Wpis z mikrobloga

Mimo że stronę z recenzjami muzycznymi prowadzę od pięciu lat, to dopiero niedawno sięgnąłem po twórczość Czerwonych Gitar - i to głównie z przekory. Byłem bowiem przekonany, że wszelkie zachwyty nad tą grupą wynikają z sentymentu wśród tych, którzy zasłuchiwali się w w niej za młodu. No cóż, chyba nie można się bardziej mylić. Trzy pierwsze płyty (te nagrane z Krzysztofem Klenczonem) to w większej części absolutne perły w historii polskiej muzyki rozrywkowej. Utworów o takim ładunku emocjonalnym słyszy się już dziś bardzo niewiele. Trudno mi wskazać ulubioną piosenkę. Może Historia jednej znajomości za wywołujące ciarki na plecach narastające chórki? A może Jesień idzie przez park za potężny ładunek bezpretensjonalnego sentymentu i tęsknoty? A może jednak Biały krzyż za jeden z najbardziej poetyckich tekstów w historii rodzimej muzyki? A przecież jest jeszcze Ballada pasterska, Wróćmy na jeziora, Jedno jest życie, My z XX wieku, Kwiaty we włosach (kolejny fenomenalny tekst), Dozwolone od lat 18 (czyli rozliczenie z szybko mijającym czasem)...

A jednak gdybym miał wydobyć jakiś utwór z zapomnienia, to stawiałbym na Nie mów nic. To drugi na liście utwór z debiutanckiej płyty, ale nie napisany ani przez Klenczona, ani przez Krajewskiego. Otóż jego autorem jest Marino Marini, postać cokolwiek niezwykła, która wywarła duży wpływ na światową muzykę rozrywkową. Ów Włoch odebrał klasyczne wykształcenie muzyczne, zaś po konserwatorium został dyrektorem artystycznym neapolitańskiego Metropolitan Music Hall. Wkrótce jednak postanowił założyć swój zespół, z którym koncertował po całej Europie. Na jednym z jego koncertów w Liverpoolu obecny był m.in. przyszły członek The Beatles, Paul McCartney. W późniejszym czasie Marini komponował m.in. dla Louisa Armstronga. W Polsce znany jest głównie z przeboju Nie płacz kiedy odjadę. Tymczasem gdzieś "po godzinach" machnął jeden z piękniejszych utworów Czerwonych Gitar. Tekst do utworu napisała Wanda Sieradzka de Ruig, kolejna niezwykła postać polskiej kultury (poetka i łącznika Armii Krajowej, potem promotorka polskiej kultury w Holandii).

Niestety, żadna współczesna aranżacja Czerwonych Gitar nie może równać się oryginałom. Niejednokrotnie zastanawiałem się dlaczego tak się dzieje. I poniewczasie zrozumiałem, że żeby tworzyć muzykę tak nacechowaną szczerymi emocjami, trzeba tych emocji naprawdę doznać. Klenczon i Krajewski wychowywali się w miastach dźwigających się z wojennej pożogi; ten pierwszy nie widział ojca - członka AK - jeszcze przez kilka lat po wojnie. (Ojcu Klenczona zresztą zadedykowany jest Biały krzyż). Bieda, smutek i szarość musiały sprawiać, że trzymanie dłoni dziewczyny nie było czymś banalnym - bo wreszcie nieba nie zasnuwały chmury spalonych domów, na ulicy nie rozlegały się strzały i można było zacząć cieszyć się skromnym, ale względnie stabilnym życiem. Muzycy chcieli się bawić i grać radośnie - ale bagaż doświadczeń odcisnął na nich piętno. "Nie zawsze była radość / Nierzadko smutne dni" - śpiewają w piosence otwierającej debiutancki album To właśnie my. "Czas jednak zatarł wszystko" - kończą. Wydaje się, że to jednak zbyt pospieszna konkluzja: choć Czerwone Gitary mają wiele utworów banalnych, wręcz jowialnych, to kiedy już uderzą we właściwe tony człowiek rozumie, iż taka muzyka zdarza się co najwyżej raz na dekadę.

#muzyka #polskamuzyka #czerwonegitary #ciekawostki
J.....0 - Mimo że stronę z recenzjami muzycznymi prowadzę od pięciu lat, to dopiero n...
  • 13
@hipotrofia: Cóż, może przesadzam, ale naprawdę wierzę, że ujmą byłoby pisać o takiej muzyce w sposób płytki. Natomiast kiedy pisałem recenzję krążka Czerwone Gitary 3 to przyznam: ręce mi się trzęsły, głównie ze złości, a właściwie goryczy. "[CG3] to kopalnia klimatu – pocztówka ze świata, którego już nie ma. Trudno jest za nim nie zatęsknić, słuchając tych subtelnych wyznań miłości i tych przepełnionych uczuciami melodii. Na pohybel twerkingowi, hipsterom, modom i
Niestety, żadna współczesna aranżacja Czerwonych Gitar nie może równać się oryginałom.


@JackTheDevil90: a ja myslę, że współczesna aranżacja to jedyne, co może uratować te piosenki od zapomnienia. Piosenki, melodie, emocje, uczucia, teksty - te się na ogół nie starzeją (no, może czasem teksty). Za to strona techniczna - jest już jak najbardziej podatna na ząb czasu. Chyba, że ktoś chce wczuć się w klimat lat 60-tych czy 70-tych, wtedy może słuchać
haes82 - > Niestety, żadna współczesna aranżacja Czerwonych Gitar nie może równać się...
@haes82: Być może masz rację. Zapewne zależy to od utworu. Wypowiadając ten dość gorzki komentarz, miałem w głowie tragiczne interpretacje Portu Trzech Koron czy właśnie Jesień idzie przez park w fatalnym wykonaniu Macieja Balcara. Nie będę umierał za swoje racje, bo mogę się mylić, ale uważam, że utwory bardziej zadziorne często lepiej wypadają we współczesnych aranżacjach (czego świetnie dowiodłeś). Wydaje mi się jednak, że piosenki bardziej balladowe tracą raczej swój feeling,
@JackTheDevil90: w ogóle ich twórczość to świetny przykład, jak bardzo obecne teksty zeszly na psy. Jeszcze jak Cygan gdzies przyłoży reke, to ujdzie, ale cała reszta piosenek popowych to jakieś nieporozumienie, urywki tekstu, z ktorych ciężko domyslic się, co autor mial na mysli, skroty myślowe, nadużywanie "no" i "wiec" jako pełnoprawnych części słowa pisanego, tylko dlatego, ze brakuje do rymu lub rytmu. W zasadzie tylko polski rap / hip-hop zachowuje jakiś
@NieJedynaNaWykopie: Zgadzam się. W rapie przynajmniej słychać, że coś tych ludzi uwiera, że jest gdzieś ta przeszłość blokowiska, że działy się tam jakieś historie, o których ci ludzie opowiadają. Oczywiście całość wypada zazwyczaj dość dyskusyjnie, właśnie przez wulgaryzmy i mimo wszystko obecny czasem prymitywizm. (Niestety, muszę przyznać, że nawet najnowszy krążek Taco Hemingwaya i Quebonafides mnie rozczarowuje - niby klarowność socjologicznych obserwacji i przenikliwa inteligencja, ale gdzieś w tym wszystkim za