Wpis z mikrobloga

Piętnaście lat temu, w nocy z 5 na 6 marca 2003 roku, miejsce miało zdarzenie które wstrząsnęło całą Polską. W podwarszawskiej Magdalence grupa antyterrorystów przypuściła szturm na - jak się później okazało - zaminowaną posesję, w której ukrywało się dwóch członków tzw. "Gangu Mutantów". W wyniku akcji śmierć poniosły cztery osoby: dwóch gangsterów, Aleksander Wołodin i Robert Cieślak, oraz dwóch antyterrorystów, podkomisarz Dariusz Marciniak i dowodzący akcją, komisarz Marian Szczucki. Rannych zostało 17 innych antyterrorystów.

Gang Mutantów
Grupa ta miała związek z zabójstwem policjanta podkomisarza Mirosława Żaka w Parolach w marcu 2002 i przynajmniej kilkunastoma innymi morderstwami osób powiązanych z działalnością grup przestępczych, jak i członków gangu pruszkowskiego, mokotowskiego, piaseczyńskiego i wołomińskiego na Mazowszu. W trakcie próby zatrzymania poszczególnych członków gangu zginęło kilka osób, w tym członek gangu, były warszawski policjant antyterrorysta Krzysztof Mrozowski używający pseudonimu „Fragles”. Jedna z najgłośniejszych mafijnych egzekucji dokonana została przez „Mutantów” w szpitalu MSWiA w Warszawie, gdzie zamachowiec przebrał się za księdza. Inne zabójstwa dokonane zostały przez „Mutantów” w Pruszkowie, Walendowie pod Nadarzynem, Warszawie i okolicach podstołecznego Piastowa.
Grupa piastowska, zwana też gangiem „Mutantów”, zrzeszająca czołowych stołecznych zawodowych morderców i złodziei samochodów, do której należeli Igor Pikus (znany także jako Aleksander Wołodin) i Robert Cieślak, próbowała przejąć wpływy grup przestępczych z Pruszkowa, Raszyna, Janek, Ożarowa Mazowieckiego, Wołomina, Ząbek, Marek, Wyszkowa, Góry Kalwarii i poszczególnych dzielnic Warszawy. Efektem działalności gangu z Piastowa była także śmierć trzech funkcjonariuszy policji i trwały uszczerbek na zdrowiu kilkunastu innych policjantów ze stołecznej policji.

Przebieg akcji
Białorusin Igor Pikus vel Aleksander Wołodin i Robert Cieślak używający pseudonimu „Cieluś” za pomocą fugasów, min, granatów i innych ładunków wybuchowych zaminowali ogród przy domu w Magdalence przy ulicy Środkowej, w którym się ukrywali. Podczas próby zatrzymania w nocy z 5 na 6 marca 2003, gdy funkcjonariusze o godzinie 00:44:24 weszli do domu. Ładunki wybuchowe eksplodowały, zabijając jednego z antyterrorystów policji na miejscu. Przestępcy cały czas prowadzili ostrzał z 29 jednostek broni, pistoletów samopowtarzalnych (Glock 17, pw wz. 33, CZ-75 Full Auto), pistoletów maszynowych (Sa vz. 61, Uzi Mk.3, PM-98 i PM-84P), karabinków automatycznych (AKMS i AKS-74U), sztucera, strzelby (Franchi SPAS-12). W wyniku odniesionych obrażeń zmarło dwóch funkcjonariuszy: podkomisarz Dariusz Marciniak (na miejscu) oraz dowodzący akcją komisarz Marian Szczucki (w szpitalu). 17 innych funkcjonariuszy zostało rannych.
W wyniku walki wybuchł pożar, budynek częściowo się zawalił i spłonął. Przestępcy zmarli na skutek zatrucia tlenkiem węgla. Pikus i Cieślak nie zostali postrzeleni wbrew temu co twierdzili biorący udział w akcji policjanci – sekcja zwłok nie wykazała ran postrzałowych na zwłokach obu przestępców. Kilku policjantów po akcji w Magdalence w wyniku szoku rozstało się na zawsze ze służbą w formacjach policyjnych. Spekulowano na temat służby Pikusa w jakiejś formacji sił specjalnych ZSRR, specnazie KGB, specnazie wojsk podległych GRU. Przestępcy byli doświadczonymi użytkownikami broni, mającymi znaczne zdolności w posługiwaniu się nią i w prowadzeniu ognia.
W operacji prowadzonej w Magdalence uczestniczyli funkcjonariusze z Wydziału Terroru Kryminalnego KSP oraz Wydziału Bojowego Zarządu Wsparcia Bojowego CBŚ KGP. W sumie było tam według przekazów 23 policjantów. Zbiór błędów, niedostatku sprzętu i braku doświadczenia policjantów skończył się klęską policji. Budynek został źle opisany i narysowany, wskutek czego grupa realizująca zadanie, mająca zaatakować dom od taktycznie lepszej strony przemieściła się pod główne wejście. Policjanci podejmujący się zadania nie mieli informacji od innych funkcjonariuszy, że bandyci są doświadczonymi strzelcami, brali udział w zabójstwach, posiadają materiały wybuchowe, a do tego oświadczyli znajomym przestępcom, że będą walczyć do śmierci. Zawiniło niedostateczne zabezpieczenie informacyjne operacji i niewłaściwy obieg informacji między komórkami organizacyjnymi policji oraz ogólny brak przygotowania do tak trudnej realizacji. Postanowiono tę dwójkę zawodowych morderców zatrzymać jak zwykłych przestępców. Grupa zadaniowa nie dysponowała karabinem maszynowym np. PKM, który jest przydatny do prowadzenia ognia zaporowego w wypadku napotkania silnej obrony, nie dysponowano karabinem wyborowym, ani granatnikami umożliwiającymi wstrzelenie na górne piętra granatów z gazem łzawiącym bądź ogłuszająco-oślepiających. Te wprowadzono dopiero po tym wydarzeniu (HK69). Prawdopodobnie w chwili wejścia na posesję funkcjonariusze zostali zauważeni, gdyż na górze włączono światło, a zaraz potem je zgaszono. Według niektórych źródeł do kwietnika obok schodów, gdzie był fugas, który poraził grupę szturmową, prowadził kabel wypuszczony przez rynnę. Gdyby teren systematycznie obserwowano, np. za pomocą zespołu obserwacyjno-strzeleckiego, można by to wcześniej wychwycić. Obu przestępców wspierał ktoś z policji, dzięki czemu około miesiąca wcześniej Cieślak uciekł w lesie z taksówki, która była obserwowana. Do dziś nie wyjaśniono wątku współpracy bandytów z informatorem w policji. Wrocławscy funkcjonariusze CBŚ mieli dużo informacji na temat Pikusa, m.in.: że dokonał co najmniej 7 zabójstw na zlecenie, na Białorusi dokonał zamachu bombowego na dom, w którym znajdował się milicjant ze swoją żoną. Podczas jednego z gangsterskich spotkań w podwarszawskim Piastowie do którego się przeprowadził, poznał Roberta Cieślaka i Jerzego Wojciecha Brodowskiego vel Szurygę „Mutanta” zwanego także „Jurijem z Piastowa”. Z czasem wszyscy trzej mieszkańcy Piastowa zajmowali według Komendy Głównej Policji pierwsze trzy miejsca wśród najbardziej poszukiwanych przestępców w Polsce. Poszczególne dalsze miejsca zajmowali inni zawodowi mordercy z mazowieckiego Piastowa, niewielkiego miasteczka między Warszawą a Pruszkowem niesławnego z najgroźniejszego gangu w Polsce.

Następstwa klęski
W wyniku zdarzenia Policja stworzyła Biuro Operacji Antyterrorystycznych KGP, przeprowadziła rozmaite szkolenia policjantów przeznaczonych do zatrzymań celowych i do zwalczania terroru. Uzbrojono policjantów i wyposażono w środki adekwatne do przeprowadzania takich realizacji. Przeszkolenie i doposażenie objęło także Samodzielny Pododdział Antyterrorystyczny Policji. Przyjęto system planowania operacji.

Procesy
Pierwszy proces
Od października 2005 trwał proces trzech policjantów, którzy zostali oskarżeni o niedopełnienie obowiązków przy planowaniu i przeprowadzeniu akcji oraz nieumyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia antyterrorystów. Akt oskarżenia obejmował naczelnika wydziału do spraw walki z terrorem kryminalnym KSP Grażynę Biskupską, dowódcę pododdziału antyterrorystycznego KGP Kubę Jałoszyńskiego, oraz zastępcę komendanta stołecznego Jana P. Żadnemu z członków piastowskiego gangu „Mutantów” do 2012 nie udało się udowodnić zabójstwa żadnego z policjantów. Członkowie gangu „Mutantów” z Piastowa zostali oskarżeni o jedno zabójstwo, szefa grupy przestępczej z podwarszawskich Marek, Andrzeja Cz. „Kikira".
Szczegóły sprawy sąd utajnił. Wśród najczęściej wymienianych przez media zarzutów był brak odpowiedniego rozpoznania, brak policyjnych strzelców wyborowych, brak czekającej karetki pogotowia. W procesie przesłuchano ponad 100 osób.
W czerwcu 2006 sąd okręgowy uniewinnił troje oskarżonych przełożonych policjantów.
W rezultacie strzelaniny w Magdalence policyjne oddziały antyterrorystyczne zmieniły taktykę oraz otrzymały nowe uzbrojenie, m.in. samochody opancerzone AMZ Dzik.
5 kwietnia 2007 sąd apelacyjny zdecydował, że przesłucha dwóch świadków – funkcjonariuszy oddziału antyterrorystycznego. 6 czerwca 2007 sąd apelacyjny uchylił wyrok sądu okręgowego uniewinniający troje policjantów. Sprawa została ponownie skierowana do rozpatrzenia.

Drugi proces
W drugim procesie na ławie oskarżonych zasiedli ponownie dowódcy: młodszy inspektor Grażyna Biskupska (obecnie naczelnik w CBŚ), młodszy inspektor Kuba Jałoszyński (obecnie prof. dr hab. nauk wojskowych, wykładowca w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie) oraz inspektor Jan P., który nie wyraził zgody na ujawnienie personaliów (obecnie na emeryturze). Prokuratura zarzuciła im niedopełnienie obowiązków, a przez to narażenie członków grupy szturmowej na niebezpieczeństwo i śmierć oraz zażądała dla nich dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Obrońcy oskarżonych wnioskowali o uniewinnienie.
Proces zakończył się 23 lipca 2010. W wyroku z dnia 28 lipca 2010 Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił troje policjantów oskarżonych o niedopełnienie obowiązków podczas akcji.

#gruparatowaniapoziomu #przestepczosc #mafia #policja i trochę #historiajednejfotografii
źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Strzelanina_w_Magdalence
Max3nium - Piętnaście lat temu, w nocy z 5 na 6 marca 2003 roku, miejsce miało zdarze...
  • 48
  • Odpowiedz
Pamiętam to wydarzenie tak jak by się wydarzyło niedawno. Strzały niosły się po całej okolicy i były bardzo wyraźne. Pamiętam też bardzo dobrze blokady ulic z kilku objazdów zostaliśmy zwróceni praktycznie dostęp od strony południowej był niemożliwy...
  • Odpowiedz
Mieszkam nieprzerwanie od kilkunastu lat, około 1,5 km od miejsca zdarzenia. Na podstawie archiwum tvn jestem nawet w stanie rozpoznać miejsca zdjęć pomimo że dużo się zmieniło. Na rogu ulic stoi tablica upamiętniająca to wydarzenie
  • Odpowiedz