Wpis z mikrobloga

Pewnie nie kojarzycie tego miejsca, ale ja specjalnie jakiś czas temu tam pojechałem. Co to za miejsce? Lepiej nie będę mówił. Dość wam wiedzieć tyle, że to tutaj, na tych urządzeniach swoją karierę zaczynał mój znajomy, tutaj jako młodzieniec poznawał tajniki kalisteniki, wzmacniał ciało i mięśnie, żeby wyrywać panny i prać dupy miejscowej chuliganerce. Zaczynał ćwiczenia z samego rana, jeszcze przed szkołą, później biegał dookoła pobliskiego kościoła Ostrobramskiego. Po szkole także wracał dłuższą drogą, nadkładał kilometr, by hartować ciało na drążkach, poręczach i drabinkach. Wtedy jeszcze nie dostrzegał nic złego w uśmiechach posyłanych przez księży i zakonników. Tutaj, nie gdzie indziej, właśnie tutaj rodziła się wytrwałość i determinacja w dążeniu do celów. Także tych polegających na obijaniu mordy chłopakom swojej siostry.
Codziennie około godziny 5:48 nad ranem przechadza się tamtędy jeden z wikarych i tęsknym wzrokiem patrzy na te przyrządy, zestawy, urządzenia. Okoliczni mieszkańcy wiedzą o tajemnym uczuciu jakim obdarzył jednego, a właściwie jedynego, z ćwiczących tutaj chłopców. Niestety ten nie odwzajemnił amorów i przestał pojawiać się w tamtych rejonach. To negatywnie wpłynęło na samopoczucie wikarego. Zabił się z żalu i tęsknoty. Uważni bowiem spostrzegą, że o 5:48 ksiądz ten zjawia się znikąd, przybiera ludzką postać, ale wkrótce znika, zapada się pod ziemię i krwawi z przegubów rąk.
Zabił się on trzy lata temu, we własnym łóżku, przecinając sobie żyły. Nawet żule nie pojawiają się o tej godzinie w tej okolicy, bojąc się spotkania z przeklętym klechą.
#falsestory #kosciol #gownowpis
Pobierz
źródło: comment_T3w8Qofz3R5hwvmu5V1AV0ySGOJhRCDV.jpg