Wpis z mikrobloga

Z takich ciekawych motywujących i szczęśliwych historii to opowiem Wam o moim sąsiedzie (rocznik 91).
Dla ułatwienia pisania będę go czasem nazywał Somsiad - nic złośliwego, tak mi wygodnie.

Mieszkała nad nami rodzinka Rodzice + 2 synów pomiędzy którymi były 2 lata różnicy. Gdy starszy był w wieku 16 lat rodzice wyjechali za granice zostawiając braci samych. Młodszy po roku (kończył gimnazjum) także wyleciał do Anglii, a starszy został sam z pieniedzmi na życie i mieszkaniem.
Już od momentu wyjazdu zdarzało się, że były jakieś imprezki u somsiadów. Starszy był spoko chłopakiem, ani zły ani dobry, ani głupi ani mądry, ot to zwykły młodzik w technikum. Z czasem imprez było coraz więcej, jak młodszy brat wyjechał to nasz bohater historii został już całkowicie sam, była tylko babcia 40km od miasta. No i wiadomo, do piwek i wódki zaczęły dochodzić kolejne używki, imprezy i problemy z sąsiadami - między innymi nami. Podejrzane typki i w ogóle. Czasami widać było że miał obite pyszczydełko. I tak to sie toczyło, Moja kochana Mama ze względu na dobre serce zawsze mu jakoś starała się pomagać, ale to była taka sinusoida z jego zachowaniem, i pewnym momencie się to prawie całkiem zakończyło.
Historia toczyła się dalej, mam nadzieje że nie pomyle kolejności ale było tak że dealował i złapała go policja. Wyjechał ze znajomym do Anglii gdzie miał zacząć żyć od nowa. Jak się okazało... spróbował tam nakraść jakieś perfumy i nrobł sobie problemów z prawem, żeby nie pójść siedzieć wrócił do Polski.
W międzyczasie całkowicie pokłócił się z rodziną i wszystkimi znajomymi, matka sprzedała mieszkanie a jemu jedyne co zostało to zadłużony blaszak na osiedlu.
W Polsce poszedł siedzieć na pół roku, a po wyjściu prace społeczne.
No i w pewnym czasie słuch po nim zaginął (w okresie ostatniej zimy). Po zimie, mama otwiera drzwi, a tam nikt inny jak sam Pan Somsiad, zniszczony życiem ale z lampkami w oczach. Co się okazało? A to, że stwierdził że pójdzie na piechotę(!!!!) do Fatimy (Portugalia). No i doszedł, wracał też na piechotę - w Belgii ktośmu kupił bilet do polski na pociąg czy coś tam i jakoś wrócił.
No i tak właśnie trafił pod nasze drzwi spowrotem. Zamieszkał w tym garażu co mu się ostał, spał na jakichś kocach, porządek trzymał idealny. Poprosił mamę o pomoc. Mama nie chciała dawać mu pieniędzy, dostał jedynie na zdjęcia do dowodu, starter do telefonu no i jakiś stary telefon - wymył w zamian wszystkie okna. Parę razy jeszcze jakoś mu tam Mama pomogła, dała jakieś stare ciuchy czy to, że korespondencja na nasz adres szła. Chłopak jak dostawał skarpetki nie do pary to miał łzy w oczach.
Udało mu się znaleźć pracę, taki facet z osiedla mu zaproponował pracę przy drewnie. Chwilę tak porobił, ale szukał czegoś innego ponieważ to było na czarno. Udało się! Znalazł pracę. Otworzył działalność i został kierowcą u jakiegoś dobrodzieja aktualnie pojechał w Europe wozić towar, wszystko legalnie, samochód od zleceniodawcy.
Z takich ciekawostek co do tego:
-Matka olała i nie udało mu się z nią odnowić kontaktu.
-Do Ojca do hameryki się dodzwonił żeby dać mu swój numer, jakby chciał pogadać to jedyne co usłyszał to "coś jeszcze?", a ojciec nawet numeru nie chciał. Somsiad cały się trząs i łzy w oczach miał.
-stwierdził że nie chce nawiazywać bliższych znajomości z ludźmi ponieważ nie potrafi stwierdzić kto jest dobry a kto zły.
-przestał korzystać z jakichkolwiek używek.
-z babcią odnowił kontakt (chciał do niej iśc 40km na piechotę po tym jak się zgodziła żeby przyszedł)

Trzymam za niego kciuki! Na razie jest na dobrej drodze.

#historiajednegoczlowieka #motywujace #motywacja #chwalesie (Mamą) #polska #depresja (chyba też go to złapało :) ) #czujedobrzeczlowiek
  • 2
  • Odpowiedz