Wpis z mikrobloga

#godelpoleca #muzyka #rap #yeezymafia #trap

Podsumowanie 2018 - Albumy

#4. Playboi Carti - Die Lit

Gatunki: trap rap, cloud-rap, experimental hip-hop
RIYL: Lil Uzi Vert, wszystich z $ w nazwie, Sex Drive, narkotyki, tatuaże na ryjcu

I ain't felt like this in a long time

I ain't have shit in a long time

Just to feel like this it took a long time, yeah


tymi słowami Playboi Carti rozpoczyna swoje rapowetour de force. właśnie nimi otwiera drzwi do swojego hedonistycznego królestwa, zwiastując, że nie ma w nim miejsca na nawijanie o codziennej walce ras, klas, mas... jak ktoś nie ma nastroju, ktoś nie odnajduje się w takim towarzystwie to zapraszamy za rok, ew. w innym wcieleniu. a ja chętnie wejdę, bez cukru proszę, bo pierwszy raz w życiu mogę się utożsamiać z powyższym cytatem.

tu trzeba pierwiastka rozwijającego szaleństwa. gniewu nad którym nie macie kontroli. efemerycznych wspomnień sprzed własnych narodzin. tylko wtedy uda wam się świadomościowo zjednoczyć z pędzącą i nieustannie zmieniającą swój skład atomowy, materią Playboia Carti.


podtrzymuje i się w pełni utożsamiam. a skoro swoje osobiste bragga, mam już za sobą to przejdźmy na moment do "konkretów".
wciąż uważam, że punktem wyjścia do autentycznego zajarania się twórczością PB, jest pewnego rodzaju mimowolnie zaistniałe "zaufanie" towarzyszące odsłuchowi. brak niepotrzebnego komplikowania doznania przez doszukiwanie się w nim zwierciadła, w którym możemy się przejrzeć. bo tutaj kompletnie nie ma miejsca na tego typu "uzdrawiające" doznania.
to nie jest album, który może nas w sobie rozkochać. albo wyczujecie chemie ciążącą w pierwszym wymierzonym spojrzeniu, albo jesteście straceni. mieliście tylko jedną szansę by wskoczyć do tego pędzącego, do purpurowej krainy pociągu.

jeżeli już znaleźliśmy się w tych samym wagonie, w tych samych butach co $ir, to wypadałoby zapytać czemu?
bo jeszcze nikt nie zdołał na przestrzeni całego albumu, utrzymać tak wysokiego stężenia trapowego haju.
hipnotyczne egzekucje spolimeryzowanych sampli spod ręki Pi'erre Bourne, ciążą nad lepkością Carterowego flow przez blisko godzinę. ten trip ani na chwile nie zmniejsza stężenia, wisi nad głową słuchacza wsysając go i nasycając czystością chemicznego składu branych środków. wszystko czym raczą i częstują nas Borune i Carti nosi w sobie znamiona niewytłumaczalnego, odrealnionego fenomenu. a z drugiej strony, przez ich repetycyjny charakter przenikają do podświadomości słuchacza i całkowicie przegrupowują jej funkcyjność.

w tym zapętlaniu doznań i nawijce zniekształcającej znaczenie słów, można łatwo zweryfikować prawdziwą wybitność DIE LIT.
bo po pierwsze. nie pamiętam, nie przypominam sobie by ktokolwiek w rapie tak SWOBODNIE operował, tak BARDZO zaraźliwym, popowym wręcz potencjałem na mocno eksperymentalnych zasadach.
i po drugie. skoro Carti odnajduje się w tak jednorodnie udekorowanych tłach, to znaczy, że nie ma sobie równych jeżeli chodzi o pewność siebie. nie musi nic pozorować, sztucznie polepszać i podkręcać. wystarczy, że nawija ćpuńskim rozmiękczonym flow na tle czarnego tła z przypadkowo rozlaną farbą, która nie chce wyschnąć i wzbija się na wyżyny artystycznej zuchwałości.

i generalnie do zobaczenia za X lat, bo to coś, wciąż we mnie rośnie.
KurtGodel - #godelpoleca #muzyka #rap #yeezymafia #trap 

Podsumowanie 2018 - Album...
  • Odpowiedz