Wpis z mikrobloga

Jak Marcin pracował jako kelner w hotelowej restauracji to wracał autkiem do siebie do Kocmyrzowa. A, że po drodze odwoził do domu koleżankę ze Zesławic to wracali razem.
Jak już tak wracali razem późną nocą, a w cd playerze leciała fajna nuta, to po pewnym czasie zatrzymywali się, a szyby parowały.
Zatrzymywali się na Okulickiego - przy drodze jest taka głeboka zatoczka, trochę parking. Na te ich chwile uniesień to wystarczało. Seks był szybki, bez wczuwki, bez miłości - #!$%@?ć miłość, bardziej był to sposób takiego odreagowania zachowań #!$%@? menadżera, czy tamwłasnego wyobrażenia o idealnym związku... #!$%@? z tym, co tam myśleli. Nam wystarczy wiedza o stosunku rozpoczętym lodzikiem, a czasami skończonym palcem w tyłku (jej tyłku...), ale co najważniejsze był to seks w zabezpieczeniu.
I o to się teraz rozchodzi. Chodzi o te prezerwatywy. On, jako mieszkaniec Kocmyrzowa (trudno wymagać więcej) wyrzucał te zużyte gumki just like that przez okno, a działo się to w nocy, o 2, czasami nawet o 3 czy 4.
O piątej natomiast budził się pan Tomasz - emeryt z pobliskiego bloku wchodzącego w skład osiedla Kalinowego. Pierwsze co robił to schodził te kilka schodków (mieszkał na parterze) i wypuszczał na pole Smyka. Smyk to zwykły kundel był. Taki kundel co szczeknie i ucieknie, ale zna wszystkie krzaki i przejściówki na dzielni.
No i ten smyk merdając radośnie ogonkiem i aż cały podskakując wyskakiwał z bloku i pędził wzdłuż budynku podlewając co jakiś czas krzaczek i pędził tak na ten parking (rycina nr1), tam obniżał pozycję i niczym polski gończy noskiem tropił zdobycz. Po chwili znajdował jeszcze ciepłą prezewatywę i rozpoczynał swoją ulubioną zabawę. Jedną łapką przytrzymywał, a pyszczkiem tak naciągał i puszczał i ona tak strzelała. Czasami kłami dziurawił ją, co powodowało wypłynięcie perłowej mazi. No to Smykuś oblizał się tylko i bawił się dalej. Do czasu aż usłyszał nawoływanie swojego pana, który po porannej toalecie ruszał na obchód osiedla.
Wtedy Smyk zostawiał zabawkę i pędził uradowany do pana Tomka, by wpaść w jego ramiona i z radości oblizać jego lica swym ciepłym językiem. Pan Tomasz szczęśliwy, że piesek jest szczęśliwy nie wnikał w zabawy pupila i ruszał w obchód Plant Bieńczyckich.
Ale nadszedł moment w którym kelner Marcin dostał propozycję pracy w pewnym zajeździe przy krajowej siódemce, gdzieś między Bibicami, a Widomą, a że już miał dość #!$%@? managera i do tego stawka była podobna to oczywiście robotę zmienił i nie dyma już na Okulickiego koleżanki z pracy, a ta wraca Uberem i ma chłopaka w dodatku (normalna miłość, że za ręce się trzymają i tak chodzą po M1).
W związku z tym Smyk stracił źródło swoich ulubionych zabawek, które owszem czasami nie pojawiały się przez kilka dni, ale to było max. a teraz już drugi miesiąc mija bez ciepłych kondomów.
Smyk chodzi smutny, a skoro tak żwawy dotychczas kundelek jest smutny, to jego właściciel jest smutny.
Czy tak ma wyglądać emerytura byłego nauczyciela akademickiego? Czy nie zasługuje na odrobinę radości na starość?
Więc jeżeli będziecie w okolicy zatrzymajcie się na chwilę i wiem, że to nie eko, ale zostawcie po sobie lateksową pamiątkę, niech Smykuś znowu radośnie zamerda!
  • 2