Wpis z mikrobloga

„Scannerman” cz. III
Po długiej i żarliwej dyskusji, wstępny plan był niemal ustalony. Programista jednak nadal upierał się przy swoim, kręcąc głową:
- Będziemy potrzebowali grafika i sprzętowca – stwierdził stanowczo.
- Naprawdę sami nie damy rady? – zapytał zakłopotany Walerian.
- Możemy spróbować, ale musisz liczyć się z tym, że twój Skaner będzie ważył tonę, wyglądał jak Nintendo Power Glove, a ty będziesz musiał wpisywać komendy, żeby go obsługiwać.
- No dobrze, ale czy znajdziesz kogoś naprawdę zaufanego? Sprawa nie może się wydać.
- Człowieku! Wybrałeś mnie kierując się kształtem mojej twarzy i mówisz, że martwisz się o zaufanie? Na twoim miejscu bardziej obawiałbym się o poprawność działania tego wynalazku, co wcale nie jest oczywiste, w przeciwieństwie do pewności moich ludzi.
- Zgoda, tylko proszę, nie zawiedź mnie. Obaj możemy wiele zyskać, ale każde niepowodzenie może przynieść poważne konsekwencje.
Ludzie Piotra nie wyglądali na godnych zaufania. Choć gorąco zapewnił, że to rewelacyjni fachowcy i pewni wspólnicy, Walerian wahałby się, czy dać im wyprowadzić psa na spacer. Grafik miał zeza zbieżnego. Twierdził, że nie upośledza to widzenia i nie utrudnia pracy, ale jakoś nie był przekonany. Sprzętowiec za to – choć wydawał się normalny – mówił dziwnie wysokim głosem i był w piżamie, a właściwie w dresie typu piżama. Inicjator przedsięwzięcia załamał ręce i spojrzał błagalnie na Piotra.
- Haha, dałeś się nabrać stereotypiarzu, co? Myślisz, że wszyscy informatycy to lamusy? – roześmiał się niedawny zezowaty patrząc na niego już normalnym wzrokiem.
- Każdy tak myśli, mimo że więcej czasu spędza przy kompie na Facebooku, niż my przy pracy, nie licząc telefonu – uzupełnił głębokim barytonem technik, ściągając piżamę z jeansów i z koszuli – dobra, zaczynamy natychmiast.
W mieszkaniu Waleriana powstała prowizoryczna pracownia, gdzie zgromadzono różnej maści złom komputerowy. Wypełniono też po brzegi barek i podłączono kilka konsol do gier dla odprężenia w najbardziej nerwowych momentach. Pomysłodawca czynnie uczestniczył w tych etapach pracy, do których mógł wnieść jakąkolwiek wiedzę, oddał też wszystkie swoje oszczędności na koszty pracy i skromne wynagrodzenie dla informatyków, zapewniając równocześnie procent udziału w zyskach w przypadku sukcesu. Wszyscy starali się jak mogli, w wyniku czego już po miesiącu Skaner był gotowy. Przy tworzeniu jego software’u została wykorzystana niemal cała wiedza o czytaniu z twarzy, jaką wcześniej zdobył Walerian. Zestaw składał się z ciemnych okularów wyposażonych w ekran przezierny, małej jednostki operacyjnej – mózgu – zamieszczonej w kieszeni na p----i użytkownika i receptora – kamery cyfrowej wysokiej rozdzielczości osadzonej na końcu palca wskazującego eleganckiej skórzanej rękawicy.
- Po co to właściwie? – zapytał Walerian przymierzając sprzęt – nie można umieścić kamery w oprawce, jak w Google Glasses?
- Chyba nie zamierzasz lustrować każdej osoby, którą zobaczysz? Miniesz po drodze ojca, albo siostrę i dowiesz się wszystkiego, o czym wolałbyś nie wiedzieć.
- No tak, racja, to kto na ochotnika? – spytał podniecony unosząc palec ku górze.
- Chyba kpisz! – wrzasnął Piotr łapiąc go za rękę – jak chcesz, strzel sobie do lustra, albo wybierz kogoś, o kim informacje są warte pieniędzy, a nie beki!
- Dobra, dobra. Nie denerwuj się – uspokoił go Walerian, po czym wszyscy wyszli na balkon. Było jeszcze jasno, więc widoczność mimo gęstego smogu pozwalała widzieć ludzi wyraźnie, nawet z czwartego piętra. Młody wynalazca wycelował palcem w przypadkowego przechodnia. Na ekranie pojawił się błąd.
- Nie działa – skomentował.
- Może nie trafiłeś? No i kąt nie ten. Powinno się celować prostopadle na twarz – wyjaśnił Piotr.
Walerian spróbował raz jeszcze.
- Proszę pana! – krzyknął do eleganckiego mężczyzny w garniturze i czarnym płaszczu, celując palcem w zwracającą się ku niemu twarz. Skaner natychmiast dopasował twarz do zestawu algorytmów, analiza nie trwała nawet sekundy.
- Czego?! – odburknął przechodzień.
- Skarbówka się panem interesuje!
Facet rozejrzał się nerwowo, po czym uciekł. Skaner wykrył skłonność do oszustw podatkowych i nieuczciwych interesów. Pojawiła się także lista cech i umiejętności, oraz prawdopodobnych dziwactw, w tym notka o prawdopodobnym fetyszu stóp i zamiłowaniu do dewiacji sadomasochistycznych. To jednak nie było zbyt ważne, podobno połowa mężczyzn tak ma, zresztą to tylko trening. Walerian nie przeglądał dalej informacji wygenerowanych przez urządzenie, zajmując się szukaniem kolejnego królika doświadczalnego. Z warzywniaka wychodziła sąsiadka z małym psem. Wredna baba, która często wzywała policję i straż miejską do rzekomych awantur, jak określała spotkania w kilkuosobowej grupie znajomych grubo przed północą raz w miesiącu. Skaner przeanalizował starą konfiturę i wypisał ciąg danych perfekcyjnie pokrywających się z rzeczywistością: upierdliwość, złośliwość, niecierpliwość, kłamliwość, skłonność do donosów, zawziętość, nieustępliwość, niereformowalność stetryczenie, zazdrość, zawiść… i wiele innych cech składających się na jej osobę. Zadziwiające, jak algorytm mnożył i porównywał wnioski z rysów twarzy i aktualnego jej wyrazu. Postanowił strzelić jeszcze do kilku osób trybie minimum. Kolejno na ekranie pojawiały się hasła: agent SB, damski bokser, nimfomanka, złodziej, nałogowy onanista, zapalona feministka, członek „Obywateli RP”, zawodowy kłamca, bezglutenowa weganka i jeszcze kilka.
- Panowie, coś jest nie tak… ten Skaner wyłapuje same wady i zboczenia, tak go ustawiliśmy? – spytał zdziwiony Walerian szperając w ustawieniach.
- Wszystko działa dobrze, zostaw – odparł grafik – po prostu większość ludzi to s--------y albo dziwacy.
- Chcąc mieć pewność co do poprawności działania aparatu, musimy zajrzeć do własnych dusz przez własne twarze – odezwał się Piotr – nie ma wyjścia.
Walerian się zgodził. Zdjął okulary i wskazał okiem palca rękawicy własne oblicze, po czym nałożył ekran z powrotem na nos. Wybrał analizę kompleksową, co otworzyło przed nim - poza cechami oczywistymi - najgłębiej skrywane i tłumione w sobie pragnienia, instynkty, i traumy, które dawno wyparł. Rozbolała go głowa, ale nie żałował swojej decyzji. Urządzenie perfekcyjnie odczytało każdą zmarszczkę, każdy włos brwi, każdy milimetr kącika ust. Było doskonałe. Dostawał zawrotu błędnika na myśl, jak potężną jest bronią.
- Panowie… dobra robota – przemówił - tak dobra, że pierwszy szybki zarobek przeznaczę na jej wynagrodzenie. Jedziemy do kasyna.

ciekawe? zajrzyj na https://www.facebook.com/Supertrzmiel/

#pasta #chwalesie #opowiadanie #scanner #skaner
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach