Tytuł: Triumf Endymiona Autor: Dan Simmons Gatunek: SF ★★★★★★★☆☆☆
Nareszcie udało mi się przeczytać do końca. Porównując do poprzedniego tomu jest lepiej, dostaliśmy więcej konkretów od Enei w temacie wyzwalania wszechświata od Paxu i momentami pachniało mistycyzmem jak w Diunie, co jest jak najbardziej na plus, bo formuła akcyjniaka z poprzedniej części sprawdziłaby się tutaj raczej kiepsko. Wątki posuwają się naprzód, otrzymujemy wyjaśnienia istotnych kwestii typu czym są krzyżokształty, Dzierzba itd. Siłą rzeczy postać Enei ulega metamorfozie, nie tylko w kontekście fizycznym. Raul natomiast jak był naiwny, tak pozostał i dopiero pod koniec coś się w tym temacie zmienia. Wkurza mnie trochę jego tendencja do gubienia otrzymanych fantów.
Ciekawy paradoks dotyczy objętości książki. Jest bardzo długa i według mnie można by ją spokojnie skrócić o 1/4 bez straty istotnych informacji. Z drugiej strony czyta się dość sprawnie (u mnie trwało to prawie miesiąc, ale głównie przez brak czasu) i pochłaniając kolejne rozdziały nie czuć tej objętości tak bardzo.
Jakiś czas temu ktoś tu pisał o słodko-gorzkim zakończeniu. Zgadzam się z tym, ale wyszło to powieści (i całemu cyklowi) raczej na dobre.
Tytuł: Triumf Endymiona
Autor: Dan Simmons
Gatunek: SF
★★★★★★★☆☆☆
Nareszcie udało mi się przeczytać do końca. Porównując do poprzedniego tomu jest lepiej, dostaliśmy więcej konkretów od Enei w temacie wyzwalania wszechświata od Paxu i momentami pachniało mistycyzmem jak w Diunie, co jest jak najbardziej na plus, bo formuła akcyjniaka z poprzedniej części sprawdziłaby się tutaj raczej kiepsko. Wątki posuwają się naprzód, otrzymujemy wyjaśnienia istotnych kwestii typu czym są krzyżokształty, Dzierzba itd. Siłą rzeczy postać Enei ulega metamorfozie, nie tylko w kontekście fizycznym. Raul natomiast jak był naiwny, tak pozostał i dopiero pod koniec coś się w tym temacie zmienia. Wkurza mnie trochę jego tendencja do gubienia otrzymanych fantów.
Ciekawy paradoks dotyczy objętości książki. Jest bardzo długa i według mnie można by ją spokojnie skrócić o 1/4 bez straty istotnych informacji. Z drugiej strony czyta się dość sprawnie (u mnie trwało to prawie miesiąc, ale głównie przez brak czasu) i pochłaniając kolejne rozdziały nie czuć tej objętości tak bardzo.
Jakiś czas temu ktoś tu pisał o słodko-gorzkim zakończeniu. Zgadzam się z tym, ale wyszło to powieści (i całemu cyklowi) raczej na dobre.
#bookmeter