Wpis z mikrobloga

@DrHeinzDundersztyc U mojej babci wychodek był jakieś 50m za domem. W zimę przejeb@ne było tam biegać,jak się jechało w odwiedziny. A jak się chciało siku,to lało się do wiadra na korytarzu. To były lata 90 i niewielka wieś na Warmii.
  • Odpowiedz
@Seima: @DrHeinzDundersztyc: My, urodzeni w przeszłości, z nostalgią wspominamy tamten czas. Nikt nie narzekał.

Było nas jedenaścioro, mieszkaliśmy w jeziorze... na śniadanie matka kroiła wiatr, ojca nie znałem, bo umarł na raka wątroby, kiedy zginął w tragicznym wypadku samochodowym, po samospaleniu się na imieninach u wujka Eugeniusza. Wujka Eugeniusza zabrało NKWD w 59. Nikt nie narzekał.

Wszyscy należeliśmy do hord i łupiliśmy okolicę. Konin, Szczecin i Oslo stały w płomieniach.
  • Odpowiedz
@MangoZjem No moja babcia już dobre 10lat nie żyje. Mimo tego,że takie warunki były to lubiłem tam jeździć z rodzicami. Fiat 125p ,lato. Szyba otwarta na maksa. Ojciec wrzucał na głosniki kasetę czerwonych gitarach i 80km/h na blacie. Wsiąć do pociągu byle jakiego i takie tam. Słońce grzało w mordę. Pamiętam ten klimat do dziś. Babcia miała sąsiada rolnika. Chodziłem do jego wnuków i szaleliśmy na sianie w stodole,a jak się chciało
  • Odpowiedz
@MangoZjem Na noc tam nigdy nie zostawałem,bałem się za gówniaka. To była wielka chałupa z wieloma pokojami , z czego tylko 3 pomieszczenia były użytkowane. A reszta stała pusta,kilka piwnic. Miałem schizy,że tam jakieś duchy są,bo wujas mi nawkręcał farmazonów. Nigdy nie schodziłem do tych piwnic. Wakacje były najlepsze.Szaleństwo na sianie,pogoń za krowami,jazda traktorem na przyczepie albo w kabinie. Kuurła ,kiedyś to jednak było. Lipa,że takie czasy już nigdy nie wrócą.
  • Odpowiedz