Wpis z mikrobloga

#indianie #nativeamerican #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent #historia #historiajednejfotografii

Wojna o Góry Czarne III

Było to 25 czerwca 1876 roku. Teren nad Little Bighorn był pagórkowaty. Rzeka, raczej płytka otoczona licznymi meandrami. W dole, po jej drugiej stronie widoczny był obóz Indian. Był on wyjątkowo duży i liczył około 1000 tipi zamieszkałych przez około 7000 Indian z plemienia Czejenów, Arapaho oraz wszystkich głównych odłamów Dakotów (plemiona w tym miejscu, zwykle spotykały się na corocznym zjeździe). Chroniony był przez około 2500 wojowników. Mimo embarga na broń i amunicję sprzedawaną Indianom byli oni dobrze uzbrojeni. Wielu z nich miało lepsze karabiny od białych ale nie to zdecydowało o powodzeniu przyszłej bitwy. Główna rolę odegrały tutaj prehistoryczne łuki (na pagórkowatym terenie strzały były bardziej skuteczne niż lecące torem zbliżonym do prostej kule) oraz przewaga strategiczna Indian, których dowódcy (Szalony Koń, Siedzący Byk, Deszcz w Twarz) potrafili przewidzieć ruchy wojsk, odeprzeć ich atak i skutecznie kontratakować.

Custer postanowił podzielić wojska na 4 grupy i wziąć Indian w kleszcze podobnie jak nad Washitą. Pierwszy miał zaatakować oddział majora Reno (140 ludzi) wspierany przez oddział kapitana Benteena. Główny szturm z przeciwnej strony obozu miał poprowadzić Custer (225 żołnierzy). Czwartą grupę stanowiła osłona taborów kapitana McDougalla w liczebności 135 osób. Gdy Custer podszedł pod obóz Indian widział doskonale atak ludzi Reno i widział, że już na tym etapie plan łatwego pokonania Indian zawodzi. Dakoci nie czekali aż żołnierze wejdą do obozu tylko przypuścili bardzo silny atak, który już po kilku minutach zakończył się oflankowaniem Amerykanów i zmuszeniem ich do ucieczki. Na tym etapie połowa ludzi Reno już nie żyła a pozostali, szybko wsparci przez oddziały Benteena i McDougalla okopali się na wzgórzu i desperacko odpierali kolejne ataki Indian. W tym momencie Custer pozostawił część swoich ludzi na wzgórzu i pewny zwycięstwa uderzył w centrum obozu. Szarża miała przejść przez bród i wbić się pomiędzy liczne tipi powodując chaos na tyłach walczących. Plan nie uwzględnił liczebności Dakotów i sprawności ich dowódców. Gdy tylko Custer zbliżył się do brodu czekający w ukryciu Indianie Szalonego Konia ostrzelali ich i zmusi do odwrotu. Jednocześnie drugi oddział zaatakował żołnierzy pozostawionych wcześniej na wzgórzu, a teraz szturmujących bród równolegle z Custerem. Kolejny oddział Indian dowodzony przez Deszcz w Twarz odciął drogę uciekającym na wzgórze ludziom Custera. Żołnierze zostali szybko otoczeni, bronili się utworzywszy krąg, dodatkowo chroniąc się za trupami swoich koni. Po 20 minutach na polu bitwy zapanowała cisza. Zginęło 270 żołnierzy USA i około 100 Indian. Oddział Reno bronił się do nadejścia nocy. Indianie zorientowawszy się, że zbliża się kolejny oddział (Gibbona) nie kontynuowali ataków na ludzi Reno ani nie zniszczyli taborów. Zlikwidowali obóz i podzieliwszy się na grupy uciekli na zachód i północ. Część z nich została dopadnięta dopiero po miesiącu przez oddział Crooka, który w nierozstrzygniętej bitwie stracił całość taborów i będąc w odwrocie ledwie dowlókł się do osad górników w Górach Czarnych. Żołnierze szli pieszo, bo ratując się od głodu zjedli własne konie.

Po tej porażce, nazwanej przez propagandę oczywiście masakrą, w USA zapanowała antyindiańska histeria. Rządzącym udało się przekonać 50 milionowy naród że kilka tysięcy ludzi pierwotnych, żyjących na dalekim odludziu jest dla nich zagrożeniem. Jeśli do tej pory w USA była jakakolwiek grupa osób broniąca pewnych szczątkowych praw Indian do istnienia, to po Little Bighorn zostali oni zepchnięci na margines. Naród amerykański chciał całkowitego zlikwidowania problemu Indiańskiego i nie miało tu znaczenia, że 95% obywateli USA nie miało nigdy z Indianami żadnego kontaktu. Custer był od teraz bohaterem narodowym, a Indianie mieli przenieść się do rezerwatu albo zginąć (chodziło oczywiście o nowa lokalizację bo Wielki Rezerwat Siuksów był od dawna sola w oku rządu USA). Wyasygnowano na ten cel poważne środki finansowe i rozpoczęła się bezwzględna pacyfikacja na terenie obu Dakot. Na stałe zostało tam oddelegowanych 25 tys żołnierzy. Były to siły ogromne, kilkukrotnie przewyższające liczebnie Indian. Ci mogli jedynie uciekać. Amerykanie rozbijali jedna po drugiej kolejne grupy Indian i zapędzali ich w wyznaczone miejsca. Każda tego typu sytuacja to materiał na osobny wpis. Na miejsce przeznaczenia docierali zdziesiątkowani, zziębnięci i wygłodniali. Mężczyzn przeważnie już nie było, dzieci zwykle ginęły. Jedną z ostatnich grup byli ludzie Szalonego Konia, który nie przegrał ani razy z żołnierzami. Został dopiero pokonany przez głód i zimę. Zwabiony obietnicami, powrócił do rezerwatu gdzie został zabity. Podobny los czekał Siedzącego Byka. Po długiej tułaczce, wraz ze swoim ludem (Hunkpapa Siuks) przeszedł granicę i odszedł na ziemie Kanady. Przyłączały się do niego inne plemiona, które podobnie jak on uciekały ze swoich ziem. Po 3 latach rząd Kanady zmusił ich do powrotu do USA. Zostali zamknięci w rezerwacie Standig Rock, gdzie Siedzący Byk - ostatni z wojennych wodzów Dakotów został wkrótce zabity. Stało się to jedną z przyczyn rozruchów na terenach rezerwatu Pine Ridge (Dakota południowa), w których zginęło 200 Indian, głównie kobiet z dziećmi.

Literatura:

Dee Brown: Pochowaj me serce w Wounded Knee
Miloslav Stingl - Indianie bez tomahawków
Tom Clavin, Bob Drury: Serce wszystkiego, co istnieje. Nieznana historia Czerwonej Chmury, wodza Siuksów
Maciej Jarkowiec: Powrócę jako piorun. Krótka historia Dzikiego Zachodu
Aleksandra Ziółkowska-Boehm: Otwarta rana Ameryki
http://indianistyka.x10host.com/_LAKOTA_SIOUX_6.htm
Wikipedia – głównie angielskie
YouTube– głównie angielskie
ajatollahchomeini - #indianie #nativeamerican #gruparatowaniapoziomu #qualitycontent ...

źródło: comment_2HooXCPRTy4BM9Xb9gcRm8dighIzqP0p.jpg

Pobierz
  • 7
  • Odpowiedz