Wpis z mikrobloga

via Wykop Mobilny (Android)
  • 9
#wedkarstwo

Witam wszystkich wędkujących mirasów. Majstruję obiecany wpis z wędkowania muchą nad nizinnym Sanem. W zasadzie to nie wiem czy nie wyszedł mi z tego mały felieton więc zamieszczam tl;dr w spoilerze, ale dla tych co akurat mają więcej czasu bo siedzą na "dwójce" zapraszam do lektury całości ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Ogłaszam również wszem i wobec iż tym wpisem powołuję do życia tag #krakowskieprzygodywedkarskie. Dzięki @Scutacarus za namaszczenie ( ͡ ͜ʖ ͡) Będę w nim wrzucać wpisy i relację z wędkowania głównie w Krakowie i okolicach. Pamiętajcie, że tag nie jest moim prywatnym pamiętnikiem więc zachęcam wszystkich wędkujących mirków z Krakowa do udzielania się w nim ( ͡° ͜ʖ ͡°)

TL;DR


Na majówce miałem tyle zajęć, które odrywały mnie do wędkowania, że dopiero na koniec tygodnia znalazłem czas by wyskoczyć na ryby. Pierwszy wypad miał miejsce w sobotę. Zabrałem ze sobą sprzęt do muchy, kiełbę, cosik do picia i w drogę. Na łowisku stawiłem się późnym popołudniem. Idealny czas by podejść klenie, które teraz wygrzewają się na płyciznach.

Z racji tego, że "wychowałem się" na tej rzece w wędkarskim tego słowa znaczeniu, wiedziałem gdzie szukać potencjalnych bankówek. Przede wszystkim były to wewnętrzne strony zakola gdzie 50cm tafla wody zajmuje połowę szerokości koryta rzeki, główny nurt jest daleko po drugiej stronie. Takie miejsca najlepiej wyczaić na zdjęciach satelitarnych i szukać długich piaszczystych bądź żwirowatych "plaż" lub "wysp".

Na pierwszy rzut w ruch poszła sucha mucha. Zameldowało się kilka kleni, ale w rozmiarze przedszkolnym. Poruszając się w górę rzeki zauważam kilka większych sztuk, które patrolują strefę przybrzeżną. Niestety straciłem je z oczu. Brodzę dalej i widzę warkocz za starą oponą, która utknęła w dnie, a za nią stoi sobie kleń jakiego w życiu jeszcze na oczy nie wiedziałem. Był opasły i miał z dobre 50cm o ile nie więcej. Pomyślałem sobie, że do takiego zawodnika potrzebuję większej muchy. Padło na piankowego konika polnego. Obrzuciłem tą oponę z wszystkich możliwych stron. Kilka raz wypłynął do piankowca, ale chyba stwierdził, że to zbyt słaba zarzutka ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Czas na zmianę taktyki. Zakładam owianego legendą, drobnego, mokrego red taga. Oddaję kilka rzutów, dość niecelnych, Wszystko przez to, że nie chciałem mu rzucać tej muchy na łeb. W efekcie i tak prawie to zrobiłem. Mucha wpadła do wody może z 20cm przed jego pyskiem. Widzę, że się ruszył. Zamykam oczy i za ojczyznę xD Tnę... SIEDZI! Zaczynam hol.

Na początku idzie gładko choć ze znacznym oporem. Po chwili ten debil bez RIGCZu zamiast spieprzać zaczyna płynąć wprost na mnie xD Trzymam kij wysoko, próbuję ściągać luz, ale nie nadążąm. Kleń jest już pod moimi stopami. Chwytam za sznur by utrzymać go w napięciu. Ryba nie nadaję się jeszcze do podebrania i wykonuje manewr na, który liczyłem - ucieka w kierunku głównego nurtu. Spoko, ogarnę - tak se pomyślałem, ale się myliłem. W momencie gdy chwyciłem za sznur, oplątał się on o szczytówkę. Ryba dalej spieprza i napiera. W popłochu próbuję rozmotać sznur. Na próżno. Ryba spadła...

Nie pierwszy raz miałem sytuację kiedy hol nie zakończył się szczęśliwie, ale tak beznadziejnie na rybach chyba jeszcze nigdy się nie poczułem. W zasadzie to już miałem wracać do domu, ale dupsko mnie tak swędziało, że postanowiłem dać szansę kolejnej miejscówce.

Tym razem padło na wyspę. Rzeka obmywa ją po dwóch stronach, tworząc dwie rynny. Wąską i płytką oraz szerszą i głębszą. Obławiam płytszą rynnę. Podobnie jak wcześniej melduje się kilka przedszkolaków. Mokra mucha mi się znudziła więc zmieniam na nimfę - może podejdzie brzana. Udaje się na głębszą rynnę. Kroję wodę do oporu. Bez efektu. Schodzę niżej nurtu na koniec wyspy. Usłyszałem dźwięk jakby, ktoś otworzył butelkę wina ale taką 30 litrową xD - coś zassało z powierzchni, Szybko rzucam dopóki ryba jest w moim zasięgu. Nimfę prowadzę płytko pod powierzchnią wody obławiając koniec płytszej rynny wachlarzem metr po metrze. Czekam, aż sznur się wyprostuje. Podciągam lekko nimfę i czuję tempe zatrzymanie. Zacinam i czuje, że na końcu zestawu mam niezłego klocka. Tym razem nie dam dupy. Kontroluję sytuację. Łowię pod słońce. Nic nie widzę mimo okularów polaryzacyjnych. Ryba lata raz w kierunku jednej rynny, a raz drugiej, ale cierpliwie daję się jej wyszaleć. Ryba jest pod powierzchnią. Uderza ogonem o taflę wody. Gówno widzę przez słońce, ale dostrzegam jedynie, że raczej jest dłuższa i smuklejsza niż krępa i garbata. Jestem coraz bliżej celu bo pod szczytówką widzę początek przyponu. Podbierak ląduje w wodzie, a przypon strzela tuż przy nimfie... K*!@A MAĆ!!!! Wracam do domu.

W przypływie emocji po powrocie do domu otworzyłem sobie browara i zacząłem googlować i youtubować hasło “fly fishing fighting fish” xD Po przeczytaniu i obejrzeniu wszystkiego co wydawało mi się interesujące stwierdziłem, że jutro muszę się zrehabilitować. Jak pomyślałem tak zrobiłem.

Nazajutrz stawiłem się nad wodą koło 11. Zaczynam od suchara. Zakładam chrusta z sarniej sierści. Początkowo tradycyjnie - wyjeżdzają przedszkolaki. Idę do opony za, którą dzień wcześniej stał kleń, którego nie udało mi sie wyholować. Pusto. Brodzę wyżej. Mijam kilka kleni 30+, ale szybko się płoszą. Widzę tuż przy brzegu krzak wierzby. Gałęzie chylą się ku tafli wody. To będzie dobre miejsce. Oddaje kilka rzutów. Nie są zbyt celne, ale ryby reagują i chętnie zbierają. Wyjeżdża kilka mniejszych kleni. W końcu przez przypadek rzuciłem tym sucharem praktycznie w gałęzie, jakieś 30cm od brzegu. Mucha po odbiciu się od badyla, wpada do wody. Kontroluję spływ przynęty, która po chwili zostaje zassana pod wodę. Zacinam. Siedzi! Ryba wyskakuje z wody. To ładny kleń.

Holuję powoli i cierpliwie. Ryba robi kilka delikatnych odjazdów w kierunku brzegu. Generalnie współpraca układała nam się dobrze. Zupełnie jakby mi chciał pokazać jak powinienem prawilnie holować. Dał się podebrać bez problemu. Kleń ląduje w siatce, a jak dre jape z radości. Cykam kilka fotek, mierzę i wypuszczam. Równiutkie 46cm - życiówka. Łowię jeszcze do 17, ale bez większych rewelacji. Zwijam się bo o 19 pociąg do Krakowa. Wspaniała była to majówka. Nie zapomnę jej nigdy #pdk.

Na końcu wnioski po tych dwóch dniach:
-ciężko jest w metodzie muchowej zastąpić dłonią hamulec kołowrotka, dlatego nie można holować na siłę
-czasem kilkadziesiąt albo kilka centymetrów przy rzucie muchą do wody ma znaczenie
-jeśli holujesz rybę i możesz zmniejszyć do niej dystans bo masz wodery to rusz dupę, bo nie da się wślizgiem wjechać z nią na brzeg.

Jeśli doczytałeś do końca to jest mi niezmiernie miło ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Bonusowe zdjęcia w komentarzach.
Pobierz leszkuuu - #wedkarstwo 

Witam wszystkich wędkujących mirasów. Majstruję obiecany wpi...
źródło: comment_BPg9jVoUXqReb6pfARbOW0qA0mebGTv2.jpg
  • 8