się to wszystko, myślę, że nie za naszego życia,
@Cedrik: Ja też mam w rodzinie takie pary, ale w ich przypadkach to akurat wynika, w głównej mierze ze szczerej wiary i dostosowywania się do zasad biblijnych. Jeśli ktoś nie jest religijny tylko na pokaz, to faktycznie wiara zmienia w jego życiu podejście do wielu spraw, również związkowych.
patrzę na to, co się stało w moim pokoleniu - wszystko jest teraz tak łatwo dostępne, że kiedy trzeba walczyć, ludzie odpuszczają, bo wiedzą, że wkrótce dostaną kolejną fajną relację - i kiedy tam trzeba będzie walczyć, będą mogli się znów ewakuować.


@Cedrik: A później budzą się i zdają sobie sprawę, że poza pracą właściwie nic nie mają- bo nie walczyli o przyjaźń i miłość. Próbują szukać pomocy, ale w społeczeństwie
@Cedrik Widzisz, ja ze wzajemnością doświadczyłem takiego wsparcia od mojej pierwszej dziewczyny. Kochaliśmy się bardzo, byliśmy razem 7 lat. Tylko co z tego, skoro wspólnie byliśmy tak #!$%@? przez przeżycia z dzieciństwa, że potrafiliśmy się niesamowicie boleśnie krzywdzić?
Ona border, ja depresja i brak wiary w siebie (udało mi się obie rzeczy pokonać, a co u niej, to nie wiem os półtora roku). Gdy coś się działo to skakaliśmy za sobą wręcz
@Cedrik dzisiejsze czasy to też trzymanie się więcej niż jednej gałęzi ;) - jeśli wiesz co mam na myśli.
Po co skupiać się na jednej znajomości skoro można mieć ich więcej, a dodatkowo jeszcze mieć dla siebie z tego profit.