Wpis z mikrobloga

Na spokojnie:

Wczoraj @El_Duderino przytoczył moją wypowiedź sprzed kilku tygodni na temat kadry. Chciałem dziś go przeprosić bo wczoraj za bardzo się uniosłem.

Odnośnie tego wpisu ze screenu: niemal wszystko podtrzymuję do dnia dzisiejszego tzn:

- dziwił mnie sceptycyzm
- wciąż uważam że większość sceptyków to Janusze którzy próbowali być alternatywni po to żeby dziś triumfować i mówić - "a nie mówiłem?" zamiast rzeczowo argumentować swoje obawy - chociaż oczywiście znaleźli się i tacy którzy potrafili znaleźć argumenty dlaczego nie wierzą w reprezentację. Nie ze wszystkimi ich argumentami się zgadzam, natomiast ważne że potrafili przewidzieć porażkę. Chociaż i tak mam wrażenie że nawet ci sceptycy którzy cokolwiek piłkę nożną oglądają, orientują się i widzieli wszystkie mecze kadry, także łapali się za głowę podczas meczów z Senegalem i Kolumbią bo czegoś takiego się nie spodziewali.
- wciąż uważam że bycie sceptycznym miało dużo większy sens w 2002/2006 niż dziś
- wciąż uważam że ta kadra miała personalnie potencjał na ćwierćfinał
- wciąż uważam że biedakami na piłkarskiej mapie nie jesteśmy i ABSOLUTNIE nie powinniśmy się do c---a bać takich drużyn jak Japonia czy Senegal!!

Natomiast potwornie pomyliłem się co do jednej rzeczy i to mnie najbardziej zszokowało, zasmuciło i w------o: byłem w stanie sobie rękę obciąć za przygotowanie mentalne piłkarzy i tego że wyjdą na boisko bez absolutnie żadnych kompleksów. Myliłem się. Moim zdaniem głównym i praktycznie jedynym winnym są głowy piłkarzy i to że na boisku się po prostu zesrali. Nie mogłem uwierzyć że piłkarze którzy grają na najwyższym europejskim poziomie mogą aż tak zatracić pewność siebie.

Wszyscy analizują błędy Nawałki, błędy tego, błędy tamtego. Próbują podejść do tematu czysto piłkarsko. A moim zdaniem nie o to tutaj chodziło. Ja widziałem tą grę wcześniej, ja ją poznaję i wiem z czym się je.

Kiedyś jak byłem bardzo młody to grałem w lokalnym klubie, i znam to uczucie gdy na boisku jesteś po prostu zesrany i nie wytrzymujesz psychicznie. Na treningach jest w porządku - grasz swoje, potrafisz przejść paru rywali, bardzo dobrze zagrać, wszystkie twoje ruchy po prostu wychodzą, grasz bez kompleksów i dostajesz powołanie.
Wtem przychodzi mecz...i koniec. Nogi wysiadają, cały się trzęsiesz, wszystkie twoje zagrania są niepewne, boisz się stracić piłkę więc oddajesz do najbliższego. Unikasz gry i grasz na alibi. Gdy drużyna jest przy piłce, to chowasz się za przeciwnika żeby przypadkiem kolega do ciebie nie podał. Czujesz komfort gdy przeciwnik jest przy piłce bo przecież nikt nie będzie miał pretensji do ciebie gdy nie uda się odebrać piłki, możesz tym tylko zyskać. Więc truchtasz tak przy przeciwniku bo i tak nikt się nie kwapi wziąć odpowiedzialności i zaatakować rywala. Widzieliście wideo pressingu reprezentacji z głównej? To jest dokładnie ta gra. A jak uda się odebrać - wtedy chwilowy skok pewności siebie, jakaś próba rajdu która zazwyczaj kończy się stratą i cały cykl od nowa.

Ja dokładnie tę grę widziałem u piłkarzy w niedzielę i wtorek, a zwłaszcza u Zielińskiego i Krychowiaka. Przecież ten drugi jakieś kilkanaście razy miał okazję zagrać do pustych partnerów którzy byli ustawieni wyżej ale on miał głowę głównie zajętą tym żeby przypadkiem nie stracić głupiej piłki. Więc grał do najbliższego. Albo daleko, tam komuś na głowę. Swoją drogą, granie takich długich piłek jest bardzo typwe i charakterystyczne dla drużyny która się boi - jest to bardzo wygodne rozwiązanie, no bo jak Lewandowski, czy kto tam jest z przodu, nie wygra górnej piłki to przecież nikt nie będzie miał pretensji, a ja? Ja przecież się starałem - ja takie granie bardzo dobrze znam i rozumiem.

Przecież dokładnie ta sama gra była w 2002, 2006 (w meczu z Ekwadorem, bo z Niemcami startowaliśmy z pozycji przegranych, nikt nie oczekiwał wygranej, więc było lepiej) oraz 2008 z Austrią. W 2012 paradoksalnie było pod tym względem nieźle, byliśmy słabi po prostu czysto piłkarsko. Wiele razy widziałem tę grę w ważnych meczach polskich klubów w pucharach. Stąd się biorą e-----------e właśnie. Jesteśmy zakompleksieni.

W 2016 nagle coś się zmieniło i zagraliśmy dobrze, bez kompleksów, na swoim poziomie. Odpadliśmy pechowo w ćwierćfinale. Tego samego można było oczekiwać teraz - i ja oczekiwałem. Czysta weryfikacja jakości, taktyki i postawy na boisku - stąd mój post sprzed kilku tygodni do którego się odnoszę.

W życiu jednak nie pomyślałbym że ci piłkarze się zesrają.

Moim zdaniem wszystkie dywagacje na temat tego jak graliśmy pod względem taktycznym są do niczego, bo to po prostu nie była nasza gra. Teraz gdy już jest po wszystkim i nie ma niczego do stracenia (ani zyskania) to myślę że jest spore prawdopodobieństwo że Polska objedzie tą Japonię na miętowo. Nikt mi nie powie że jesteśmy od nich gorsi. Ewentualnie będzie typowo w naszym stylu: pierwsza połowa rewelacyjna, druga słaba.

Cały post może brzmieć jako usprawiedliwianie - nie to nie usprawiedliwianie, to jest jedynie tłumaczenie dlaczego było tak a nie inaczej i jak ja to widzę. Ja jestem w-------y i czuję się oszukany bo nie wiem jak grając na tak wysokim poziomie tyle lat, mimo wszystko można pęknąć - zupełnie bez powodu w sumie. Nie wiem dlaczego tak jest że to akurat my zawsze gramy największą i bezjajeczną kupę na każdych mistrzostwach? Zawsze mi się wydawało że to jest kwestia tego że żaden z piłkarzy nie grał nigdy wcześniej na wysokim poziomie i ich turniej przerasta. A przecież nie można tego powiedzieć o tych którzy grali w niedzielę i wtorek.

Czy to jest tak że jako naród jesteśmy aż tak zakompleksieni? WSZYSTKIE nacje potrafią wyjść i dumnie po prostu walczyć - tylko u nas obsrane nogi. Czy to może jest jednak tak że media za bardzo pompują balonik? Ale przecież wszystkie media na świecie pompują swoje baloniki i wierzą w reprezentacje. A może to jest tak, że pokolenie naszych piłkarzy pamięta wszystkie poprzednie turnieje i reakcje społeczeństwa które mieszało z błotem nieszczęśników którzy mieli pecha grać na poprzednich mundialach i bali się tego samego i to im plątało nogi? Nie mam zielonego pojęcia o co chodzi.

Oglądałem mecz z Senegalem z zaprzyjaźnionym Duńczykiem i on nie mógł w to uwierzyć. Twierdził że nawet w tym meczu w Kopenhadze 1 września, Polska nie grała aż takiej kupy i kompletnie tego nie rozumie. A ja mu na to, że my Polacy już widzieliśmy to wiele razy i ten koszmar znów powraca.

Po meczu z Senegalem jeszcze miałem nadzieję że to wypadek przy pracy, że piłkarze są w-------i, wiedzą że s--------i sprawę i będą chcieli za wszelką cenę pokazać inną grę. Było dokładnie to samo - granie byle nie do mnie.

Jeśli chodzi o Nawałkę to moim zdaniem on mógłby przekazać im nawet i najlepszą taktyczną myśl pod słońcem, a to by i tak nie dało nic. Polskę mógłby prowadzić sam Guardiola albo Mourinho i widzielibyśmy dokładnie to samo. Osobiście sam do Nawałki jedynie mam chyba tylko pretensję za to że wybrał piłkarzy którzy nie są w formie, zamiast tych którzy grają w klubach regularnie - ale nie chcę być mądry po szkodzie, wcale na to nie wskazywałem przed turniejem - mało tego, właśnie z uwagi na kwestię mentalną przed turniejem wolałem żeby grał taki Krychowiak niż Linetty.

Tyle.

#pilkanozna #mecz #mundial załączę też #ekstraklasa bo wywód mi się cisnął od długiego czasu na temat polskich klubów w pucharach.
peetee - Na spokojnie:

Wczoraj @El_Duderino przytoczył moją wypowiedź sprzed kilku...

źródło: comment_MUbVpUzeKFxgqgbEqMwebG62it3DTqzv.jpg

Pobierz
  • 11
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@peetee Powiem tak, byłem sceptyczny, choć nie spodziewałem się kompromitacji, ale wszystko wskazywało na to, że Nawałka nie wyciąga wniosków. Nasza gra wyglądała coraz gorzej w kolejnych meczach pozostałych do mistrzostw i nie widziałem tam planu B.

Tyle.
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@peetee: nie wiem ile lat masz, ale w 2002 bycie sceptycznym to było o wiele większe Januszostwo niż dziś, w 2002 awansowaliśmy jako pierwsza drużyna z Europy na mundial jak wejdziesz w internet to możesz sobie poczytać co wtedy mówili eksperci, a jak się skonczylo.
  • Odpowiedz
nie wiem ile lat masz, ale w 2002 bycie sceptycznym to było o wiele większe Januszostwo niż dziś, w 2002 awansowaliśmy jako pierwsza drużyna z Europy na mundial jak wejdziesz w internet to możesz sobie poczytać co wtedy mówili eksperci, a jak się skonczylo.


@parov_stelar: ja sobie z tego zdaję doskonale sprawę. Ja tylko piszę że bycie sceptycznym "miało dużo większy sens". Natomiast było zupełnie inaczej.
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@peetee: Jakie były przęsłanki w 2002 do bycia sceptycznym? Moim zdaniem 2002 jest dokładnie taki sam jak 2018 i dowiemy się po latach, że chodziło o interesy, konflikty, chlania i inne gowna.
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@peetee: no wtedy nie mieliśmy Lewandowskiego, jeżeli chodzi o innych zawodników to w pierwszym składzie chyba był tylko jeden zawodnik z ekstraklasy, a reszta z Europy więc bym powiedział, że porównywalnie nie wiem ile minut zagrali w sezonie kiedy są mistrzostwa świata, ale jeżeli tamta kadra była słaba to oznacza, że ta kadra też jest słaba.
  • Odpowiedz
- wciąż uważam że ta kadra miała personalnie potencjał na ćwierćfinał


@peetee: moze na finał co. wiadomix bylo dawno ze podpory z me sie wyczerpały.
oczekiwałem chociaz jednego remisu ale pazie az tak podupadli ze o jedna bramke ciezko nawet. tej krychowiaka to w sumie nawet liczyc nie powinnismy bo to fuks. przeciez to jego jedyne uderzenie piłki do przodu w dotychczasowych meczach
  • Odpowiedz