Wpis z mikrobloga

Z cyklu wykop uczy i bawi. Ostatnio czytałam na wykopie historię o tym, że sklep musi sprzedać towar po cenie, która jest na sklepie. Sytuacja z dziś z Leroy. Kupuję drążek prysznicowy. Cena na sklepie 38 zł, cena przy kasie 47 zł. Mówię pani, że cena na sklepie była inna. Ona do mnie, że cenówki się czasem różnią, bla bla bla bla, ja do niej, że muszą mi sprzedać po cenie, jaka była na sklepie, ona swoje i wtedy ja (cała na biało) "poproszę z kierownikiem" (oczywiście w gaciach kupa ze strachu). Pani, że to długo potrwa, mam sobie iść po cenówkę, albo ktoś niech mi ją wydrukuje, ale nie wie jak to będzie itd. Przyniosłam jej tę cenówkę, a poprawka ceny na moim rachunku trwała 3 sekundy. Czyli o co najmniej 5 min krócej niż tłumaczenie pani przy kasie, że takie są zasady i płać lasko tyle ile pokazuje mi w systemie, a nie wymyślasz. Chciałam z tego miejsca podziękować Mirkowi, który opisał swoją historię. Dzięki Tobie mam 9 zyla w kieszeni, pierwszy raz użyłam zwrotu "poproszę z kierownikiem" i mam mega satysfakcję, że nie dałam się zrobić w konia :)
  • 2