Wpis z mikrobloga

Mirki i Mirabelki, na początku tego roku (jakoś w lutym) dodałam tu wpis o tym, że zapisałam się na pierwszą wizytę u psychiatry i boję się, że stchórzę. Dostałam od Was dużo plusików, słów wsparcia i otuchy. W pewnym stopniu przyczyniliscie się do tego, że jakoś tam dotarłam. Psychicznie mam wrażenie, że się wręcz doczołgałam. Pani na recepcji widziała, że jest średnio i jak lekarz wyszedł przed gabinet to wręcz mnie przekazała w jego ręce. Czułam jakbym się rozpadała na milion kawałków. Teraz myślę, że to był ostatni moment na tę wizytę.

Psychiatra okazał się być wspaniałym lekarzem, czasem przychodziłam z płaczem, smieszkowalismy i wychodziłam z większą nadzieją, a czasem zaryczaną prowadził mnie ma recepcję, żebym się zapisała na kolejną wizytę, bo mówiłam mu ze się poddaję, nie mam siły i ze więcej nie przyjdę. (trochę iks de)

Przez kilka miesięcy brania leków bywało różnie, były takie dni, że wracałam z pracy, kładlam się na podłodze przy drzwiach wejściowych, bo nie byłam w stanie dojść do łóżka i tak zasypiałam.

Działo się dużo i działo się różnie, ale w końcu podjęłam kolejna decyzję i znalazłam psychoterapeutę. W przyszłym tygodniu pierwsza wizyta! Nie proszę o trzymanie kciuków, bo pójdę na pewno, aż nie mogę się doczekać ().

Chociaż wiem że jeszcze długa droga przede mną.

Chyba troszkę #wygryw i #chwalesie

#depresja #psychologia #psychiatria
  • 8
  • Odpowiedz
@dzek zależy w jakim się jest stanie, ja miałam dużo objawów somatycznych, słaby apetyt, wymioty po prawie każdym posiłku - dużo chudłam przez to, bezsenność, problemy z pamięcią, fizycznie nie miałam siły totalnie.

Dlatego właśnie trzeba było mnie postawić na nogi, żebym jakoś wróciła do żywych, bo w takim stanie ciężko skupić się na psychoterapii.
  • Odpowiedz