Wpis z mikrobloga

Kiedy emocje już opadły, pierwsze znaki opalenizny zaczynają przeszkadzać a depresja festiwalowa coraz bardziej trafia czas coś nasmarować. Jak zwykle jestem menda i lubie wpieprzyć swoje 5 groszy to trochę się wysram tutaj ze swoimi odczuciami po tegorocznym Openerze. Podzieliłem to na trzy części, moze będzie łatwiej czytać.

I AKT - Koncerty

Totalnie nie spodziewałem się, że to na tych dniach bedę. Jeszcze kilka dni przed smiałem się z jedną mirabelką że ja właściwie nie wiem na co pójde ale yolo, chce odreagować. Ale o tym też później... No ale cos tam na szybko ogarnąłem więc taki mini skrót co widziałem, co było dobrego co trafiło

1. Piąteczek piątunio

Co tu dużo mówić, nastawiałem się na Gorillaz. Ale zanim zobaczyłem mojego ukochanego Damona trochę czasu minęło. W miedzyczasie zobaczyłem:
- Kali Uchis nie dało się ukryć wrażenia, że była zesrana na scenie. Ale jakby spojrzeć na to z szerszej perspektywy to: to był jej pierwszy występ EVER w Europie plus początek trasy po starym kontynencie. Całkowicie to rozumiem i ten kij wychodził powoli z tego wielkiego srajewa jakie posiada (hehe). Odczucia? Brzmi świetnie live, więcej pewności i będzie git. Wrzucone In My Dreams było magiczne. Podobały mi sie reakcje ludzi, widać ze chcieli być na tym występie. No i takie wesołe nutki z tak dobrego albumu w tym roku to bardzo miła wiadomość.
- La Femme wrzucam jakikolwiek live utworu Elle ne t'aime pas bo jest inny niz albumowy. TO BYŁA MAGIA. Zakochałem się w głosie Jane Peynot bo jest wręcz cudowna. Energia, czuc było wszechobecną rosnącą miłość i ciepło. Kolejna pozytywna bomba na ryj na tym festiwalu.
- Vince Staples juz pisał o tym @Grubo_W_Uj ale powtórzę: MOC ENERGIA INHALACJA. Nie tyle co kucający Vince z inhalatorem na scenie ale i ten odór zielska z każdej strony. Nie tyle co to przeszkadzało, dodało klimatu i pewnego poziomu koncertu. A był KOSMICZNY. Vince(a raczej Russel Westbrook jak go od dzis nazywam pdk nba obaj mają taką samą gestykulacje i mimikę twarzy) zrobił show, to co się działo na Get The Fuck Off My Dick i Big Fish to bomba ale samo Yeah Right to był genialny bangier na koniec. TOP3 wystepów tego festu(nawet jak byłem na połowie). No i szacunek że bez słowa po koncercie co pierwszego zrobił to zbiegł ze sceny walnać selfie i podpisac płyty chłopakowi na wózku który dosłownie SZALAŁ na koncercie. Świetny gest.
- Gorillaz ehhhhhhhhhhhh Damon nie brzmi tak jak kiedyś, nawet gorzej niż 5 lat temu z Blur. Ale ruszyło mnie za serce. Ale jak zagrali Tomorrow Comes Today to i mi się zaszkliło ślepie. Damon popełnił wiele błędów, pomylił tekstów, nie trafiał w tempo(nie, to nie były artystyczne odloty) i no nie oszukujmy się, fałszuje. Ale to był on i projekt Gorillaz. To mi wystarczyło, hity genialne dobrane, moze brakowało DARE ale jestem usatysfakcjonowany. Poza tym, ten widok na telebimie na zapłakaną laskę którą przytulił i pocałował w czoło, sam bym ryczał ¯\_(ツ)_/¯
- Król nie ma lajwów ( ͡° ʖ̯ ͡°) Właściwie byłem tam by usłyszeć z tobą/DO DOMU ale reszta nie odstawała poziomem, bardzo przyjemny koncert, trafił mnie i cieszę się że w końcu go zobaczyłem. Żałuję Problemu ale widziałem juz ich dwa razy, jeszcze będzie okazja nie raz.
- Taconafide JEDNO WIELKIE XD Nie da się im zabrać paru rzeczy. Quebo potrafi zrobić wiele z taką scenę, była po prostu benga. Ten człowiek ma taką pewność ze jezu mógłby spokojnie grać co tydzień na takich scenach. obserwowałem sobie z dystansu koncert by później postawić na dobrego Żywca Białego. Wiele o tym koncercie mówi, że na chłopakach było więcej osób niż na Depeszach. Ale o tym też później.
TUTAJ ZGASŁEM I STWIERDZIŁEM ZE JESTEM ZA STARY

2. Sobota jest robota

- Bomba Estereo takich ciepłych kawałków brakuje, było po prostu fajnie. Nie był to zniewalający z nóg koncert ale nadal bardzo miły dla uszy i bioderek.
- Bass Astral x Igo to był bardzo elektryzujący koncert. Ludzi nawaliło do tego namiotu że szok, ale brzmi to tak dobrze i fajnie że ich koncert na OFFie staje się moim must see w całości. Trudno mi odpowiedzieć jakie to wzbudza emocje ale były same pozytywne.
- Podsiadło usłyszałem na dzień dobry Pastempomat i tyle. Co do wrzucnego kawałka powiem tyle. ,,jak mam bronić kiedy ich jest więcej'' to czuł ochroniarz gdy wnosiliśmy piwo ze strefy gastronomicznej w drodze na mecz Rosja - Chorwacja xDDDDDDD Widziałem go drugi raz solo, raz z Curly Heads(jeszcze przed wydaniem płyty, support Archive w 2013) i nic mnie tak nie irytuje jak jego zgrywanie i aktorska gra na człowieka który ma #!$%@?, trochę taki nieogarniety ale kochany i słodki. To jest sztuczne, serio. I tego #!$%@? miałem dość między utworami. Ale widze ze się ludzie dobrze bawili, good for them, ja widziałem piękną bramkę Czeryszewa.
- Yung lean KTÓRY MAMY ROK? 2012? Nie no, dorósł nam gimbus i zrobił serio mega show. Ta benga była tak dobra ze było mi żal wychodzić. Ale z przyjemnością usłyszałem Kyoto czy Afghanistan.
- Sevdaliza tutaj wrzucam cały koncert. Dlaczego? Bo po albumie czułem ze to może być albo większe show albo klapa. Wyszło pół na pół. Za mało możliwości na jej ambicje. Ten koncert nie można oceniać z wizji tylko muzycznej, bo było bardzo dobrze. Ona stawia na doznania szersze, zwłaszcza wizualne. Taniec na scenie, zmieniana choreografia, smyczki live. To wchodzi jak masło. Jestem przekonany ze się jeszcze wybije i zrobi to z większym rozmachem, bo tutaj brakowało paru rzeczy ale chęci są. Jeden z najlepszych i piekniejszych artpopów jakie widziałem od dawna.
- Bruno Mars czyli szybki burgerek i piwerko. Nie no, liczyłem na koniec koncertu czyli powtórka do starych kawałów. i ten kawałek Just the Way You Are to mały mój pleszur, ale juz sie tez nie wstydze. ogólnie koniec koncertu to była ZAJEBISTA ZABAWA. Świetnie się wytańczyłem, wyskakałem. Fajerwerki, dzikie węże, wszystko. bardzo fajnie obserwowało się jego rozwój z gwiazdy popu w kogos James Brown wannabe. Nie zawiodłem sie, duzy plus, taki pozytywny jednak.
- Years & Years byłem mega przypadkowo rezygnując z Silent Disco. Ludzi nawalonych pod telebimem że szok. Usłyszałem z trzy utwory, w tym Take Shelter. Zgadnijcie kto to wałuje nawet dzis. No wjechało niesamowicie. Nie jest to coś ekstra ale cieszy mnie fakt ze chociaż mogłem fragment zobaczyć.
- Post Malone ehhhhhhh nie oceniam. Byłem daleko. Wielu jest fanów którzy na to czekali. Ale ja musiałem pójsć po dwóch kawałkach. On brzmiał jak nawalony kumpel z pracy który pod wpływem dopada do mikrofonu na karaoke i postanawia śpiewać kawalki o swojej ex sprzed 7 lat. I nikt mu nie przeszkodzi w tym bo boi się #!$%@?. Szybka zawijka, not my type.
- Odesza czyli genialne tuptanie na dobicie się tego dnia. Tez się świetnie bawiłem, tego m iw sumie trzeba było. Nic wybitnego jednak nie o to w tym chodziło ostatecznie. Ale o tym TEŻ później. Dla tych co byli na ich koncercie zoabczcie jak sobie radza na otwartej scenie a jak było w namiocie, w moim odczuciu diametralna róznica.
- Riton to juz było na dojebke w Beat Stage do 4 rano. Kolejne tuptanie, dobre i tyle. Tutaj chcesz dobrych rytmów by nie usnąć i tak się udało ;3

II AKT - Podziękowania

Dosyć krótki ale chcę podziękować tej garstce osób które na mnie głos... Nie ta linijka. Bardzo Ciesze się że spotkałem tyle fajnych nowych osób. Tyle przyjemnych rozmów, odczuć. Ale i te stare twarze rozbiły wielki usmiech na twarzy i w środeczku. DObra zbawa, dobry feeling. Nie zapomnę tych popołudni na plaży w Gdyni. Jak bardzo jechałem z hasłem GDYNIA 2018 CHYBA SIĘ POWIESZĘ to tak teraz Testo poszedł w bok, było świetnie. Dziękuję za obenosć na skromnych piwach, za spotkania na terenie festiwalu. Za wspólne dojenie browara, jedzenie zupek i burgerów i za ogólnie dziesiatki wypalonych szlugów. To było po prostu przyjemne. FAJNIE ŻE JESTEŚCIE <3 Nie chce wymieniać nikogo z nicku, ale ktokolwiek trafi na mój wpis i spotkał mnie na moment to wie że o nim mówię. A tez ciesze się ze było tyle ludzi którzy są tutaj aktywni bądź mniej i też byli. Festwial to całość, kolektyw. Fajnie było być częścią tego roku z wami :3

III AKT - Przemyślenia

Jak na domiar złego po tej ścianie dowalę jeszcze raz czymś XD Wybaczcie, chce zamknąć ten etap raz a dobrze.
Tak ogólnie to jeszcze z miesiąc temu nie spodziewałem się że jesli juz pojadę na fest to wyladuję na tych akurat dniach. Ten pierwszy mi pasował jak ulał, ale termin nierealny. Drugi pasował jeszcze ciekawiej ale Depesze(hehe potem wyjasnię). Ostatecznie dostałem co mogłem i nie żałuję. Moze trochę Massive Attack, Byrne'a(za te kawałki TH szczególnie) i Fleet Foxes. W ogólnym rozrachunku było lepiej niż przewidywałem i jeszcze wychodzi z tego bardzo ale to bardzo mocny pozytywny znak w tym roku.
Jadąc na openera byłem na totalnym spontanie. Co będzie to będzie, nie licze się z konsekwencjami i tym co zobacze co się wydarzy i jak plany się zmienią w moment. I NAWET NIE WIECIE JAK MI SIĘ TO SPODOBAŁO. Gdzieś w tej pogodni bycia ,,patrycjuszem'' i zimne chłodne ocenianie zagubiło jedną podstawową rzecz - zabawę. Gdzie się podziała radość z muzyki? Emocje, taniec, ruch. Już w trakcie Taurona miałem podobne odczucie, że ten rok będzie pod jednym hasłem - TUPTANIA NUSZKĄ. I tak się nastawiam na OFFa, Soundrive a nawet i pewnie Unsounda. Ja po prostu poczułem znów że żyję. Fajne wakacje połączone z dobra muzyką która powodowała radość i zabawę. Mniej spinania, mniej planowania. Dla takich chwil się pewnie żyje, więc staram się z tego czerpać wiele. Co do samego Openera...

Sporo krytykowałem, sporo wytykałem. Lineup nigdy nie będzie już taki sam, nie będzie tego idealnego jak w 2013. Nie leżał mi, po prostu. Ale znalazłem w tym pozytywy. I fakt jest taki, że trzeba albo przywyknąć, albo olać. Nic to nie zmieni. Co gorsze wam powiem, będzie jeszcze bardziej zaskakująco. Nie mi jednak oceniać na co kto wydaje hajs. Skoro za tą marną(ale jakże piękną rózowa opaskę z flamingami) ludzie byli w stanie dać dwukrotną przebitke cenową biletu to coś znaczy. Oznacza to, ze czasy się zmieniają i jeśli ktoś tego nie załapie to niestety będzie bardzo trudno mu zostać na festiwalu. Sam nie wiem czy zostanę, bede czekał do ogłoszen. Ale atmosfera jest juz inna, nawet inna niz rok temu gdy byłem na 4 dniach. Dla wielu festiwal obrał bardzo ,,nieciekawą'' drogę. Ale jak ktoś mądry zwrócił uwagę, że Opener właściwie wraca do korzeni. jakie były gwiazdy na pierwszych koncertach jeszcze na Skwerze Kościuszki? Snoop Dogg, Pink(sic!), Underworld czy Cypress Hill. Ja wiem jak to brzmi w 2018 ale w 2004 czy 2005 takie nazwy robiły wrażenie. Dopiero w 2006 sięgnięto po alternatywę, zoabczcie kto od wtedy grał: Placebo, Franz Ferdinand, Sigury, Kanye West, Beastie Boys, The Streets, Bjork, Muse itd. Nie ukrywajmy, Ziółkowski odkrył, że przyciagając takie nazwy wyciagnię wiecej z tej fali rosnącego zainteresowania na alternatywną muzyke. I chcąc nie chcąc stał się symbolem muzycznego punktu dla wielu internetowych wariatów. Ten 2013 to był punkt kulminacyjny, szczególnie darmowy dla karnetowiczów wystep Rihanny(chciałbym pamiętać więcej niz 5 kawałków z jej wystepu xD). Opener idzie znów starą ścieżką. Bierze to CO MODNE i rzuca to ludziom. My sie mogliśmy postarzeć, zmienić muzycznie. Świat się zmienił i festiwal dopasował to pod trendy. Nie winie Ziółka, jest to jego świadoma decyzja ale rozumiem wszystkich fanów którzy czują się po prostu wydymani bo zostali po prostu wykorzystani. Festwial będzie zmierzał w jeszcze inną stronę i szczerze powiem że nie zdziwię się jak w przeciągu dwóch lat headem będzie np U2 bo tylko oni mają bardzo mocny fanbase w kraju by zwabić dodatkowy kurek z pieniedzmi. Tak mozna określić koncert Depeszów. (teraz sporo słów prawdy o nich od mojego serduszka, zamknę to tez raz na zawsze) JA SERIO ŻAŁUJĘ ŻE NIE USŁYSZAŁEM NEVER LET ME DOWN NA ŻYWO. Chciałbym bardzo, uwielbiam ten utwór. Ale nie da się ukryć, że w tych słowach krytyki ich wystepu od wiernych fanów jest prawda. Oni sami ubolewają nad tym wystepem. Ale Depesze byli idealnym kurkiem dla Ziółka. Eksperyment sie udał. I będzie powielany jeszcze nie raz. Wiele bym sam dał zobaczyć ich z dystansu pośpiewac pare hitów, mieć to doświadczenie, że widziałem coś znaczącego dla całej historii muzyki na żywo. Ale nie wyszło. I tak niestety to się będzie toczyło. Ci co są zadowoleni to gratuluję, bez przekąsu. Wazne ze czujecie się spełnieni.

Stare czasy nie wrócą, trzeba się z tym pogodzić a ja stoje pomiedzy 2013 a 2018 i chyba mam dokładnie pod jajami tą odpowiedz. Czyli #!$%@? i bawić się dobrze. I z takim nastawieniem będę żył do nastepnego Openera, szukając tych fajnych utworów do słuchania i tańczenia. Bo czego chcieć wiecej od muzyki jak nie od tych behawioralnych odruchów jakimi są skoki i ruszanie nuszką w rytm?

PS. Nick Cave jest wielki ale 5 lat temu był chyba jeszcze lepszy, ogólnie dawanie go w pełnym słońcu jest 2/10 bo nocą i świetle reflektorów widać jego wielkość po stokroć. Ale zazdro że byliście.
PS 2. Żałuję tego Young Fathers, oni są lepsi niż 3 lata temu na OFFie

No i na domiar złego, macie. Tak, wrzucam z pełną szczerością Depeszów bo za Just Can't Get Enough dałbym sporo.

Depeche Mode - Just Can't Get Enough, Open'er Festival

#muzyka #zimniokpoleca #opener
A.....h - Kiedy emocje już opadły, pierwsze znaki opalenizny zaczynają przeszkadzać a...
  • 43
@kwiatencja: właśnie się zastanawialiśmy w małym gronie co poza U2 może jeszcze przyciągnąć inna rzeszę fanów. Ale znajdzie takich artystów, o to się nie bójmy. Nikt tak nie jest łasy na pinionszki jak Miki ( ͡° ͜ʖ ͡°) NO I SZANUJĘ ZA INSAJDDZOŁKA XDDDDDDDDDD
@Apollo_Vermouth: no są te dziadki jak Stonsi, ale takie kuc Metaliki to kurde przecież też jak magnez xd Bitelsi umarli, Pink Floydzi też w sumie, chociaż sam Gilmour to juuuuusz oooooooooooooooooooooooooooooo mamona. hmmm, taka Florence to też złota krowa przeciez jest i Miki ją lubi sciagac xD A WIEM, no przeca, Kani Łest przeca
@arsaya: NO ZEBYS SIE NIE ZDZIWIŁA, Stonsi to juz troche mnie poniosło,a le tak wpadli majac w glowie ceny ich biletów xD ale dwie poprzednie złote krowy mają wiele współnego otóż PIENIONSZKi
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@Apollo_Vermouth: depesze kurek zgadza się, ale miałem wrażenie, że Bruno jeszcze większy. O ile w czwartek widziałem mniej więcej po równo ludzi z czterodniowkami co jednodniowymi tak już w sobotę ostro przewazaly sobotnie i weekendowe.

O ile Bruno porwał tłum, tak na mnie nie zrobił żadnego wrażenia i mimo 23 lat na karku czułem się staro tam xD.

Sam jestem ciekaw jak to będzie wyglądało za rok po tych sold outach.