Wpis z mikrobloga

Często czytając mirko byłam przerażona ilością opowieści o zdradach w związkach. Dziś postanowiłam napisać coś od siebie. Lvl 27

tldr


W lutym ubiegłego roku po prawie 7 latach rozstałam się z chłopakiem, zerwałam zaręczyny. Nie był to mój pierwszy ani drugi facet, ja też nie byłam ani jego pierwszą ani drugą dziewczyną. Mieszkaliśmy już chwilę razem, było między nami dobrze, ale też pojawiały się kłótnie - wszystkie o alkohol(nie codzienne picie, ale jak już picie to zgubiony plecak, obita twarz itd, zawalanie rzeczy i obietnic). W pewnym momencie dałam sobie już spokój i powiedziałam że albo się coś zmieni, albo odchodzę, bo wypruwam sobie żyły a on wraca pijany po pracy.

Nie walczył o nas, za to oskarżył mnie o zdradę - "na pewno mnie zdradzasz!!! dlatego chcesz zerwać!! jesteś taka jak wszystkie". Był zaskoczony że "nic się nie dzieje a zrywam". Że nic nie odwalił, a ja odchodzę. Miałam już po prostu dość. Doszłam do ściany. Bardzo ciężko to wszystko zniosłam, bo zrobiłabym dla niego dużo, był świetnym facetem, ale miałam już dość walki i starania się za dwie osoby w związku. Za każdym razem jak coś wywinął wybaczałam, jak coś zawalił wybaczałam. Wiem, to była głupota, ale po prostu bardzo go kochałam.

Zrobił mi piekło przy rozstaniu, wyzywał i obrażał, zwróciłam mu wszystkie jego rzeczy, dosłownie odwiozłam pod dom, pierścionek, jakąś wspólną kasę. Dostawałam przykre sms typu "zatrzymaj pierścionek, będzie dla nowego fagasa", "jesteś nikim" od człowieka z którym byłam tak długo, którego kochałam.

Wszystko to zniosłam bardzo ciężko, ale stanęłam na nogi. Po miesiącu on zorientował się ze żadnej zdrady nie było, nie było nikogo innego, po prostu miałam dość. Były przeprosiny itd. Zaczęłam żyć swoim życiem, pod koniec wakacji poznałam świetnego faceta z którym obecnie jestem.

Kilka tygodni temu napisał do mnie były, mieliśmy sporadyczny kontakt - raz na pół roku, życzenia i nara. Napisał ze zdradza swoją nową dziewczynę z wieloma dziewczynami, że się nie zabezpiecza, że ma ją gdzieś i że mu na niej nie zależy. Że liczyłam się tylko ja a wszystkie laski to "szmaty bez zasad które może mieć za drinka na imprezie". Przeraziło mnie to całkiem, długo zastanawiałam się czy jej powiedzieć, młodziutka dziewczyna 18-19 lat, jej pierwszy prawdopodobnie facet. Zdecydowałam się jej powiedzieć, nie żeby zniszczyć ich związek - on sypiał z kim popadnie(potwierdzone info), mógł ją czymś zarazić.W myśl zasady - "ja chciałabym wiedzieć". Dziewczyna zniosła wszystko w miarę dobrze, była mi wdzięczna.

I wiecie czego się dowiedziałam? W myśl zasady "ja chciałabym wiedzieć"? W toku rozmowy dziewczyna mi powiedziała że on jej opowiadał że go zdradziłam i że on w odwecie mnie też i dlatego z nim zerwałam. Przyznał mi się, powiedział że "myślałem że wiedziałaś". #logikaniebieskichpaskow Nie, #!$%@? nie wiedziałam, jakbym wiedziała to nie marnowałabym czasu i życia na ciebie.

W taki sposób dowiedziałam się że człowiek który był moim facetem prawie 7 lat, zdradził mnie raz, nawet nie zna imienia dziewczyny. Poczułam się strasznie, bo nigdy go nie zdradziłam, kochałam. Szanowałam - nawet po rozstaniu. Jak się poczułam? Strasznie, mimo nowego niebieskiego, upływu czasu, poczułam się jakbym dostała w twarz. Poczułam się nikim, i mimo że uważam siebie za pewną siebie osobę, fajną i atrakcyjną dziewczynę, nagle wszystko się rozpadło. Zburzył się cały mój spokój i szczęście, nie mogłam tego ogarnąć, czułam się brzydka i niepotrzebna, nieatrakcyjna i samotna, mimo obecności nowego niebieskiego. Mimo to miałam jakiś dziwny dystans, głos w głowie "to jest już za tobą, zajebiście zrobiłaś że z nim zerwałaś, nie był ciebie wart". Trwało to kilka dni i udało mi się wszystko poukładać i mocno zdystansować.

Przez pierwsze dni myślałam ze obecny też na pewno mnie zdradzi, tamtemu ufałam i teraz nie miałabym ręki, ten zrobi tak samo, nigdy nie będę szczęśliwa, nic się nie poukłada, stałam się nerwowa, byłam zła na siebie że tak ufałam. Samoocena rozbiła się o dno. I w pewnym momencie się ogarnęłam - co mam zrobić? Kontrolować go? Być nie ufna? Podejrzewać, sprawdzać, przepytywać? Ograniczyć zaufanie i zacząć kontrolować? Przenieść tamto złe doświadczenie na nowy związek i przestać ufać? A może zacząć zdradzać obecnego, NO BO CZEMU NIE JAK I TAK MNIE ZDRADZI #logikarozowychpaskow

Nie. Ufać i kochać, bo to nie jest ten sam człowiek, nie wiesz co się wydarzy, może cię zdradzi, może nie, nie wiesz tego i się nie dowiesz, jeśli nie spróbujesz z nim być. To co się stanie to się stanie. Szkoda marnować życia i niszczyć sobie coś co jest fajne, przez jakiegoś #!$%@? z przeszłości. Bo może w równoległym świecie żyję w nieświadomości i nie "niszczę" nowego związku przez patrzenie na niego przez pryzmat poprzedniego.

I tak się zastanawiam, jak zniosłabym informację o zdradzie będąc w związku z tamtym? Dowiedziałam się po dłuższym czasie, po rozstaniu, w nowym związku, a i tak mnie to bardzo ugodziło. Pewnie rozstałabym się z nim od razu, nie zmarnowałabym czasu, pewnie zniosłabym to o wiele wiele gorzej niż teraz. Moja samoocena poleciałaby w dół, może nie poznałabym tak fajnego niebieskiego jakiego mam, bo nie umiałabym uwierzyć w siebie? Czasami sobie tak myślę, że albo bardzo mnie kochał albo po prostu był ze mną bardzo szczęśliwy, bo miał tupet i odwagę oświadczając mi się po zdradzie.

Wiem że na pewno chciałabym wiedzieć o zdradzie, ale czuję że w jakiś sposób "miałam szczęście" że dowiedziałam się po rozstaniu...Choć mogłam się też dowiedzieć będąc jego żoną...Trafiła mi się mimo wszystko fajna wersja równoległej rzeczywistości. Pamiętam jak czytałam że kiedy ktoś oskarża cię o zdradę, to prawdopodobnie sam zdradza, i to u mnie się sprawdziło :)

Wiem że zadaję tu więcej pytań, ale mam nadzieje że ten tekst komuś pomoże. Pamiętam jak rozpaczałam za moją wielką miłością, za rozpadem związku, pamiętam jak tęskniłam za nim, jak płakałam miesiącami. Nigdy nie powiedziałam mu w życiu nic przykrego. A teraz z dystansu, potrafiłam mu powiedzieć "jesteś tanią #!$%@?ą i nie byłeś mnie wart". To banalne, ale czas leczy rany, pozwala się rozmyć wydarzeniom, ból płowieje. Ważne jest żeby w życiu pamiętać o sobie i o swoim szczęściu, nie przenosić złych doświadczeń na przyszłość, pamiętać o nich ale nie pozwolić żeby ktoś niszczył was i wasze szczęście.

Miłego dnia Mirki!

#zwiazki
  • 66
@migdalll: ja się nauczyłam już, że człowieka poznaje się dopiero po rozstaniu. Nie wiem dlaczego, ale każdy mój były po rozstaniu robił maniane. Albo wyzywał od szmat, miał nową laske po miesiącu aż po życzenia żebym nigdy nie była szczęśliwa i żebym zdechła. Bardzo mało osób jest w stanie po rozstaniu zachowywać się normalnie, nie wiem czemu niektórzy muszą po prostu spalić mosty wyzywając od szmat.
@consummatumest: No zdecydowanie widać, że to nie była osoba potrafiąca przyznać się do błędu itd, więc całą winą obarcza drugą stronę, a stąd już niedaleka droga do takiego #!$%@?. Taki związkowy odpowiednik Janusza-eksperta co się nigdy nie myli :P
@Satan696: łobuz kocha mocniej #takaprawda #pdk
Nie jest tak, ale nie wszystko jest czarno-białe, w życiu jest wiele cudownych momentów, ale i wiele kiepskich, w związkach tak samo. Moim błędem było to że kochałam i ufałam człowiekowi który na to nie zasługiwał. Jak jesteś zakochany to nie widzisz pewnych rzeczy, liczysz że "będzie lepiej", "zmieni się", ale rzadko coś się zmienia.
@migdalll: Jakby nie była prawda z łobuzami to laski nie lgnęły by jak muchy do gówna czy żarówki przeciw insektom(analogia w sam raz). A to czy komuś warto zaufać to można polegać na intuicji, wierzę albo wprowadzić zaawansowany system nadzoru i wywiadu nad partnerem(imo najlepszy). ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@KwasneJablko: Znaliśmy się z liceum, choć nigdy nie gadliśmy, napisał na fb że mam fajnego psa i że jego tata chciałby takiego i czy nie miałabym ochoty się spotkać na spacer z psem.

Potem okazało się że psa owszem tata takiego chce i mojego uwielbia, ale cała reszta to był podryw i zaproszenie na randkę. Nie wyłapałam tego i przyszłam ubrana jak na spacer z psem a nie randkę. ʕ
Po 1 akapicie musiałem wrócić, aby podsumować tę karuzelę...

było między nami dobrze, ale też pojawiały się kłótnie - wszystkie o alkohol

W pewnym momencie dałam sobie już spokój i powiedziałam że albo się coś zmieni, albo odchodzę, bo wypruwam sobie żyły a on wraca pijany po pracy.

Nie walczył o nas, za to oskarżył mnie o zdradę - "na pewno mnie zdradzasz!!! dlatego chcesz zerwać!!

Zrobił mi piekło przy rozstaniu, wyzywał