Wpis z mikrobloga

Nic dodać, nic ująć. Z FB Igora Isajewa:

Dziś przebywający w Polsce białoruski polityk Michaił Miasnikowicz odwiedza podlaską wioskę Zaleszany, gdzie w 1946 r. kilkanaście prawosławnych mieszkańców zabił oddział Rajsa „Burego”.

Żeby uświadomić cały koszmar sytuacji, zacząłbym od wyjaśnienia — kim jest Miasnikowicz. Jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych po Łukaszence białoruskim politykiem i jednoczenie nikim. Byłym premierem, zdegradowanym w 2014 r. do stanowiska marszałka Rady Republiki Zgromadzenia Narodowego Republiki Białorusi (wiedzieliście, że na Białorusi jest parlament? że ma dwie izby? to właśnie jest ta wyższa).

Miasnikowicz to polityk od gospodarki, ma stopień doktora nauk ekonomicznych i biografię sowieckiego nomenklaturowca. Tacy jak on mieli w latach 80ch budować nowy gorbaczowski Związek Sowiecki, ale Gorbaczow przegrał i Miasnikowicz budował [post]sowiecką Białoruś. Wypowiada się nudnie i niepolitycznie, powtarza cyferki i cyferki o sukcesach gospodarczych, jedyna riposta, z której zasłynął — to pytanie pod czas odwiedzin zajęć z języka angielskiego: „How are you, dzieci?” („We are very much!” — odpowiada w imieniu „dzieci” nauczycielka).

Słynie z tego, że ma dobre kontakty z Moskwą i wypowiada się za ścisłym sojuszem państw posowieckich.

Jak i w przypadku każdego człowieka z takim CV ważne jest nie to, co robi publicznie, a to, czego nie robi.

A więc nigdy jako polityk nie wypowiedział się o Kuropatach — miejsca masowych grobów ofiar represji stalinowskich pod Mińskiem. Liczba grobów i skala morderstw „obudziła” pod koniec lat 1980ch Białoruś, najbardziej „śpiącą” z republik ZSRR. Kiedy Łukaszenka przyszedł do władzy w 1994 r., przyjmując wówczas do swojej drużyny Miasnikowicza, władze zrobiły wszystko, żeby symbolicznie „zgwałcić” Kuropaty. Budowały na ich terenie obwodnicę. Budowały drogie osiedle dla urzędników.

W ostatnich latach dokładnie na ziemiach memoriału wybudowały centrum rozrywkowe i biznesowe. Kiedy obrońcy memoriału urządzili protest, zaatakowali ich nieznani sprawcy wykrzykując: „Chwała Rosji!” i „Biała rasa!” [sic!].

Michaił Miasnikowicz, jak i inni najważniejsi politycy państwowi Białorusi, milczeli. Miasnikowicz nie pojechał też do Kuropat, kiedy w Mińsku w 2016 roku gościł jego polski odpowiednik Stanisław Karczewski. Marszałek Senatu złożył wieńce w towarzystwie Adama Andruszkiewicza, wskrzesiciela polsko-białoruskiej grupy parlamentarnej (na zdj.).

A więc ten Michaił Miasnikowicz postanowił się po raz pierwszy w życiu upomnieć się o prawdę historyczną w związku z narodem białoruskim. Zapewne powie odmieniając przez kilka przypadków „zginęli dlatego, że byli Białorusinami”, jak to zrobiła w Zaleszanach pod koniec stycznia delegacja z białoruskiego konsulatu. Nie padnie wprost, z czyich rąk zginęli i co się teraz odbywa w Hajnówce. Białoruś nie broni swojej mniejszości, tylko miękko zaznacza terytorium.

Ale Polska oddaje to terytorium wraz z własnymi obywatelami. Skazując ich na to, że będą jeszcze gorzej oskarżani przez narodowców o „mentalne utożsamianie z obcym państwem”. Polski marszałek do Zaleszan nie udał się tak samo, jak białoruski nie pojechał do Kuropat.

I to jest skutek polskiej polityki wschodniej i historycznej. Państwo polskie po raz kolejny oddaje własnych obywateli obcym, żeby potem tu, na własnym terenie, tych obywateli poniżać.

Tym bardziej polskie społeczeństwo ma pokazać solidarność z prawosławnymi mieszkańcami Podlasia. Oddanie ich białoruskim urzędnikom jest tak samo groźnie, jak i polskim nacjonalistom. Zaprotestujmy razemprzeciwko marszowi nacjonalistów w Hajnówce 23 lutego: https://bit.ly/2BAvvu1

#polityka #podlasie #bialorus #buryniejestbohaterem #hajnowka
Andreth - Nic dodać, nic ująć. Z FB Igora Isajewa:

Dziś przebywający w Polsce biał...

źródło: comment_hJmMzFu76iGvyoppAkMPrVYpnaHbRjv8.jpg

Pobierz