Wpis z mikrobloga

Gdy świadomość wraca, gdy odzyskuje jaźń, mój mózg mówi mi że zaczął się nowy dzień to już wiem, że przegrałem. Od razu z miejsca - wciąż patrzę na sufit jakby wypisana tam była moja przyszłość, tyle że nie widze liter.
Mija 10 sekund czuje napierający na klatkę piersiową ciężar jakby ktoś na mnie usiadł. To przygniatające uczucie potrafi mnie zatrzymać w łóźku przez bite 10 minut. Jakby mi diabeł ogon na sercu położył.
Brakuje mi odwagi na wszystko - na rozpoczęcie dnia, na zjedzenie śniadania, na umycie mordy, na wyjście do pracy. Juz od pierwszch chwil po przebudzeniu muszę walczyć sam ze sobą.
Zawsze się zastanawiałem jak ludzie to robią, że budzi ich błysk słońca, na ich twarzach pojawia się uśmiech, od razu podnoszą swoje wysportowane ciała z łóżka i zaczynają dzień jakby miał być ich ostatnim. Mnie natomiast budzi szarość i dźwięk tego niebieskiego #!$%@? a poczucie, że miałby to być mój ostatni dzień bardziej mnie cieszy niż martwi.
Poranek zaczynam od herbaty ziołowej. Wierzę w moc chińskich ziół jakby te miały wyleczyć mojego raka którego nie mam, migreny, zgagi czy #!$%@? wieczne życiowe ból dupy, na które cierpi każdy w tym kraju. No i pije sobie te niby chińskie chwasty kupione #!$%@? w dyskoncie i wmawiam sobie, że to chwila dla mnie.
#gownowpis #cwl
  • Odpowiedz