Wpis z mikrobloga

Jeśli komuś spodobał się "Locke" z Hardym i nie boi się starszych filmów. :)

Człowiek w szarym garniturze/The Man in the Gray Flannel Suit 1956

Kilka razy zdarzyło mi się napisać, że nie oglądam dramatów i to podtrzymuję. Niemniej od czasu do czasu zdarzy się. Tym bardziej dla kinowej legendy Gregory'ego Pecka (Zabić drozda, Omen, Działa Navarony, Biały kanion... można by długo:))

Tom Rath jest w miarę szczęśliwym mężem i ojcem. W miarę, ponieważ mimo upływu 10 lat od końca wojny nadal nie może uporać się ze wspomnieniami. Natomiast finansowo może i wiąże koniec z końcem, ale nie przychodzi mu to bez wysiłku. Szczęśliwie nowa oferta pracy rozwiąże drugą niedogodność, ale też wprawi w ruch spiralę zmuszającą Toma do zmierzenia się z przeszłością i przewartościowania swojego życia.

Film jako całość jest niezły. Pierwsza połowa trochę przynudza, w czym spory udział mają przeciągnięte wojenne retrospekcje, stanowczo za długie żeby zobrazować demony nawiedzające Toma. Niemniej kiedy Rath podejmuje próby zmierzenia się z nimi oraz resztą jego problemów wtedy zaczyna się prawdziwe, mocne, ludzkie kino. Podobnie jak w "Locke", gdzie decyzyjność i próby zapanowania nad swoim życiem wyniesiono do rangi sztuki. Nie udałoby się gdyby nie kapitalne dialogi i równie wspaniałe aktorstwo. Momentami miałem wrażenie, że postacie są na deskach teatru, nie na ekranie; tak żywo i intensywnie przedstawiali swoje racji. Niesamowite jak silne może być słowo, paraliżujące widza (w każdym razie mnie) w oczekiwaniu na finał dyskusji. :)

7/10, jako bonus rzut oka na czasy minione, kiedy miejsce kobiety było w domu, co wcale nie oznaczało kuchennego łańcucha

#seansniezwyczajny #film #ogladajzwykopem #starekino

SPIS FILMÓW KIEDY NIE MIAŁEM JESZCZE TAGU
Pobierz
źródło: comment_h61uRrS8jaYqJzW2Qa5T9f9rou7mTn0x.jpg
  • 1