Cześć. Mam problem i muszę się wypisać bo mnie szlak jasny trafia i nie wiem co mam robić albo czy jest sens w ogóle coś robić. Na początku czerwca złożyłem pracodawcy wypowiedzenie (w końcu). Wypowiedzenie miesięczne, więc praca do 31 lipca. W dniu złożenia wypowiedzenia zapytałem w biurze ile mi zostało dni do wykorzyatania na urlop - 17. Pod koniec czerwca a dokładniej 21.06 złożyłem wniosek o urlop wypoczynkowy na ostatnie 17 dni (robocze) lipca, czyli od 09 do 31. Od tego momentu do 6 lipca kiedy ostatni dzień byłem w pracy, nikt nie zawiadomił mnie że jest błednie wypisany wniosek, że nie mam tyle dni a jedynie 7. Ja żyjąc w nie wiedzy bawiłem się w najlepsze. Jak przyszło świadectwo pracy pocztą to na początku nie zainteresowałem się jego treścią, spojrzałem na najważniejsze punkty, zgadzało się to uznałem że wszystko ok. Nastał dzień wypłaty za lipiec. Patrzę na konto a tam zonk, wypłata mniejsza o połowę :/ Piątek wieczór więc nic nie zrobię i czekam do poniedziałku. W tym czasie przyjrzałem się świadectwu a tam info, że od 18 lipca korzystałem z urlopu bezpłatnego na mój wniosek (art. 174 KP). WTF? W poniedzialek pojechałem robić inbę do głównej siedziby. W kadrach oznajmili to co już wcześniej pisałem, czyli nie 17 a 7 dni przysługiwało mi urlopu i że takie info wysłali do administracji, gdzie pracowałem. Cyt. "To błąd pracownicy z kadr, że Panu tyle dni podała a My wyszłyśmy z założenia, że jeżeli ktoś składa wypowiedzenie tzn. że nie chce już pracować u Nas więc zamiast wypisywać Panu NN na te dni to dałyśmy Panu urlop bezpłatny. Skąd mogliśmy wiedzieć, że będzie Pan chciał te dni przepracować? Czasu już nie cofniemy." Takie słowa usłyszałem. Zostałem z niczym tak na prawdę. Co robić? Jak żyć?
@dzikdzikdzik: Pilnowałem. Okazało się, że to co mi podała to było w skali roku a po złożeniu wypowiedzenia ta ilość jest zmniejszana do ilości przepracowanych miesięcy w roku. Przynajmniej tak mi to wyjaśniono.
Na początku czerwca złożyłem pracodawcy wypowiedzenie (w końcu). Wypowiedzenie miesięczne, więc praca do 31 lipca. W dniu złożenia wypowiedzenia zapytałem w biurze ile mi zostało dni do wykorzyatania na urlop - 17. Pod koniec czerwca a dokładniej 21.06 złożyłem wniosek o urlop wypoczynkowy na ostatnie 17 dni (robocze) lipca, czyli od 09 do 31. Od tego momentu do 6 lipca kiedy ostatni dzień byłem w pracy, nikt nie zawiadomił mnie że jest błednie wypisany wniosek, że nie mam tyle dni a jedynie 7. Ja żyjąc w nie wiedzy bawiłem się w najlepsze. Jak przyszło świadectwo pracy pocztą to na początku nie zainteresowałem się jego treścią, spojrzałem na najważniejsze punkty, zgadzało się to uznałem że wszystko ok. Nastał dzień wypłaty za lipiec. Patrzę na konto a tam zonk, wypłata mniejsza o połowę :/ Piątek wieczór więc nic nie zrobię i czekam do poniedziałku. W tym czasie przyjrzałem się świadectwu a tam info, że od 18 lipca korzystałem z urlopu bezpłatnego na mój wniosek (art. 174 KP). WTF?
W poniedzialek pojechałem robić inbę do głównej siedziby. W kadrach oznajmili to co już wcześniej pisałem, czyli nie 17 a 7 dni przysługiwało mi urlopu i że takie info wysłali do administracji, gdzie pracowałem.
Cyt. "To błąd pracownicy z kadr, że Panu tyle dni podała a My wyszłyśmy z założenia, że jeżeli ktoś składa wypowiedzenie tzn. że nie chce już pracować u Nas więc zamiast wypisywać Panu NN na te dni to dałyśmy Panu urlop bezpłatny. Skąd mogliśmy wiedzieć, że będzie Pan chciał te dni przepracować? Czasu już nie cofniemy." Takie słowa usłyszałem. Zostałem z niczym tak na prawdę. Co robić? Jak żyć?
#pomocy #praca #bezrobocie