Wpis z mikrobloga

W czwartek była ostatnia sesja bety Fallouta 76, można więc jakoś to coś podsumować.

tl;dr


Pierwsze wrażenie: o, jakie ładne DLC do Fallouta 4. Wszystko wygląda znajomo, funkcjonuje znajomo i wiele modeli, jak na przykład kościół z dziurami w określonych miejscach, na których można się zabić, wygląda jak leniwe kopiuj-wklej. Ja już tu byłem, chcę coś nowego! No, niech będzie. Światła, roślinność, deszcz, noc, dym, mgła, roślinność, rozmywające się widoki daleko na horyzoncie, muzyka - jest klimat! Początek gry to fabularne nieporozumienie. Po zbudowaniu postaci - wyłącznie wygląd, żadnych parametrów - jesteśmy dosłownie wypychani ze swojej idealnej Krypty do dziczy. Bez przygotowania, bez wyposażenia, bo wstaliśmy złą nogą z łóżka złego dnia. I takich kilku gołodupców wychodzi z Krypty 76 razem z nami w postaci innych graczy, którzy połączyli się z naszym serwerem. Może to tylko beta, może w pełnej wersji będzie to bardziej rozbudowane? Nie wiem czy śmiać się, czy płakać...

Zobaczmy co będzie się działo dalej. Pierwsze kroki wyglądają tak, że bez ładu i składu po okolicy biega kilka, kilkanaście zdezorientowanych osób w nowych mundurkach Krypty 76, zbiera łupy z leżących pod nogami zwłok i tłucze jakieś małe roboty dla pierwszych punktów doświadczenia. I może pomachać do siebie (mamy do wyboru całą paletę reakcji, które sygnalizowane są animowanymi ikonami nad postaciami, przywitanie, zawołanie, bla bla, ominąłem to szerokim łukiem), połączyć się w drużynę albo coś. Nie próbowałem nawet. I taka wesoła gromada biegnie w nieznane albo idzie po nitce jakiejś biednie zarysowanej fabuły - podąża za śladami naczelniczki naszej Krypty. Idąc tym tropem dowiadujemy się, że możemy stawiać swój obóz, czyli wracamy do doskonale znanego z Fallouta 4 budowania własnej bazy. Wszystko wygląda znajomo, tylko na początku prawie nic nie możemy zbudować - prawie każdy przedmiot, prawie każdy element strukturalny wymagana najpierw odnalezienia lub kupienia planów. I zebrania oraz przerobienia ton śmieci, oczywiście. Wątek główny sprowadza się do odnajdywania holotaśm w nowych lokacjach i po kilku takich przygodach rozwija się dalej (pierwsze zadanie się kończy, ale są kolejne), więc może coś z tego dalej będzie.

Nie obchodziło mnie co robią inni gracze czy łącznie się z nimi w drużyny. A sama mapa jest na tyle duża, że w połączeniu z ograniczeniem liczby graczy na serwerze możemy nawet nikogo nie spotkać. Ruszyłem solo na zwiedzanie świata, zbieranie śmieci i założenie bazy, chyba z przymusu. Szybko zdobywamy bronie, pancerze, amunicję, ale mocniejsze zabawki ograniczone są naszym poziomem - nie masz 20 poziomu, nie poczęstujesz nikogo rakietą i tak dalej. Broń zużywa się i psuje dość szybko, amunicja kończy się raz-dwa, po drodze chce się jeść i pić, bez czego spadają nasze współczynniki, kontakty z zarażonymi zwierzętami czy spanie na brudnych materacach mogą przyprawić nas o choroby - lekko nie jest. I prawidłowo. Sprzęt można budować, naprawiać i modyfikować w warsztatach, czy w swojej bazie, czy znalezionych w terenie, tak samo z przygotowaniem napojów i jedzenia. Wszystko to znamy z Fallouta 4.

W pewnym momencie byłem tak rozchorowany i pokiereszowany, że myślałem, że nie przeżyję. I nie przeżyłem. I okazało się, że śmierć w Falloucie 76 w sumie nic nie znaczy. Została po mnie torba ze śmieciami, do której mogę sobie wrócić, a na mapę wróciłem z moim pełnym wyposażeniem, które miałem przy sobie, od pancerzy, poprzez broń i amunicję po lekarstwa. No bez jaj. Skończyło się na tym, że przy jakiejś większej walce z dużo silniejszymi przeciwnikami można dać się zabić, po chwili wrócić na miejsce i dalej tłuc mutanty czy inne stwory, aż nie zostanie ani jeden, a my skoczymy o kolejny poziom. Żadnej satysfakcji.

Walka. Kule latają, płomienie smagają, dostajemy błotem w twarz i tak dalej. VATS zmieniono na autocelowanie z możliwością ładowania paska ciosu krytycznego. Nieźle. Przeciwnikom zdarzało się utknąć w jakimś zakamarku, przybrać dziwną pozę po odejściu z tego świata albo... zniknąć po zabiciu i zmaterializować się w pełnym zdrowiu tuż przede mną. Beta? Naprawią?

W świecie Fallouta 76 nie ma ludzkich NPC, a przynajmniej w becie nie spotkałem. Po okolicy leży za to pełno świeżych zwłok i pałętają się roboty, z którymi możemy handlować albo w ograniczonym stopniu porozmawiać. W ruinach możemy znaleźć też masę innych śladów po ludziach - pamiętniki, notatki, zapisy w komputerach. Jeśli ktoś lubi zagłębiać się w takie rzeczy i czytać każdą historię to ma pewnie wiele godzin z głowy. Część z nich wiąże się z jakimiś drobnymi zadaniami.

Zadania, zdarzenia. Są różne. Dla jednego gracza, dla drużyny, jedne ciągnące fabułę, inne powtarzalne. Z ostatniej kategorii: obrona jakiejś pozycji przed falami przeciwników, zbieranie czegoś do wyprodukowania czegoś, szukanie części do naprawienia czegoś i tak dalej. Raz, dwa - można spróbować. Cała drużyna wywalająca tony ołowiu na dziesiątki ghuli - o, tak! Ale ile razy to będzie zabawne? Nie wiem ile takich powtarzalnych zadań i zdarzeń jest i jak są różnorodne.

Inni gracze. Są. I mnie nie obchodzą (potyczki z innymi solo, walki między drużynami? Nie wiem jak to wygląda). Chyba, że jestem otoczony "spalonymi", stimpacków brak i wpadają całkiem przypadkowo na ratunek - dobre to było. Albo wychodzi z trawy chłop w sukience czy innym przebraniu, które zabija cały klimat - następnym razem dostanie serię z dubeltówki w twarz (chyba, że Bethesda to wspaniałomyślnie w jakiś sposób blokuje)! Co gorsza - mamy do dyspozycji sklep, w którym możemy kupić jakieś śmieci, pozwalające na zmianę wyglądu swojej postaci czy bazy, możliwości przybierania różnych poz do zdjęć i nie wiadomo co jeszcze. Można płacić "atomami", które otrzymujemy obok punktów doświadczenia za kolejne zadania... a przyszłości pewnie i prawdziwymi pieniędzmi. Nie zagłębiałem się, mniej obchodzić mnie to nie może. "Zaskocz Appalachy swoim stylem", krzyczały napisy na ekranach ładowania. Fallouty od Bethesty są jakie są, innych nie mamy. Nie raz przykro patrzeć, co zrobili z klimatem czy humorem tego świata, a tu jeszcze innych podjudzają do burzenia tego obrazu.

Rozwój postaci. SPECIAL jest, związane z nim zdolności są. Zaczynamy ze wszystkimi współczynnikami na 1 i z każdym poziomem decydujemy, który idzie w górę i z którym zdobywamy nowe umiejętności - otwieranie zamków, włamywanie się do komputerów, mocniejsze plecy, szybsze przeładowywanie broni, większa odporność na choroby i tak dalej. Działa, tylko jak dla mnie wygląda kiepsko - przygotowane w formie kart z rysunkami. Niech im będzie. Jeśli jesteśmy w drużynie to możemy dzielić się umiejętnościami z innymi. PitBoy ma wszystko, co potrzeba, wszystko, co miał wcześniej plus jakieś tam poprawki.

Błędy w becie? Tak naprawdę Fallout 76 działał zadziwiająco stabilnie i płynne na średnich ustawieniach, a gra w domyśle proponowała nawet ultra (procesor poniżej wymagań minimalnych, i5-2500, graficznie GTX 970). Zgrzytało tylko przy przejściach z większych budynków na otwartą przestrzeń i odwrotnie... i przy dziesiątkach przeciwników w okolicy. Myślałem, że będzie dużo gorzej. Czasem Słońce świeciło mi w oczy przez litą skałę, czasem przeciwnik zamarł przede mną w bezruchu, a ja mogłem okładać go czym popadnie, czasem nazwa jakiejś broni przerodziła się w komunikat dla administratora serwera i takie tam.

I co dalej z tym Falloutem 76? Pograne, pozwiedzane, pozabijane, od niechcenia coś pobudowane. Po premierze - już 14 listopada - pewnie jeszcze trochę z ciekawości pozwiedzam, uruchomię wyobraźnię, bo mapka jest duża, walka wciągająca, widoki cieszące oko, a muzyka ciesząca ucho. I tyle tego będzie. Ale... dla kogo to i po co taki Fallout online? Wrzucono do piaskownicy różne zabawki i bawcie się sami. Po co mi taki Fallout? Nie miałem w sumie żadnych oczekiwań i otrzymałem towar adekwatny do nastawienia. Fabuła mało kogo wciągnie, o ile nie będzie jej więcej, niż te ochłapy z bety. Powtarzalne zadania pewnie znużą się po kilku udziałach, albo wyczerpiemy ich formułę. A może będą ciągle dochodzić nowe? Stawianie i pilnowanie bazy albo komuś pasuje albo nie. Masz znajomych, stworzysz drużynę, może się w tym odnajdziecie na dłużej. Może, a może nie. Grając solo pewnie będziesz oczekiwać w jakimś stopniu następcy Fallouta 4, czym 76 nie jest. Może, a może nie. I całkiem sporo zapłacisz za te wątpliwe przyjemności. Gracze albo uratują ten twór Bethesdy, albo pogrzebią. Po wrażeniach innych osób z bety wnioskując - szykuje się raczej to drugie. A może w becie nie pokazali jeszcze wszystkiego i 14 listopada zostaniemy zaskoczeni? Taaaa...

#fallout #fallout76
Plupi - W czwartek była ostatnia sesja bety Fallouta 76, można więc jakoś to coś pods...

źródło: comment_lvCGgGBUsPGCW0XmX2rEwmKXgCLD5eqK.jpg

Pobierz
  • 4