Wpis z mikrobloga

#gotologia --> obserwuj/czarnolistuj
Wszystkie wpisy
Analiza Długiej Nocy - poprzednie części

Długa Noc - część XV - Ludzie bez Twarzy

Valar morghulis

Geneza

'The Nine Free Cities are the daughters of Valyria that was,' the kindly man taught her, 'but Braavos is the bastard child who ran away from home. We are a mongrel folk, the sons of slaves and whores and thieves. Our forebears came from half a hundred lands to this place of refuge, to escape the dragonlords who had enslaved them. Half a hundred gods came with them, but there is one god all of them shared in common.'

'Him of Many Faces.'


Korzenie martinowskiego bractwa asasynów wywodzą się wprost z Czternastu Płomieni Valyrii. Pierwszy Człowiek bez Twarzy przyznał Dar niewolnikowi modlącemu się o śmierć. W tym momencie powstał nie tylko zakon skrytobójców, ale też niebezpieczna religia, dla której zadawanie śmierci stało się sakramentem, ofiarą dla Boga o Wielu Twarzach.

Jakiś czas po przyznaniu pierwszego Daru valyriańscy niewolnicy wysłani morzem do Sothoryos zbuntowali się, przejęli okręty i popłynęli na północno-wschodni skraj Essos, gdzie poprowadziły ich pochodzące z Jhogos Nhai księżycowe śpiewaczki. Tam, w lagunie ukrytej w mgle, niewolnicy założyli Braavos, które przez wiek budowało swoją potęgę. 111 lat po założeniu miasta ujawniono jego istnienie Valyrianom i zapłacono im odszkodowanie za przejęte okręty (choć nie zapłacono za zbiegłych niewolników). Smoczy lordowie byli widocznie zajęci ważniejszymi sprawami (wojny z Rhoynarami? ostatnie walki z Ghiscarczykami?) i machnęli ręką na istnienie miasta byłych niewolników. Samo niewolnictwo nie istnieje w Braavos - pierwsze i najważniejsze prawo tego miasta jest ściśle przestrzegane po dziś dzień.

W wielokulturowym Braavos, gdzie każda religia była szanowana i tolerowana, siedzibę założyli Ludzie bez Twarzy.

Dom Czerni i Bieli

Dom zbudowany na kamienistym pagórku, zbudowany z ciemnoszarego kamienia, bez okien, z czarną dachówką. Z drzwiami z białego czardrzewa i czarnego hebanu, z księżycową twarzą z tych samych materiałów. Już same drzwi pozwalają nam popuścić wodze fantazji - tajemnicze połączenie czardrzewa z Północy i hebanu z egzotycznych, leżących daleko na południu Wysp Letnich? Księżycowa twarz mająca odnosić się do księżycowych śpiewaczek? Dlaczego drzwi z tych samych materiałów znajdują się w pracowni Tobho Motta w Królewskiej Przystani, który przekuł Lód na Wdowi Płacz i Wiernego Przysiędze? Czy chodzi o odwieczną wojnę Lodu i Ognia, R'hllora i Wielkiego Innego, która rozpoczęła się powstaniem rysy na twarzy księżyca w momencie utworzenia Światłonoścy?

Za drzwiami znajdują się kolejne tajemnice. Na parterze znajduje się basen z trucizną i wiele posągów różnych bóstw. Lyseńska Płacząca Kobieta, hebanowa rzeźba Lwa Nocy, yitijskiego odpowiednika Wielkiego Innego, Zakapturzony Wędrowiec, Blade Dzieciątko Bakkalon, synonim epidemii toczącej Meereen, Księżycowa Panna, Nieznajomy i Król Merlingów. O niektórych z nich nie wiemy nic, o niektórych wiemy niemal wszystko, a łączy ich jedno:

Our forebears came from half a hundred lands to this place of refuge, to escape the dragonlords who had enslaved them. Half a hundred gods came with them, but there is one god all of them shared in common.'

'Him of Many Faces.'

'And many names,' the kindly man had said. 'In Qohor he is the Black Goat, in Yi Ti the Lion of Night, in Westeros the Stranger. All men must bow to him in the end, no matter if they worship the Seven or the Lord of Light, the Moon Mother or the Drowned God or the Great Shepherd. All mankind belongs to him... else somewhere in the world would be a folk who lived forever. Do you know of any folk who live forever?'

'No,' she would answer. 'All men must die.'


Wiele religii z Westeros i Essos ma bóstwa dobre i złe, reprezentujące życie i śmierć. W Domu Czerni i Bieli znajdujemy posągi tylko tych, o których wiemy, że są 'złymi' bogami (Lew Nocy aka Wielki Inny, Król Merlingów aka Utopiony aka demon Wielkiego Innego, Bakkalon, Nieznajomy, Czarny Kozioł z Qohoru żądający codziennej ofiary z krwi) lub tych, którzy kojarzą się ze śmiercią. Nie ma tu przypadku - Bóg o Wielu Twarzach, którego wyznają Ludzie bez Twarzy, jest bogiem śmierci.

W dwóch podziemnych poziomach znajdują się sypialnie kapłanów, akolitów i służby. Na ostatniej znanej kondygnacji ukryte są twarze zabrane zmarłym, których Ludzie bez Twarzy używają w swojej zabójczej pracy.

Dary Boga o Wielu Twarzach

Pomimo mroku i tajemnicy okrywającej Dom Czerni i Bieli, Ludzie bez Twarzy są szanowaną i poważaną organizacją. Na codzień kapłani i akolici pełnią rolę braavoskiego Charona - do ich siedziby przychodzą ludzie chcący umrzeć, tam piją zatrutą wodę z basenu, po czym bezboleśnie umierają. Twarze zmarłych są później zdzierane ze zwłok i składowane na trzecim poziomie Domu, a dobytek znaleziony przy/na zmarłym przejmuje gildia.

Głównym źródłem zarobku jest jednak zabijanie na zlecenie. Wystarczy wypowiedzieć imię i zapłacić cenę. Ta jest ustalana indywidualnie na podstawie zamożności zleceniodawcy, trudności w dosięgnięciu celu oraz znaczenia osoby, która miała otrzymać Dar. Stąd też Littlefinger nie zgodził się na wynajęcie Ludzi bez Twarzy by zamordować Daenerys (Roberta zwyczajnie nie było stać na opłacenie zabójstwa księżniczki i khaleesi w jednym), a Euron musiał oddać smocze jajo znalezione w ruinach Valyrii by pozbyć się Balona.

Ludzie bez Twarzy mają ściśle określone reguły wykonywania misji. Mogą zostać przydzieleni wyłącznie do zabicia osoby, której nie znają. Mogą zabić tylko i wyłącznie swój cel, nikogo więcej. Najlepiej jeśli śmierć będzie wyglądała na wypadek. Sposób ofiarowania Daru jest często dowolny i w gruncie rzeczy zależy od preferencji i możliwości zabójcy.

Zanik Ja

Oprócz długiego treningu obejmującego różnorakie dziedziny (nauka języków, wiedzy o świecie, znajomości trucizn, sztuki walki i zabijania, skradania się i ukrywania, wyostrzania zmysłów) jedna rzecz jest najistotniejsza by stać się Człowiekiem bez Twarzy - zapomnieć o sobie i swoich bliskich, zatracić swoją tożsamość i twarz, stać się Nikim. W efekcie Ludzie bez Twarzy wydają się być pozbawionymi emocji maszynami do zabijania. Wyjątkiem jest tu zachowanie Jaqena H'ghar w momencie gdy Arya wypowiada jego imię:

'Speak the name, and death will come. On the morrow, at the turn of the moon, a year from this day, it will come. A man does not fly like a bird, but one foot moves and then another and one day a man is there, and a king dies.' He knelt beside her, so they were face-to-face, 'A girl whispers if she fears to speak aloud. Whisper it now. Is it Joffrey?'

Arya put her lips to his ear. 'It's Jaqen H'ghar.'

Even in the burning barn, with walls of flame towering all around and him in chains, he had not seemed so distraught as he did now. 'A girl... she makes a jest.'

'You swore. The gods heard you swear.'

'The gods did hear,' There was a knife in his hand suddenly, its blade thin as her little finger. Whether it was meant for her or him, Arya could not say. 'A girl will weep. A girl will lose her only friend.'

'You're not my friend. A friend would help me.' She stepped away from him, balanced on the balls of her feet in case he threw his knife. 'I'd never kill a friend.'

Jaqen's smile came and went. 'A girl might... name another name then, if a friend did help?'

'A girl might,' she said. 'If a friend did help.'

The knife vanished. 'Come.'


Dodatkowo Jaqen nagina zasady swojego zakonu - Bóg o Wielu Twarzach miał otrzymać trzy ofiary, ni mniej, ni więcej, bo Arya uratowała przed śmiercią właśnie trzy osoby - Rorge'a, Kąsacza i samego Jaqena. Zabójca zgadza się jednak jej pomóc w zamian za cofnięcie wypowiedzianego imienia, a w efekcie ginie znacznie więcej osób niż powinno:

'I take back the name.' Arya chewed her lip. 'Do I still have a third death?'

'A girl is greedy.' Jaqen touched one of the dead guards and showed her his bloody fingers. 'Here is three and there is four and eight more lie dead below. The debt is paid.'

'The debt is paid,' Arya agreed reluctantly. She felt a little sad. Now she was just a mouse again.


Generalnie jednak Ludzie bez Twarzy zdają się nie mieć moralnych rozterek w związku z zabiciem innego człowieka. Podobnych rozterek nie widać z czasem u Aryi, dla której zabijanie staje się czymś zupełnie normalnym. O ile jeszcze zabicie przypadkowego chłopaka w Królewskiej Przystani poruszyło dziewczyną, o tyle już w Harrenhal podaje Jaqenowi kolejne cele, a w końcu sama z zimną krwią zabija strażnika. Mimo to Arya nadal nie potrafi stać się Nikim, przy dawnej tożsamości trzyma ją Igła i wilcze sny z Nymerią w roli głównej.

Podsumowując, Ludzie bez Twarzy są groźną sektą, która z zabijania uczyniła sakrament, a od swoich członków wymaga pozbycia się tożsamości. Wyznają Boga o Wielu Twarzach, który w praktyce jest bóstwem śmierci, obecnym w niemal każdej religii Planetos. Oczywistym kandydatem na tego boga jest Wielki Inny. Ale. Jest jedno wielkie ALE.

Czerwone bóstwo śmierci?

'A man pays his debts. A man owes three.'

'Three?'

'The Red God has his due, sweet girl, and only death may pay for life. This girl took three that were his. This girl must give three in their places. Speak the names, and a man will do the rest.'


Przyznam szczerze, że pojawienie się R'hllora totalnie odwraca moje wstępne hipotezy dotyczące Ludzi bez Twarzy. Zakładałem, że Ludzie bez Twarzy, prawdopodobnie wrogowie Valyrian i na pewno wyznawcy boga śmierci, staną po stronie Innych - dość samobójczo, ale w końcu śmierć jest dla nich miłosiernym zakończeniem życia na tym łez padole jakim jest Planetos. W końcu sam miły staruszek wśród imion Boga o Wielu Twarzach jednym tchem wymienia Lwa Nocy i Nieznajomego! O co więc chodzi Jaqenowi? Pomyłka? Śmierć w ogniu jako ofiara dla konkretnie R'hllora, a nie boga śmierci w ogólności?

Na razie nie rozstrzygajmy po której stronie stoi bractwo asasynów. Przyjrzyjmy się bliżej opowieści miłego staruszka o pierwszym Człowieku bez Twarzy:

'Who was he?' Arya blurted, before she stopped to think.

'No one,' he answered. 'Some say he was a slave himself. Others insist he was a freeholder's son, born of noble stock. Some will even tell you he was an overseer who took pity on his charges. The truth is, no one knows. Whoever he was, he moved amongst the slaves and would hear them at their prayers. Men of a hundred different nations labored in the mines, and each prayed to his own god in his own tongue, yet all were praying for the same thing. It was release they asked for, an end to pain. A small thing, and simple. Yet their gods made no answer, and their suffering went on. Are their gods all deaf? he wondered... until a realization came upon him, one night in the red darkness.

'All gods have their instruments, men and women who serve them and help to work their will on earth. The slaves were not crying out to a hundred different gods, as it seemed, but to one god with a hundred different faces... and he was that god's instrument. That very night he chose the most wretched of the slaves, the one who had prayed most earnestly for release, and freed him from his bondage. The first gift had been given.'

Arya drew back from him. 'He killed the slave?' That did not sound right. 'He should have killed the masters!'

'He would bring the gift to them as well... but that is a tale for another day, one best shared with no one.'


Pierwszy Człowiek bez Twarzy nie zabija z zemsty, nie zabija Valyrian. Zabija, bo niewolnik modli się do swojego boga o śmierć, o zakończenie cierpienia. Więcej, Ludzie bez Twarzy nie mają prawa decydować kto ma żyć, a kto nie:

And are you a god, to decide who should live and who should die? We give the gift to those marked by Him of Many Faces, after prayers and sacrifice.


W działaniach Ludzi bez Twarzy nie ma więc motywu zemsty na Valyrianach, nawet biorąc pod uwagę ich prawdopodobny udział w Zagładzie Valyrii. Zabijają ludzi, bo tak każe ich religia, zabijają tych, za których śmierć w ten czy inny sposób zapłacono, zabijają tych, których naznaczy Bóg o Wielu Twarzach. To, że przy okazji wybijają niemal do nogi potomków R'hllora nie ma znaczenia - zniszczenie Valyrii i śmierć smoków są wliczone w cenę sprowadzenia nowego Azora Ahai.

Sam R'hllor jest równie dobrym kandydatem na boga śmierci co Wielki Inny. Melisandre i Moqorro palą ludzi w ofierze właśnie Czerwonemu Bogu. R'hllor nie jest w niczym lepszy od Wielkiego Innego, z perspektywy ludzi może wydawać się 'dobry' tylko dlatego, że stoi po ich stronie. Ale czy Ludzie bez Twarzy stoją po stronie R'hllora? To pytanie jest nadal otwarte.

Znamy ogólne motywy asasynów, czas na przeanalizowanie ich roli w nadchodzącej Długiej Nocy.

Trzech asasynów

Pierwszym Człowiekem bez Twarzy, jaki pojawia się na kartach książki, jest Jaqen H'ghar. Wiemy, że krótko po rozpoczęciu sagi znalazł się w lochach Królewskiej Przystani. Stamtąd wyciąga go Yoren, który zbiera rekrutów do Nocnej Straży po całym Westeros. Konwój Yorena kieruje się na Mur, po drodze ma zahaczyć o Winterfell, gdzie Yoren planuje zostawić Aryę. Konwój Yorena zostaje jednak rozbity przez oddział ser Amory'ego Lorcha, a Jaqen trafia do Harrenhal i przyłącza się do Dzielnych Kompanionów. Po spłaceniu długu u Aryi kieruje się do Cytadeli w Starym Mieście. Jako Alchemik zabija nowicjusza Pate'a i przejmuje jego tożsamość. W samej Cytadeli szybko awansuje na asystenta arcymaestera Marwyna (obok Allerasa, czyli Sarelli Sand, córki Oberyna).

Przyjrzyjmy się miejscom, które odwiedza - lub ma odwiedzić - Jaqen. Najpierw Królewska Przystań z warownią Maegora i smoczą jamą, stajnią dla bestii Targaryenów. Potem Winterfell - starożytny zamek z porządną biblioteką i jednym z miejsc, gdzie smok Jaehaerysa I mógł znieść jajo. Następnie Mur - potężne księgozbiory Czarnego Zamku i Nocnego Fortu oraz ponownie możliwe jajo smoka, nie tylko to zniesione przez Vermithora, ale być może także to pozostawione przez Bloodravena (zdobył je w trakcie drugiej rebelii Blackfyre'ów). Los rzuca go jednak do Harrenhal - największego zamku Westeros, spalonego 300 lat wcześniej przez Baleriona. W końcu Jaqen dociera do Cytadeli, siedziby maesterów, miejsca, w którym można znaleźć wiedzę na każdy temat. Zwłaszcza na jeden konkretny:

Tyrion had read much and more of dragons through the years. The greater part of those accounts were idle tales and could not be relied on, and the books that Illyrio had provided them were not the ones he might have wished for. What he really wanted was the complete text of The Fires of the Freehold, Galendro's history of Valyria. No complete copy was known to Westeros, however; even the Citadel's lacked twenty-seven scrolls. They must have a library in Old Volantis, surely. I may find a better copy there, if I can find a way inside the Black Walls to the city' s heart. He was less hopeful concerning Septon Barth's Dragons, Wyrms, and Wyverns: Their Unnatural History. Barth had been a blacksmith's son who rose to be King's Hand during the reign of Jaehaerys the Conciliator. His enemies always claimed he was more sorcerer than septon. Baelor the Blessed had ordered all Barth's writings destroyed when he came to the Iron Throne. Ten years ago, Tyrion had read a fragment of Unnatural History that had eluded the Blessed Baelor, but he doubted that any of Barth's work had found its way across the narrow sea. And of course there was even less chance of his coming on the fragmentary, anonymous, blood-soaked tome sometimes called Blood and Fire and sometimes The Death of Dragons, the only surviving copy of which was supposedly hidden away in a locked vault beneath the Citadel.


Wszystkie powyższe wiążą się ze smokami, smoczymi jajami i wiedzą na temat latających miotaczy płomieni. Pozwala to wysnuć prosty wniosek. Ludzie bez Twarzy chcą mieć smoka. Potrzebują tylko sposobu ich wykluwania (bo jajo już mają - Euron płaci nim za zabicie Balona) lub... sposobu ich zabijania. Stąd też Jaqen porzuca kierunek północny i kieruje się prosto do Cytadeli.

Kolejnym Człowiekiem bez Twarzy, który wykonuje istotną misję jest... Missandei! Tą postać na czynniki pierwsze rozebrał już Dael, więc w tym momencie polecam zatrzymać się i przeczytać linkowaną teorię. Zastanawiające jest to, że mała skryba próbuje odsuwać od Daenerys potencjalnych kandydatów na męża. Daenerys staje wówczas przed wyborem - ślub z Hizdahrem i władanie Meereen lub porzucenie marzeń o wyzwoleniu Zatoki Niewolniczej. Daenerys wybiera to pierwsze, pomimo prób Missandei, które mogły wreszcie wypchnąć Matkę Smoków z gnuśnego siedzenia na końcu świata.

Dodatkowo zachowanie małej skryby wskazuje na to, że Ludzie bez Twarzy stoją po stronie Valyrian, albo chociaż tej konkretnej Valyrianki - Missandei miała wiele okazji by pozbyć się Daenerys i jej smoków. Mimo tego zawsze stała po stronie khaleesi.

Trzecim Człowiekiem bez Twarzy, póki co nie do końca świadomym swojej roli, jest Arya Stark. Utalentowana zabójczyni ma jedną umiejętność, która stawia jej potencjał ponad każdym innym asasynem - wargowanie. Arya powoli zaczyna kontrolować tą umiejętność (wykorzystuje koty by 'widzieć ich oczami' gdy czasowo traci własny wzrok) - na tym większe uznanie zasługuje fakt, że nauczyła się tego samodzielnie (Bran trenował bycie zmiennoskórym pod okiem Jojena). Na razie jeszcze trochę jej brakuje do młodszego brata, ale można być prawie pewnym, że Arya będzie kontrolować coraz większe i silniejsze stworzenia. Bo nie wierzę, że Martin wprowadził tą umiejętność, by Starkowie lepiej dogadywali się ze swoimi wilkorami albo wykorzystywali słabych na umyśle ludzi. Na potężnych wargów czekają smoki.

W obliczu sprzecznych informacji od Jaqena i miłego staruszka trudno ostatecznie stwierdzić po której stronie stoją (lub staną) Ludzie bez Twarzy. Ich dotychczasowe działania wskazują jednak na to, że będą walczyć przeciwko Innym. Ich rolą jest bycie 'rezerwowym Azorem Ahai'. Skoro Światłonoścą mogą być smoki, to z jednej strony asasyni chcą mieć własnego, a z drugiej starają się chronić te już żyjące i próbują pchnąć ich matkę do Westeros, gdzie rozegra się ostateczna wojna z Innymi.

Podobnie jak Targaryenowie znali tylko bardzo ogólny plan swojego przodka - lub nie znali go w ogóle, a do konkretnych działań (ucieczka do Westeros i założenie tam królestwa, przyczynienie się do Zagłady) pchały ich przepowiednie i 'znaki z nieba', tak Ludzie bez Twarzy mają tylko zarys głównego celu swojej organizacji. Jeśli tak jest, to nie dziwi ich błądzenie i wyznawanie boga śmierci, mieszanie R'hllora i Wielkiego Innego. W końcu oba bóstwa są dwiema stronami tej samej monety. Pytanie brzmi: kto rzuca tą monetą?

#got #graotron #gameofthrones #plio #asoiaf
  • 2