Wpis z mikrobloga

#dziecinstwo #zalesie #dzieci #rodzice #tatacontent

Jedną z rzeczy, które najbardziej mnie wkurzają w kontaktach dorosłych z dziećmi jest niedotrzymywanie obietnic.

I to nie ważne, czy obietnica jest "pozytywna", czy "negatywna". Gróźb też trzeba dotrzymywać, bo inaczej będą bez pokrycia i przestają działać.

Moi rodzice tak mieli. Skutek był taki, że nie mieli nade mną żadnej kontroli, bo totalnie olewałem to, co do mnie mówili. A olewałem, bo i tak doskonale wiedziałem, że tylko sobie pogadają, pogadają, a i tak nic z tego nie będzie.

Sytuacja, która wryła mi się w mocno w beret i przelała czarę goryczy:
Jak byłem dzieckiem, to w domu rodzinnym było raczej biednie. Gdzieś tak w okolicach 5-6 klasy podstawówki (I połowa lat 90-tych) moim marzeniem był nowy rower.
Ale głupi nie byłem, doskonale wiedziałem, że rodziców na to raczej nie stać, musieliby stanąć na uszach, żeby mi go kupić, a w domu były pilniejsze wydatki - więc jakoś szczególnie nawet ich o to nie prosiłem.

Sami wyszli z inicjatywą: jak będziesz miał świadectwo z paskiem, to w wakacje dostaniesz rower.

I wiecie co? Uwierzyłem. I naprawdę wziąłem się wtedy do nauki. A oni po każdym sprawdzianie mi przypominali: "no, jak tak dalej pójdzie to będzie rower", "lepiej popraw, bo nie będzie rowera" i tak dalej, przez cały, #!$%@?, rok szkolny.

I oczywiście w czerwcu usłyszałem: bo wiesz, rozumiesz, mamy mało pieniędzy, blablabla, może w przyszłym roku... Tak, #!$%@?, wiedziałem i rozumiałem. Wiedziałem, jaka jest sytuacja w domu, ale stwierdziłem, że skoro tak obiecują, to pewnie staną na uszach, albo mają jakieś dojście, albo coś zakombinują - nie wiem, co, w końcu są dorośli, pewnie mają jakieś metody.

Czy muszę dodawać, że to był ostatni raz, kiedy miałem świadectwo z paskiem?

A oni nawet nie zakumali, że coś zrobili nie tak, a mój bunt uznali za przejaw niedojrzałości i niezrozumienia - gówniarz uparł się, że chce rower, a nas przecież nie stać. NIE, ja doskonale rozumiałem, że nas nie stać na rower. Ja nie miałem pretensji o to, że nie mam rowera, tylko o to, że mi go obiecali.

Teraz mały time-warp:
Co piątek, wieczorem, obiecuję synowi (lvl 4), że w weekend pojedziemy na basen. Kiedyś okazało się, że basen był akurat w remoncie - pojechałem z nim 40km dalej, do innego miasta - tylko po to, żeby dotrzymać obietnicy.

Wczoraj spakowaliśmy się i przygotowaliśmy na basen otwarty - po drodze zaczął padać deszcz - trudno, nie wracamy do domu, pojechaliśmy na kryty.

I wiem, że choćby skały srały, to na ten basen musimy dotrzeć. Choćbyśmy mieli przejechać na drugi koniec kraju tylko po to, żeby zamoczyć stopy.

W drugą stronę to też działa - jak powiem, że dzisiaj nie będzie bajki (bo cośtam), to nie pomogą żadne histerie i ryki. Nie będzie. Dzięki temu histerii i ryków nie ma.

Do napisania tego posta skłonił mnie wpis https://www.wykop.pl/wpis/34042777/
Bo gdzieś tak z półtora roku temu, mój syn zrobił taki numer, jak ten dzieciak. Wkurzyłem się wtedy trochę, i z głupoty mu zapowiedziałem, że jeszcze raz tak zrobi, to dostanie klapsa w pupę. Wiem, mądre to nie było, ale cóż począć. Nikt go nigdy palcem nie tknął, więc nawet nie za bardzo rozumie, na czym ta groźba polega - ale się tym bardzo przejął. I naprawdę od tej pory NIGDY sam nie przeszedł przez krawężnik przy ulicy :).
  • 7
@RandomowyMirek: Czasami istnieją obiektywne powody, dla których obietnica nie może być dotrzymana i trzeba to uświadomić dziecku (oczywiście gdy będzie już w wieku w którym jest w stanie to zrozumieć).

Czym innym jest składanie obietnicy której się nie może lub nie planuje dotrzymać (tak jak u Ciebie z rowerem) i zwodzenie kogoś, a czym innym nie dotrzymanie jej w wyniku pewnych trudnych do przewidzenia okoliczności. Nie zawsze wszystko idzie tak jak
Jeżeli mogą zajść takie okoliczności, to należy powstrzymać się od obiecywania.


@RandomowyMirek: przecież zawsze mogą jakieś zajść: konieczność pójścia do pracy, pogrzeb bliskiej osoby, trzęsienie ziemi, powódź, atak terrorystyczny, złamanie nogi, zapalenie wyrostka, wypadek samochodowy - mam wymieniać dalej? Jak chcesz coś takiego przewidzieć? Każde średnio rozgarnięte dziecko zrozumie, że jeśli tata złamał nogę to może być problem, żeby jechać wspólnie na narty... pewnie jest to przykre ale tak czasami po