Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Cześć, Mirabelki i Mirki. Przepraszam, jeśli będzie to zbyt chaotyczny wpis, ale chciałem coś „głośno” przemyśleć.
Sytuacja klaruje się tak: jestem sobie prawie od dwóch lat z różowym, od ośmiu miesięcy mieszkamy razem. Trochę o mnie: jestem starszy od różowej o trzy lata, pracuję w it na stanowisku seniora, w zależności od miesiąca, wyciągam około 12-14k netto (chyba to istotne w tej historii). Różowa nie wie, ile zarabiam. Nigdy jej nie powiezialem, a sama nie ma odwagi zapytać. Przyznaję: to przeze mnie, bo zrobiłem chyba temat tabu z pieniędzy. Różowa zarabia - w zależności od miesiąca - około 2500-2900 na czysto (pierwsza poważna praca po studiach, blabla). Powiedziałem jej tylko, że w jej wieku zarabiałem 2200. O jej wynagrodzeniu wiem, bo chyba specjalnie zostawiła na kilka dni umowę w widocznym miejscu. Pewnie już ma dość tego milczenia z mojej strony. Mieszkamy w mieszkaniu kupionym przez moich rodziców, którzy przez wiele lat pokrywali wszystkie opłaty (zmieniło się to całkiem niedawno - wyprowadził się moj brat, który postanowił uniezależnić się od rodziców i zapragnęli tego samego z mojej strony). Nie chciałem, żeby różowa dokładała się do rachunkow, bo uznałem, że to mała kwota (góra 600 zł) i mieszkanie jest „moje”, i całkiem możliwe, że rodzice mi je podarują (coś tam kiedyś wspominali). Różowa oczywiście chciała płacić za mieszkanie od samego początku. Pierwsza to zaproponowała, ale ja odmówiłem.

Okej, to było jakieś tło, pozwalające Wam nakreślić moją sytuację. Teraz sedno: czuję, że jestem nie do końca dobrym facetem. Różowa naprawdę się stara: dom zawsze wysprzątany, obiad do pracy zrobiony, kolacja też często mega przygotowana. I tak dalej. Robi co może. Mimo tego, że nie zawsze ma czas. Zakupy też ogarnia (i to naprawdę często). Płaci za jakieś wyjścia też. I nawet nie ma nic przeciwko pokrywaniu rachunków typu ~120 zł w knajpie za wyżerkę. Albo zabiera na jakieś kawki i mniejsze jedzonko. Sporo też schodzi jej na dojazdy, bo pracuje poza miastem. Nigdy mnie o nic nie poprosiła. Zawsze płaci za swoje zakupy, czy nawet najmniejsze pieroly, typu drobne kosmetyki. Nigdy jej nie kupiłem nic do ubrania (tylko teraz w mikołajki bluzkę na siłownię) przez te dwa lata związku. Na jakieś okazje też się starała - zawsze wypasione prezenty, mimo, że miałem ostatnio trzy okazje w jednym miesiącu. I tak sobie ostatnio zacząłem myśleć, że te prezenty, które sobie dajemy, to w takim samym przedziale cenowym. Ona na to pracuje ze cztery dni, a ja może pół dnia góra. Sam nie wiem... Nigdy jej nie kupiłem żadnej bielizny. Nie powiem, ma dużo ładnych rzeczy. Jak tak patrzę na strony sklepów, to mnóstwo potrafią kosztować takie fatałaszki. Oglądałem ostatnio pasy do pończoch (nie ma, mówiłem jej, że chciałbym, żeby nosiła, a ona, że nie ma) i patrzę na ceny, a tu masakra. Z jedną czwartą wypłaty musiałaby wydać na coś takiego.... A to tylko jedna rzecz.

Od kilku lat nie była na wakacjach, bo albo pracowała albo nie miała dodatkowych pieniędzy na takie wydatki. A jak już, to kilka dni nad polskim morzem. Za granicą to była kilka lat temu, ale nie na wakacjach, tylko w pracy wakacyjnej. Ja jeżdżę ze znajomymi regularnie. Na nartach też nigdy nie była. Ja uwielbiam i jeżdżę co roku, zawsze za granicą. Jak ostatnio jeździłem to bez niej, bo nie miała tyle pieniędzy na sprzęt i w ogóle. Nigdy nie byliśmy razem na wakacjach, bo nie miała na to pieniędzy (niedawno skończyła studia i poświęcała najwiecej pieniędzy na rozwój). Nasi znajomi rozmawiali o jakichś tam planach, Chorwacja i te sprawy, a ja byłem głupi i nie widziałem, że biedna nie wie, co odpowiedzieć, kiedy pytali, czy my jedziemy. Było jej chyba wstyd, że jej nie stać, żeby za siebie zapłacić. A ja jej powiedziałem, że jak już będzie na poziomie, że będzie miała dylematy, czy kolejna para butów, czy narty, to już będzie mogła jeździć i się o nic nie martwić.

Mieliśmy czasem takie rozmowy, w których mówiła, że wolałaby być z kimś na swoim poziomie finansowym, że mogłaby pojechać nad morze, czy w góry i nie musiałaby patrzeć, jak siedzę ze znajomymi na drugim końcu świata i piszę jej „szkoda, że Cię tu nie ma”. Widzę, że jest jej czasem trudno. Kiedyś - po takim chodzeniu w „lepszych” alejkach w galerii i towarzyszeniu mi w zakupach, rozpłakała się w aucie, a ja byłem głupi i nie rozumiałem, że pewnie oglądała rzeczy, których nigdy nie będzie mogła mieć. A przynamniej nie w najbliższym czasie. Dla mnie to grosze, a dla niej pół pensji. Panie w sephorze mnie często atakują i pytają czego szukam (lubię sobie powąchać różne zapachy i lubię perfumy generalnie), i odpowiadam im, że nic, a ona jest tego świadkiem, i stoi obok. Pewnie czasem patrzyła na te wszystkie super fensi kosmetyki. Jak kupowałem z nią prezent dla swojej mamy w sephorze, to powiedziała, że zazdrości mojej mamie takich prezentów. Do tego te babki widzą trochę wiecej pieniędzy u mnie i traktują różową trochę jak powietrze przy mnie. Ją olewają i tylko mnie maglują i zachęcają do zakupów.

A tak w temacie prezentów jeszcze, to różowa była u mnie na wigilii i też kupiła prezenty i zrobiła jedzenie. No, postarała się. Wszystko logistycznie ogarnęła - i pyszne jedzenie i przemyślane prezenty, i pięknie zapakowała.

Jej pierwsza praca po studiach okazała się niewypałem. Mega mobbing, okropna atmosfera, kary finansowe za nic. Dramat, serio. A ona to wszystko znosiła, chociaż wielokrotnie namawiałem ją na odejście. Pewnie się martwiła, że nie znajdzie niczego nowego, a oszczędności się wyczerpią. Na końcu listopada odeszła, bo dostała nową umowę, która była tak skonstruowana, że szkoda gadać + kary i zakaz konkurencji. Przyparli ją do ściany, musiała odejść. Teraz szuka pracy - okres świąteczny niestety nie pomógł, jak łatwo się domyślić - chodzi na rozmowy i chce wziąć cokowiek. Była nawet ostatnio na rozmowie o pracę jako sprzedawca. Nie wiem, czy ma jeszcze jakieś oszczędności i na ile jej wystarczą. A potrafiłem na przykład odejść w sklepie od kasy i sobie pójść siku, i nawet nie pytałem, czy będzie miała z czego zapłacić. Tym bardziej, że jej ostatnia pensja była mocno okrojona, bo dostała karę finansową za nic i w ogóle (szkoda gadać o tej firmie). I tak ogarnia zakupy i wiele się nie zmieniło od czasów, kiedy pracę miała. Dalej płaci za siebie. A ja w sumie nie wiem, czy mam jej jakoś pomagać, czy rodzice powinni.

Chyba jestem głupi. Przepraszam, trochę się wstawiłem i tak rozkminiam

#zwiazki #niebieskiepaski #rozowepaski

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla maturzystów
  • 255
  • Odpowiedz
Serio myślisz, że koleś który zarabia 14k miesięcznie na rękę wyjeżdża na wakacje za 2k na osobę? Lol XD Tyle to sam lot kosztuje w jakieś fajniejsze miejsce.


@lady_katarina: związek to kompromisy, bilet do chorwacji to 600 zł
  • Odpowiedz
Serio myślisz, że koleś który zarabia 14k miesięcznie na rękę wyjeżdża na wakacje za 2k na osobę? Lol XD Tyle to sam lot kosztuje w jakieś fajniejsze miejsce.


@lady_katarina: przecież napisali o chorwacji, a to bieda kierunek
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Zostaw #!$%@? samego, i tak nie możesz na niego liczyć. Po co Ci facet, który będzie z kumplami jeździł na urlop ruchać dziwki podczas gdy Ty będziesz dzieciom pieluchy prała ? Widać że to palant i narcyz. Szkoda życia.
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@AnonimoweMirkoWyznania: kurcze na takie zarzutki nie wiem, czy zlowisz jakaś plotkę czy może buta starego.
Strasznie mało te 14k netto jak na 30lat, ja w tym wieku wyciągałem ze trzy razy tyle, i też miałem takie dylematy (:
Pozdrow różową, nie stać Cię na nią, nawet 100k nic dobrego nie wniesie.

Oł, różowa to OP łoł

Szukaj sobie innego samca, takiego do normalnego życia, z normalnym ego i niekoniecznie 14k
  • Odpowiedz
OP: Zarabiam tyle (a już teraz zarabiałam) od niedawna. Od czerwca, kiedy znalazłam nową pracę. Wcześniej (w czasie studiow) zostawało mi 600 zł na jedzenie i wszystkie inne wydatki (po opłaceniu rachunków).

Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował: Eugeniusz_Zua}

  • Odpowiedz
@Nozyce: szanuje jak #!$%@?, zamiast jak inne cwele w tym watku spuszczajace sie 'zarzutga hehe' celne zdemaskowanie i wyjasnienie problemu. niczym mistrz shaolin lapiacy muche w locie paleczkami.
  • Odpowiedz
GIGACHAD: Może zamiast zakładać kolejne płaczliwe wątki, że niebieski nie chce na ciebie łożyć kasy po prostu weź się za robote i też zacznij zarabiać te 10k netto tak by być jego, uwaga uwaga, PARTNERKĄ w związku a nie typową leniwą różową, której wszystko się należy bo sprzatniesz i zrobisz zakupy.

Zaakceptował: Eugeniusz_Zua}

  • Odpowiedz
Najgroszka: Stara sie, straciła prace, miala inny start niz Ty, ale nie narzeka. Jesli nie chcesz zeby czuła sie przy Tobie jak gowno i zero, bo tak sie czuje to ja wspieraj. Pomoz szukac pracy, badz przy niej, duzo rozmawiajcie. Samym hajsem tego nie zalatwisz, ale jesli nie wiesz czy ma za co zaplacic to jej do cholery pomoz a nie udawaj, ze problemu nie ma. Bo dla Ciebie to jest
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 7
@AnonimoweMirkoWyznania: #!$%@? się znam, ale doradze: jeśli chcesz być nierozszczeniowa, samodzielna i jednocześnie mieć pieniądze to utrzymujesz sama siebie, ewentualnie kupisz mu tańszy drobiazg na miarę twoich zarobków. Jeżeli tyle zarabia, to niech je na mieście, na wypady weekendowe dwoje zgadzaj się wtedy, kiedy ty chcesz (bo zakładam, że chcesz płacić sama za siebie).

A teraz zrób dwa kroki:
1. R O Z M O W A Może facet jest bucem,
  • Odpowiedz