Wpis z mikrobloga

W słowniku każdej osoby trenującej cokolwiek fizycznie z podtekstem sportowym, niezależnie o jakiej dyscyplinie mówimy jest uniwersalne słowo klucz zrozumiałe przez każdego, chociaż z drugiej strony o zupełnie innym znaczeniu. I to nawet nie jest kwestią dyscyplina sportowa o której mówimy, ile raczej indywidualnego potencjału każdej osoby. Tym słowem jest oczywiście wyśniona i wymarzona forma. Jak napisałem dla każdej osoby oznacza ona coś innego. Mimo swojej uniwersalności jest ona wyjątkowo indywidualnie nacechowana. Forma to chyba po prostu szczyt naszych możliwości w danej dziedzinie. Nawet w takim zwykłym bieganiu. Zupełnie postrzegał formę ktoś, kto pokonuje maraton poniżej 3 godzin, inaczej kto potrzebuje na to 4, a jeszcze inaczej ktoś, komu wystarczy że doczłapie się do mety na granicy limitu czasowego. Każda z tych osób ma inne możliwości i inaczej formę będzie postrzegała, chociaż rozumiała tak samo. To nasz indywidualny Mont Everest czyli szczyt szytów.

Forma ma w sobie dużo wspólnego z pieniędzy. W sumie trudno ją zdobyć, ale cholernie łatwo stracić. No i jak potem ją odzyskać. To jest pytanie, na które gdyby ktoś znał jedną i uniwersalną odpowiedź, to chyba by zasłużył na Nobla. Tak się właśnie zastanawiam szukając odpowiedzi na to pytanie, gdyż moja forma ( była jaka była dla kogoś kto biega np. 5 km poniżej 20 minut, to była popierdółką) odbiegła, odfrunęła, odpłynęła w siną dal zostawiając za sobą ulotny smak pożeranych sekund. Teraz to one się tylko czkawką odbijają. Na i właśnie się zastanawiam. Czy raczej powinienem poszukać tej mojej formy, bo może gdzieś się schowała, czy raczej spróbować pogonić za nią, bo po prostu uciekła. I myślę sobie, że chyba lepiej jest pójść ją szukać niż gonić. Szukać, to w końcu znaczy, że gdzieś się schowała i siedzi cichutko, a jak będę miał szczęście to ją znajdę. Gonić, to znaczy biec za kimś, kto reprezentuje apogeum naszych możliwości w stanie bardzo od tego apogeum daleki. To tak, jakby na hulajnodze gonić za porsche. Wynik może być tylko jeden.

Dlatego ruszając na trening rozglądam się z uwagą, że może gdzieś po jakimś krzakiem ją znajdę. Nawet nie myślę o tym by za nią gonić, bo i tak nie mam na to żadnych szans, a nie jestem fanem syzyfowych prac i działań. Mogę śmiało napisać, że obecnie jestem daleko od mojej formy, niezależnie jak nędzna ona była. Za to śmiało odbiegła w siną dal.
  • 1
@michal-kotyn: Zmień dyscyplinę. Bieganie jest słabe. Trudno się w nie wkręcić tak bez reszty. Dopada monotonia, odpuszczasz jeden, drugi dzień i dzieje się co napisałeś. Znajdź sobie coś, co ci mimo bólu będzie sprawiało przyjemność, a formę będziesz trzymać.