Wpis z mikrobloga

#apexlegends

I cyk wygrana. Mimo #!$%@? początku gdzie 2 randomy zginęły i ich musiałem ożywiać to potem poszło jak z płatka, pełna koordynacja bez żadnych słów i minimalne pingi. Campowaliśmy elektrownię gdzie akurat się okazało zrobiło się centrum ringu na koniec. Każdy obstawił jedno wejście i tylko pingował przeciwników w oddali ale nie oddając strzałów i zdradzając pozycji. Jakby czytali w moich myślach. 2 składy które zostały nie miały szans nas podejść. Chyba najprzyjemniejsza gra z randomami jaka mi się trafiła w ogóle nie tylko w Apexie. Najlepsze że każdy pewnie ma jakąś historię z tej gry którą wspomina z rozrzewnieniem
  • 4
@Nitoslaw: A po #!$%@? mam latać jak głupi jak akurat się zdesantowaliśmy w miejscu gdzie się ring zacieśniał? Reszta się powyżynała w międzyczasie i na końcu już było łatwo. Główna akcja była na początku gdzie typ się odłączył i zginął więc musiałem go respić a potem zginął drugi bo został sam. Potem się nic nie działo, jak 2 grupy się strzelały to po co się ujawniać? XD Najgorsze podejście to jest