Wpis z mikrobloga

via Wykop Mobilny (Android)
  • 680
Dzisiaj porozmawiamy sobie o "polskim Frankensteinie".
Joachim Knychała urodził się 8 września 1952 roku w Bytomiu. Wychowywany był przez matkę i babkę Niemkę, która nie mogła wybaczyć swojej córce tego, że związała się z Polakiem. Był wielokrotnie poniżany przez matkę, babkę i dzieci w szkole, nazywany "polskim bękartem" i "szwabem". W szkole zdobył zawód górnik-cieśla w 1970 roku i uprawiał go w kopalni "Andaluzja". W tym też roku został skazany na karę 3 lat pozbawienia wolności za gwałt zbiorowy (twierdził, że został wrobiony), w czasie odbywania kary zaczął silnie nienawidzić kobiety. Mimo tego miał żonę i dwójkę dzieci.

Pierwszy raz próbował zabić niedługo po odbyciu kary (3 listopada 1974 roku). Wówczas zaatakował na klatce schodowej przy bytomskiej ul. Wrocławskiej 21-letnią Marię Borucką. Została uderzona w tył głowy, jednak dzięki grubej czapce i pomponowi wewnątrz cios został zamortyzowany, a ofiara dała radę go zobaczyć i uchroniło ją to od śmierci spod pręta zbrojeniowego.

Następnie napadł na Stefanię M, 20 września 1975 roku. Dziewczyna umarła w wyniku otrzymania ciosu w tył głowy tępym narzędziem. W dniu śmierci była na libacji alkoholowej ze swoim chłopakiem i jej przyjaciółmi. Doszło do kłótni i nawet ją gonił. Początkowo to on był podejrzany, a nawet sam w to mocno wierzył. Pamiętał, że ją uderzył, miał jednak lukę w pamięci, został skazany na 15 lat pozbawienia wolności. Mimo wszystko, nie zwrócono uwagi na to, że zbrodnia była na tle seksualnym, nie emocjonalnym. Sprawę zamknięto.

Warto dodać, że Knychała uczestniczył w rozprawie Zdzisława Marchwickiego, czyli "Wampira z Zagłębia". Podczas gdy Marchwicki oczekiwał na wykonanie wyroku (kara śmierci) 6 maja 1976 roku na ul. Nowej w Chorzowie - Knychała zamordował 38-letnią Mirosławę Sarnowską. Była bardzo ważnym świadkiem w procesie Marchwickiego o zabicie Jadwigi Kucianki. Rozpoznała Marchwickiego dwukrotnie (na okazaniu i wizji lokalnej). Została zabita w identyczny sposób w jaki zabito Kuciankę. Blisko domu, tępą siekierą zraniona w głowę i na tle seksualnym. Wracając z pracy, zaledwie 50 m od domu. Policjanci niechętnie chcieli łączyć to ze sprawą Marchwickiego i pojawiło się wiele spekulacji na temat tego, że to nie Marchwicki dokonał tych zbrodni, a także, że dalej jest na wolności.

30 października 1976 roku na klatce schodowej przy ul. Rostka 21, ponownie w Bytomiu, zabito Teresę Ryms. Została kilkukrotnie uderzona w głowę, zabójca został spłoszony przez szczekanie psa, więc zaciągnął ciało do piwnicy z pierwszego piętra.
Ofiara mieszkała naprzeciw milicji, nie odnotowano świadków.

20 stycznia 1977 roku w Siemianowicach Śląskich zaatakował Barbarę, zobaczyła i zapamiętała napastnika. W tym momencie zaczęto wiązać wszystkie sprawy w całość, a Barbara znacznie przyczyniła się do identyfikacji sprawcy.

2 lutego 1978 roku w Bytomiu odnotowano kolejny atak.

24 czerwca 1978 roku napadł na dwie dziewczynki w wieku ok. 12 lat w lesie, podczas gdy zbierały tam jagody. Zwłoki jednej z dziewczynek zostały również obnażone. Katarzyna S. mimo wielu ciężkich obrażeń przeżyła i wniosła wiele do śledztwa. Jednak przez fakt tego, że znalazł ją jeden z milicjantów - podała jego wizerunek.

W maju 1982 roku zaatakował ponownie i zabił ostatni raz. Tym razem wydał się sam. Stwierdził, że jego szwagierka Bogusia podczas spaceru upadła i zmarła. Tak też to traktowano. Była jego kochanką i była też w ciąży, dopiero przy sekcji stwierdzono, że nie było to przyczyną wypadku i została zamordowana. To było jedyne morderstwo, które nie było przypadkiem, ponieważ Bogusia chciała powiedzieć o całym romansie swojej siostrze (żonie Joachima).

Wszystkie jego zbrodnie były dokonywane w celu demonstracji. Obnażał kobiety pośmiertnie, zabawiał się, także gwałcił. Nigdy nie chował ciał.
Za każdym razem ciosy były pewne, sprawca więc miał jasny cel.

Ciągle miałem mało krwi, to napadanie i mordowanie było silniejsze od mojego ja, a ponadto wychodziłem do pracy, ale tylko ja wiedziałem, jak ta praca naprawdę się przedstawia.

Wszystkie ofiary zostały znalezione niedaleko śląskiej linii tramwajowej nr. 6 przechodzącej przez kilka miast, od numeru również nazwano jedną z grup zajmującą się sprawą.
Ustalono, że wszystkie zabójstwa "były z lubieżności". Jest to najwyższa forma sadyzmu, zwykle nieplanowana (nie w przypadku Joachima, bardzo mocno planował zbrodnie). Patrząc na to z punktu widzenia zdrowej osoby - chęć morderstwa przychodzi jak ochota na seks. Sam czyn zaś powoduje erekcję i orgazm.
W pewnym momencie dochodzenia stworzono nawet model mordercy w skali 1:1, był niemal identyczny. Jest to bardzo rzadki zabieg w kryminalistyce. Niestety, nawet ta metoda nie pomogła w odnalezieniu sprawcy.
Podczas dochodzenia przesłuchano ponad 7000 mężczyzn i odnaleziono wielu przestępców seksualnych o mniejszym stopniu. Badano nawet wariografem. W roku 1979 zatrzymano również sprawcę, ale okazało się, że miał silne usprawiedliwienie czyli "dniówki sztygarskie". Przez to, że sztygar odbierał za niego pieniądze - miał wolne, a tak naprawdę wpisywano mu wówczas zmianę. Niemal wszystkie daty zgadzają się z rzekomymi "zmianami".
Mimo wszystko, milicjanci byli wciąż dalecy od rozwiązania sprawy, a ze względów tego, że był stan wojenny, sprawie poświęcano zbyt mało czasu i ludzi.
O jego sprycie mówi też to, że zaprzestał czynów w momencie znacznego ruszenia śledztwa do przodu, wstąpił do partii i zaczął uczęszczać do szkoły wieczorowej. Był przykładnym ojcem, mężem i współpracownikiem. Poprosił nawet w trakcie śledztwa o to, by powiedzieć o wszystkim swojej żonie, Halinie. Po to, by nie dowiedziała się od obcych. Zgodzono się i nagrywano rozmowę, a Achim się do wszystkiego przyznawał.

Przecież normalnie, po ludzku, jak należy kochaliśmy się, było nam dobrze ze sobą, a Achim... coś Ty narobił?

Jednym z mocniejszych momentów tej rozmowy było:

Coś Ty zrobił, my po Tobie nie będziemy mieć renty. > A ten kożuch co mosz to będę mogła sprzedać bo Cię powieszą, nie?

Joachim praktycznie na wszystkie jej pytania odpowiadał milczeniem, na to odpowiedział tylko:

Ja.

No ale do domu jaki wszedłeś, przecież ja nie zauważyłam, Achim. Co ja wtedy robiłam? I myśmy cholera, nikt nie poznał w domu, no ja nie wiem.

No iżem jak miała rozszyfrować, Achim? Jak to możliwe? Jak to możliwe?

Wiesz, tych dziewczynek to ja bym ci nie darowała, za to powinieneś wisieć...


Podczas zatrzymania miał 30 lat. Nie przyznawał się, był niesamowicie inteligentnym człowiekiem i im bardziej go gnębiono fizycznie i psychicznie - tym więcej milczał. Ogromny wkład w śledztwo miał podinspektor Roman Hula, który zaczął przynosić mu do celi książki (uwielbiał je czytać) i rozmawiać z nim jak z przyjacielem. Za każdym razem na koniec, uświadamiał go między słowami o tym, jakie czekają go konsekwencje i że wiedzą, że to on. Przyznał się do 7 zabójstw i 5 usiłowań. Spisywał nawet pamiętniki z których wynikało, że martwił się tylko o żonę i dzieci, nie widział w tym siebie. Miał niezwykły żal do psychiatrów i psychologów, że nie chcieli go badać, a ze zbrodni był dumny. Chciał koniecznie przejść do historii.
19 kwietnia 1984 roku został skazany na karę śmierci, był całkowicie świadomy zakończenia całego śledztwa od momentu zatrzymania.
21 maja 1985 roku został stracony poprzez powieszenie w więzieniu przy Montelupich 7 w Krakowie. Był to jeden z ostatnich wyroków kary śmierci w Polsce.
Na zdjęciu porównanie Joachima z jego trójwymiarowym modelem.

#gruparatowaniapoziomu #historia #historiabezcenzury #kryminalistyka #seryjnimordercy #bytom #piekaryslaskie #siemianowice #siemianowiceslaskie #slask #prl
Twinkle - Dzisiaj porozmawiamy sobie o "polskim Frankensteinie".
Joachim Knychała uro...

źródło: comment_2MaQxdS5tBI8ckmAsUy0qYCFRuTVDfAo.jpg

Pobierz
  • 67