Wpis z mikrobloga

TL;DR: procedury #nfz są #!$%@?

1. Miej podniesione eozynocyty przez kilka miesięcy.
2. Internista przebadał na wszystko, na co mógł i dał skierowanie do hematologa.
3. Kolejki, że OJP, więc idź prywatnie, okazuje się że do ordynatora lokalnego oddziału #hematologii .
4. "To może być nic, to może być coś poważnego" - trzeba się położyć i przebadać. Dostań PILNE skierowanie z podejrzeniem nowotworu.
5. Po czterech (!) miesiącach zostań wezwany na oddział. W sobotę
6. Sobota: przyjęcie, pobranie krwi, EKG. Czas: 1.5 godziny.
7. Niedziela: nic.
8. Poniedziałek: RTG. Czas: 5 minut.
9. Wtorek: USG, pobranie krwi. Czas: 15 minut.
10. Środa: Pobranie krwi (x3), spirometria, trepanobiopsja, wypis. Czas: 4 godziny.
11. Komplet wyników może będzie już za miesiąc i zobaczymy co dalej.

Podsumowując:

Cztery miesiące oczekiwania i stresu, po czym cztery dni w szpitalu (czyli 5 wyjętych z życiorysu), podczas których na diagnostykę poświęcono niecałe 6 godzin. I WSZYSCY wiedzą, że to jest chore, ale #procedury są takie, że #szpital musi tak robić, bo się mu to najbardziej opłaca.

A #hematologia, to nie jest oddział dla zdrowych ludzi. Przez te 4 dni były 2 zgony na oddziale.

Noż #!$%@? mać!

Cztery dni zajmowałem łóżko na oddziale ze sporą kolejką, żeby porobili mi badania do ogarnięcia w 8 godzin. Żeby było weselej jest oddział dzienny i specjalnie mocno obłożony nie jest. Łóżka potrzebowałem tak na prawdę na dwie godziny, żeby poleżeć na lodzie po trepanobiopsji.

Powiecie, że koszty? No jakie koszty zmienne realnie pokryłby #nfz jakby sprawę załatwić w jeden dzień? Papier i toner do drukarki, energia elektryczna do włączanych na kilka minut urządzeń, znikoma część dodatkowego etatu na wykonanie badań z materiału, które szpital wysłał do ośrodków akademickich.

Przy moich zarobkach byłyby to mniejsze koszty niż (po staremu) #l4 na te kilka dni. Nawet mniejsze niż składki, których nie dostanie #zus z podu mojego bezsensownego kiblowania w szpitalu. Chyba nawet większe niż koszt paszy, którą przeżarłem w szpitalu (choć tu muszę przyznać, że była zjadliwa i w sensownej ilości).

To jest #!$%@?, to jest chore.

#gozkiezale ##!$%@?
  • 4
@dj_oj: Wielkie mi halo. Pacjent rejestruje się. W systemie wyskakuje nieubezpieczony, podpisuje więc druczek, że jednak ubezpieczony. Przyjęty na NFZ, dostaje receptę refundowaną. W oświadczeniu jednak skłamał - NFZ może go ściga a może nie, a lekarz dostaje karę 200 PLN za wypisanie leku refundowanego, mimo, iż się nie należy.