Wpis z mikrobloga

Jestem jednym z młodych, którzy przy wyborze zawodu odpadli na "negatywnej selekcji".
I nie żałuję. Zostałem zawodowym korepetytorem i realizuję się mniej więcej w nauczycielstwie. Do tego czasem jako osoba z zewnątrz wspieram szkoły. Mniej więcej pół roku po zakończeniu studiów zacząłem zarabiać 1.5-2 razy więcej (w zależności od miesiąca) niż nauczyciel o najwyższym stopniu awansu zawodowego.

Z ciekawostek:
1. Nie biorąc na siebie etatu w szkole (czy to publicznej, czy prywatnej) bardzo łatwo zostać #nauczyciel15k.
Nawet słabemu nauczycielowi łatwo utrzymać bazę klientów, bo rynek jest nienasycony, a do tego ciągle psuty przez niekompetentnych studentów liczących na łatwy zarobek.
Korepetycje już dawno przestały być sposobem na "dorobienie" a zaczęły być poważnym biznesem.
Radzenie nauczycielom by "dorabiali po godzinach na korepetycjach" jest na takim samym poziomie co śmianie się z milionera, że "po godzinach" kosi miejskie trawniki za darmo.
Każdy ma prawo robić na dwa etaty. Nie każdy ma do tego zdrowie.
2. Przy realizacji projektu unijnego w szkole osoba z zewnątrz dostaje dwukrotnie wyższą stawkę za godzinę zajęć, niż nauczyciel ze szkoły w ramach tego samego projektu.
3. Pracując na rynku korepetycyjnym nie tylko klienci weryfikują ciebie, ale również ty klientów. Nie jesteś skazany na pracę latami z uczniami posiadającymi poważne defekty wychowawcze.
4. Praca indywidualna i w małych (<10 osób) grupach jest dużo lżejsza dla nauczyciela od pracy w grupach szkolnych. (nawet zakładając brak defektów wychowawczych w dużej grupie). Co więcej dużo bardziej efektywna dla ucznia.
Mam wrażenie, że żaden nauczyciel by nie protestował przy propozycji "zwiększyć pensum" pod warunkiem "ograniczyć maksymalną liczbę uczniów w grupie do 15 osób". Do tego bez straty w przyswajanej wiedzy przez uczniów można by zmniejszyć wymiar godzin pracy ucznia w szkole.
5. Oba zawody - korepetytor i nauczyciel bardzo cierpią z powodu braku sensownej weryfikacji jakości pracownika.
W korepetycjach panuje dziki kapitalizm i absolutny brak kontroli. Jak szukałem pracownika, który odciążyłby mój grafik na rozmowy kwalifikacyjne zgłaszały się osoby, które przyznawały "że chcą poprawić maturę z matematyki, to przy okazji powtarzając mogą kogoś pouczyć".
W nauczaniu - głęboka komuna, dużo ważniejszy jest staż pracy, niż jej jakość. Do tego negatywna selekcja: na start darmowe półroczne praktyki; status półdarmowego 'stażysty', który niezależnie jak ciekawie będzie prowadził zajęcia poleci pierwszy przy redukcji zatrudnienia, bo uczy krócej, niż typowy "lektor podręcznika". A jak nie poleci dostanie w końcu swoje wymarzone 2.300 na rękę...

#nauczyciele #szkola #strajknauczycieli
  • 1
  • Odpowiedz