Wpis z mikrobloga

W sumie to zawsze jak przypomina mi się ta historia, to śmiecham pod nosem, więc się z Wami podzielę. ( ͡° ͜ʖ ͡°)


Gimbaza klasa 3., już całkiem dawno temu. Dyrekcja szkoły wpadła na genialny pomysł, aby z okazji święta niepodległości, zorganizować imprezę tematyczną pod nazwą POLISH DAY (XD)
W programie były przeróżne atrakcje, od przebieranek i inscenizacji, przez grochówkę od wojskowych i standardowe pokazy straży i policji, kiermasz wypieków w biało czerwonych barwach itd itp, aż po konkurs polskiej piosenki. Z dwójką kolegów wpadliśmy oczywiście na pomysł, aby w tym ostatnim konkursie wziąć udział.
Ja miałem być wokalistą, a owych dwóch kolegów miało grać na gitarach. Od razu nadmienię: moje zdolności wokalne - mocne 3/10. Jeden z kolegów umiał grać trzy akordy przy harcerskim ognisku, a drugi kiedyś próbował swoich kroków w metalu na elektryku. ( ͡º ͜ʖ͡º)
Wybraliśmy sobie bardzo ambitny tytuł, tj Kult - Polska. Pouczyłem się tekstu, chyba jedną albo nawet żadnej próby nie zrobiliśmy - chłopaki mieli improwizować. Ubraliśmy się w poszarpane i zniszczone ciuchy (nie pamiętam przesłania w sumie) i stanęliśmy na scenie. Tutaj zaczyna się właściwa akcja...
Przed występem, po występie - tekst znałem perfekcyjnie. Do tej pory większość pamiętam, a minęło prawie 10 lat. Natomiast gdy weszliśmy na scenę i zaczęliśmy "grać"... Zaśpiewałem pierwszą zwrotkę, refren i... się zaciąłem. Nie mając oczywiście żadnego doświadczenia scenicznego, a tym bardziej nie myśląc zbyt trzeźwo, obróciłem głowę do kolegów z mikrofonem przy ustach (zamiast obrócić samą głowę) i wypaliłem:


Śmiechom nie było końca, a ja spaliłem buraka i przeszedłem od razu do trzeciej zwrotki, którą pamiętałem. Nigdy nie zapomnę miny naszej wychowawczyni, stojącej na sali. ( ͠° °) Pozdrawiam z całego serca Pani Helenko.