Wpis z mikrobloga

BYŁAM!!!

Tak na wstępnie - z kilku komentarzy wywnioskowałam, że niektórzy przez "zdjęcie z siłowni" zrozumieli słit focię z lustrze i te osoby niestety muszę rozczarować. Jestem na to chyba trochę za stara ( ;) ) a celem tej obietnicy było i lepsze zmobilizowanie się i udowodnienie wszystkim z tagu #wychodzimyzprzegrywu, że naprawdę można się czasem przekroczyć. Tylko tyle. No więc zgodnie z obietnicą wrzucam.

Wiem, że dla większości z Was to pewnie nic specjalnego. Żadne to osiągnięcie i nic trudnego, tak pójść i poćwiczyć. Szanuję to, że dla Was nie. Sama potrzebowałam na to 1,5 roku.

I wiecie co?

Tak, dobrze myślicie. Chce mi się z siebie śmiać. I może zacznę od tego, co się NIE wydarzyło.
1. Nie zrezygnowałam tuż przed wejściem.
2. Nie umarłam w śluzie (#klaustrofobia here)
3. Nikt po wejściu nie rzucił się na mnie krzycząc "gleba!" i skuwając kajdankami.
4. Nic nie spadło mi na głowę.
5. Nikt nie wytykał mnie palcami, nie śmiał się, nie pouczał, nikt mi się nawet nie przyglądał.
6. Nie przetestowałam wszystkich maszyn.
7. Nie zrobiłam pełnego hiper-poprawno-całościowego treningu rozpisanego przez trenera z milionem certyfikatów, a jednak nikt nie umarł.

Co się wydarzyło:
1. Udowodniłam samej sobie, że kurde, jak chcę, to potrafię. I że bój się i rób, do cholery.
2. Udowodniłam sama sobie, że jestem pełnoprawnym obywatelem świata i mogę korzystać z tego, co ma do zaoferowania (wiem, że dla większości z Was to abstrakcja co teraz napisałam, ale ten punkt dedykuję ludziom z niskim poczuciem własnej wartości, pozamykanym w domach i z lękami).
3. Wyszłam ze strefy komfortu, do strefy rozwoju. Czuję się psychicznie silniejsza, niż rano.
4. Poćwiczyłam sobie, spaliłam z 15 kalorii i mam poczucie dobrze spędzonego dnia.
5. Po siłowni wyciągnęłam znajomego na basen i saunę! :D

Nie wszystkie sukcesy kończą się oklaskami i fanfarami. Są też takie malutkie, po których ma się ochotę przytulić samego siebie. I to właśnie dla mnie taki sukces.


Dzięki za słowa wsparcia. Potrzebowałam ich i zastosuję się do Waszych rad. Nie mogłam tylko odpuścić. Poćwiczę trochę sama, potem jakieś zajęcia grupowe, myślę też o zwróceniu się po wsparcie do jakiegoś trenera. Znam siebie, wiem, że miewam słomiany zapał, dlatego już mam kilka pomysłów na to, jak robić sobie motywację. Trzymajcie kciuki.

PS. I jeszcze wymyśliłam takie #glupiewykopowezabawy w temacie, ale o tym jutro. Dobrych snów Mirko.

#silownia #mirkokoksy
nvmm - BYŁAM!!!

Tak na wstępnie - z kilku komentarzy wywnioskowałam, że niektórzy ...

źródło: comment_dnJB20QIXXrWCWivcd40kkN7f7GrnxFc.jpg

Pobierz
  • 60
  • Odpowiedz