Wpis z mikrobloga

#violetevergarden - pierwszy odcinek był całkiem w porządku, ale nie rzucił mnie specjalnie na kolana. Trochę mi przeszkadzało bardzo wolne tempo akcji, mimo wszystko jednak myślę, że o ile nie spartolą jakoś spektakularnie rozwoju głównej bohaterki, to będzie to całkiem przyjemna seria. Szczególnie, iż wciąż wychodzi bardzo podobna w aspekcie radzenia sobie z przeszłymi traumami seria Mahoutsukai no Yome, która w sposób bardzo wyważony oraz z szacunkiem podchodzi do tego tematu. Jeżeli tutaj pójdzie to w tę stronę, to będę zadowolony... natomiast jeżeli będą nas męczyć tym jaka biedna główna bohaterka nie jest i jak jej świat to nie skrzywdził bez żadnej refleksji, no cóż, miejmy nadzieję, że obędzie się bez tego typu "dramatów".

No więc w poprzednim odcinku Violet dostaje dom, w sensie zostaje niejako adoptowana przez dalszą rodzinę swojego (najprawdopodobniej) zmarłego przełożonego, z którym była na jakimś poziomie związana emocjonalnie (z wzajemnością). Do tego także - pracę w prywatnych usługach pocztowych u kolegi z wojska wcześniej wymienionego (prawdopodobnie) denata. Jednak sortowanie i rozwożenie po mieście listów oraz paczek nie przykuwa jej uwagi tak, jak funkcja osoby piszącej listy za niepiśmiennych członków społeczeństwa. Szczególnie ciekawi ją przekazywanie emocji poprzez słowa, co wynika z faktu, że od najmłodszych lat była szkolona na żywą maszynę do zabijania, a w obliczu faktu zakończenia walk - próbuje się odnaleźć w nowej rzeczywistości.

Tła nadal robią wrażenie, projekt postaci też jest wciąż bardzo dobry, chociaż oczy mogłyby się nieco mniej błyszczeć - mam wrażenie, że są również nieco zbyt mocno nasycone. Wiadomo, KyoAni lubuje się w tego typu zagrywkach, ale tutaj jednak komuś się odrobinkę suwaczki nieco za bardzo poprzesuwały, bo miejscami wygląda to tak, jakby oczy bohaterów świeciły własnym światłem, co w ciemniejszych sceneriach wygląda nieco dziwnie. Poza tym mamy wgląd nieco w przeszłość i tego, jak Violet znalazła się w "posiadaniu" swojego przełożonego, a także nieco o jego rodzinie. Z innych rzeczy, OST jest raczej przeciętny, ale jego nieco nachalne używanie w scenach powoduje, że już w drugim odcinku zaczyna mnie irytować i męczyć.

W tym miejscu przechodzimy jednak do czasów "współczesnych" i szefowa biura ghostwriterów (swoją drogą jej dekolt jest bardzo rozpraszający) - zapoznaje nas oraz Violet z resztą pracowniczek, które piszą listy. Natomiast scena konfiguracji mechanicznych rąk i dopasowywania ich do pisania na maszynie wypadła fantastycznie, naprawdę ładnie widać dbałość o detale tutaj. Chociaż mam małe wrażenie, że pracownicy tej poczty są nieco... hmm, bucowaci w tych pierwszych kontaktach jakie mamy okazje między nimi obserwować. Plus jak na kraj stylizowany na Europę z początku XX wieku, to raczej dziwnie wygląda jedzenie chińszczyzny na wynos i do tego pałeczkami. Jeszcze raz muszę tutaj napisać: muzyka jest cholernie głośna i irytująca w sposób jak inwazyjna jest w stosunku do prezentowanych scen. Ktoś od montażu dźwięku chyba był pijany jak wykonywał swoją pracę, bo tak źle użytej ścieżki dźwiękowej już dawno nie widziałem.

Natomiast na pewno dobrze się wpisuje charakter MC w to jakie doświadczenia oraz wychowanie miała. Z oszczędnością ruchów i wojskowym drygiem do dokładności w działaniach, a może lepiej - do wykonywania rozkazów. Przy okazji wychodzą także braki w zrozumieniu ludzi, empatii w stosunku do nich, tutaj mam nadzieję, że na przestrzeni kolejnych odcinków będziemy obserwować progres u głównej bohaterki. Interakcje z klientami też wypadły całkiem przyjemnie. Chociaż mam wrażenie, że próba przedstawienia drobnego "character arc" dla tej pracowniczki w okularach wyszła nieco koślawo i przebieg jej wątku tutaj był zbyt mało podkreślony, przez co jego zakończenie i podsumowanie nie miało dla mnie żadnej emocjonalnej wartości.

Od strony czysto technicznej nic nie można ponownie zarzucić tutaj VE, ale kolesia od dźwięku jednak powinni zwolnić, bo muzyka na prawdę jest zbyt głośna i tylko przeszkadza.

#anime #jaqqubizarrecontent
  • 9
Ktoś od montażu dźwięku chyba był pijany jak wykonywał swoją pracę, bo tak źle użytej ścieżki dźwiękowej już dawno nie widziałem.


@jaqqu7: Oj tam, to że Polak, to od razu pijany?
@bastek66 Mnie męczyła trochę rozlazła struktura narracji - brakowało mi tutaj skupienia się opowieści na jednym wyraźnym wątku. Miałem wrażenie, że brano garść jednego, garść drugiego i zabrakło spoiwa między nimi.
Ktoś od montażu dźwięku chyba był pijany jak wykonywał swoją pracę, bo tak źle użytej ścieżki dźwiękowej już dawno nie widziałem.


@jaqqu7: Chyba zlecono zrobienie podkładu dźwiękowego w zachodnim stylu komuś, kto nie miał nigdy z tym do czynienia i pracował na czuja. Jest wyraźny dysonans między tonem nadawanym przez muzykę, a faktyczną treścią sceny. Takich błędów spodziewałbym się po studiu, które nigdy wcześniej nie robiło własnej produkcji. ( ͡°
@jaqqu7: To chyba jest już cecha charakterystyczna tego tytułu - nie bardzo wiadomo, o czym ma być. Jeżeli dodać do tego "duże" wydarzenia z LN (na tyle duże, że raczej ich nie pominą), to wychodzi już zupełny kogel-mogel. Może wyszłoby lepiej gdyby zrobili z tego film.