Wpis z mikrobloga

To ja wam opowiem historyjkę.
Leżę sobie w szpitalu, 5 babeczek w jednej sali. Dzisiaj przyszła jakaś starsza kobitka (tak z 65 na oko) na kropówki tylko. Cała reszta leży po nie groźnych, acz nieprzyjemnych zabiegach.
Mamy umowę, że zostawiamy na noc jedną lampkę, w razie czego nikt się nie zabije próbując włączyć światło.
Kobita obudziła się trochę po północy i pyta mnie czy to światło musi się świecić. Mówię jej że nie, ale tak się ugadałyśmy, więc sobie jest.
Coś pomruczala i poszła spać. Potem obudziła się jeszcze ze dwa razy cały czas marudząc na to światło. I najlepsze jest to, że do głowy jej nie przyszło, żeby wstać i je wyłączyć. Ewentualnie może liczy, że ja wstanę i je dla jaśnie pani wyłączę.
Nawet nie wiem jak to zahasztagowac.
Ale mnie to w sumie bawi XD

Edit: właśnie oznajmiła, że przecież przez to światło to można się tu wykończyć. Niezły tupet, biorąc pod uwagę, że jednak może coś z tym zrobić a każda inna z nas ma już po jednej zarwanej nocce z bólu.
  • 11
Mówię jej że nie, ale tak się ugadałyśmy, więc sobie jest.

i dalej nie rozkminila, że może se to wyłączyć.


@KTreu: Nie no, powiedziałaś, że zadecydowałyście, żeby lampka się świeciła, to normalne, że nie chce sobie wstać i ot tak go wyłączyć, tylko chciałaby usłyszeć "zgodę ogółu"... (A, że nie ujęła tego w zrozumiały bezpśredni sposób to inny problem)