Wpis z mikrobloga

2 934 -3 = 2 931

Tytuł: Inne pieśni
Autor: Jacek Dukaj
Gatunek:fantastyka naukowa / ???
★★★★★★★★★
+ Ulubione

Wymyśl prawie-że własny język, zaczerpując bogato z greki, sanskrytu i innych prawie-że wymarłych dialektów. Bądź konsekwentny w nazewnictwie. Napisz historię, która dobrze się klei i jest wypełniona intrygami. Akcję osadź na ruinach obecnego świata - Vistula jako Polska? - ale nie dawaj czytelnikowi żadnej mapy. Generalnie to, co czytasz, nabiera sensu przy około setnej stronie. Przy dwusetnej zaczynasz łapać, o co chodzi. Przy trzysetnej wydaje Ci się, że znasz motywacje głównych bohaterów i zjawiska zachodzące w świecie, w którym Czerp garściami ze starożytności i mieszaj to z konwencją współczesnej fantasy i sci-fi, nie robiąc z tego pastiszu. Dzieło ma nieco ponad pięćset stron. To naprawdę wielka sztuka; całą powieść można podsumować "z jakim przystajesz, takim się stajesz" i bardzo bliska jest gombrowiczowskim rozważaniom na temat Formy. Na blurbie wydawniczym czytamy:

"Nie science fiction, nie fantasy, nie historia alternatywna lecz rzecz dzieje się w innej Europie, w innym świecie, gdzie prawa rządzące rzeczywistością bliższe są domysłom Arystotelesa na temat Formy i Materii, aniżeli teoriom Newtona i Einsteina pisał o Innych pieśniach Jacek Dukaj. Ten niezwykły obraz świata rządzonego przez Formę, zbudowanego z pięciu żywiołów, podporządkowanego teoriom Empedoklesa i Arystotelesa, w którym nowożytna nauka jako pogląd z gruntu fałszywy nigdy się nie rozwinęła, przyniósł autorowi aż trzy prestiżowe nagrody. Książka do czasu premiery Lodu uznawana była przez krytyków i czytelników za najlepszą powieść w jego dorobku. Nagroda Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla za rok 2003."

...a nagroda Zajdla to nie byle co, kochani. Czytamy tylu cudzych autorów, a na polskim podwórku mamy prawdziwe diamenty.

Mam wrażenie, że przyjemność z czytania to ostatnie, na czym zależy Dukajowi; przynajmniej w zestawieniu z tasiemcami Fabryki Słów, choć umieszczenie jego nazwiska w jednym zdaniu z FS zakrawa o świętokradztwo.

Pozwolę sobie zacytować fragment recenzji tivrusky'ego z LC:

"Gdy już weźmie się w ręce Inne Pieśni, z miejsca można zapomnieć, że kiedykolwiek odstawi się je z powrotem na półkę. Można przestać liczyć wątki splatające się tu jak węże - prędzej czy później i tak się w tej plątaninie pogubimy. Darować można sobie też liczenie postaci pojawiających się to tu to tam, na dłużej, na krócej, nieraz jednorazowo, czasem powracają gdzieś dalej, po kilkuset stronach lektury, gdy zdążymy już o nich zapomnieć. Na nic zdają się też próby jakiegoś umiejscowienia wydarzeń w znanej nam rzeczywistości. Jedynym wyjściem w tej sytuacji jest pozwolenie, by ten gigant przetoczył się nad nami i wyłapanie z niego, co tylko wyłapać się pozwoli.

Jednym słowem, stary dobry Dukaj powrócił - taka myśl towarzyszyła mi już po pierwszych kilkunastu stronach, z których, rzecz jasna, nie zrozumiałem niczego. Autor nie kłopocze się ani chwili z jakimkolwiek wyjaśnieniem czegokolwiek. Lądujemy w świecie kratistosów, gdzieś między ich anthosami, pełnym strategosów, nimrodów, aresów, świń powietrznych, skoliodoi i kakomorfów... Home sweet home!
Trzeba dać się ponieść, pozwolić by wszystko wkoło płynęło, porwało nas w wir cudownej narracji, świetnych bohaterów, wydarzeń, których sobie nawet nie wyobrażaliśmy. To naprawdę przygoda niepodobna do czegokolwiek, co czytało się wcześniej, jak to u Dukaja"

I podpisuję się pod tym. Polecam, polecam, polecam po trzykroć.

Książki Dukaja są drogie, lecz warte swojej ceny, jednak rozumiem że ktoś może na nie nie mieć - dlatego też napiszcie do mnie i pomyślimy, co da się zrobić. Podpowiem, że na docerze hulają pdfy, na chomikuj zaś pełno bublowatych MOBI i EPUBÓW z formatowaniem prawie uniemożliwiającym czytanie. Jak znajdzie sie ktoś chętny, to uruchomię kombajna i OCREm myknę PDF, a potem zrobię dwa pliki wyjściowe i czytajcie z tego wszyscy, a potem w ramach zadośćuczynienia kupcie kiedyś ebooka. Albo do biblioteki marsz. Warto.

Cholernie warto, nic od czasu "Hyperiona" Simmonsa mnie tak nie wciągnęło, no i może od "Ślepowidzenia" Wattsa. Wszystkie te pozycje zadają kłam tezie, jakby fantastyka naukowa była prosta, łatwa i przyjemna, niewymagająca. Posadźcie średniego, polskiego czytelnika (w kraju, w którym chyba 63% lub 83% deklaruje z dumą, że nie sięgnęło po ani jedną książkę) z Dukajem i jego Słowem i zamknijcie go w pokoju na godzinę, to zacznie miotać się w konwulsjach.

To teraz czas na Stephensona; niby podobny, też buduje Peanatemę na neologizmach i wrzuceniu w wir nowego świata, jednak na końcu jest słownik. Tu tego nie uświadczymy, sami uczymy się pływać na tych stu stronach, o których wspomniałam.

A! Przy okazji, zapraszam też do siebie - http://lubimyczytac.pl/profil/660325/keskese

Tytuł: Powrót z gwiazd
Autor: Stanisław Lem
Gatunek: fantastyka naukowa
★★★★★★★★

Lubię motyw eksploracji kosmosu i problemów, na jakie możemy się natknąć. Czarne dziury, paradoksy czasowe... Książki opowiadające o tym skupiają się zazwyczaj na podboju planecie X, miej lub bardziej udanym, matkę Ziemię skazując na wymarcie bądź też poświęcając jej kilka, kilkanaście akapitów. Nie tutaj.

Nie mogę nie wspomnieć o PIĘKNYCH okładkach nowego Lema. Gdybym była kolekcjonerką fizycznych książek, żarłabym tynk ze ścian i czokoszoki, by móc sobie na nie pozwolić. Na cały komplecik.

Blurb mówi nam: "Powrót z gwiazd" to historia astronauty, który na skutek paradoksu czasowego Einsteina powrócił z wyprawy w Kosmos na Ziemię, gdzie tymczasem minęło półtora stulecia. Astronauta próbuje zrozumieć i zaakceptować ziemską cywilizację, która zrezygnowała z podejmowania ryzyka na rzecz bezpieczeństwa i dostatku.
Fascynująca wizja Ziemi jako „obcej planety”, na której – by żyć tam dalej – trzeba na nowo doświadczyć na sobie problemów sensu egzystencji, dobra i zła, swobody i zniewolenia, agresji i miłości."

I właśnie ta wizja Naszej planety jako tej nowej, niezbadanej i nierozumianej wzbudziła we mnie najwyższy podziw. Z chęcią przewracałam kolejne strony, by czuć się tak zagubiona, jak i główny bohater. Muszę przyznać, że w wielu momentach książka nadwyrężyła moją wyobraźnię, ale to zaliczam zawsze na plus; lubię mieć mózgowe zakwasy.

Ciekawy jest także motyw pozbawienia ludzkości tego, co czyni nas ludźmi; instynktów, paradoksalnie, zwierzęcych. Przemocy, dominacji, tl;dr - ludzkości pod pantoflem chemii zwanej brytowaniem.

Podobnie jak jeden recenzent, którego parę zdań przytoczę niżej, przy opisywanej przez Lema panoramie miasta nie mogłam wyzbyć się skojarzeń z bardziej cyberpunkowym Dubajem.

"Bowiem na ojczystej planecie zastają społeczeństwo kompletnie odmienione. Pokojowe i idealne. „Betryzowane” w procesie chemicznym aplikowanym każdemu noworodkowi, pozbawione instynktu walki, nie znające żadnych niebezpieczeństw, niedoświadczające strachu: dziś nie ma już tragedii. Nie ma nawet jej szansy. Zlikwidowaliśmy piekło namiętności, a wtedy okazało się, że za jednym zamachem i niebo przestało istnieć.

Główny bohater, Hal Bregg, choć zagubiony w niezrozumiałym świecie, zgodnie ze swą naturą nieustępliwego eksploratora cały ten ogrom nowości próbuje pojąć i oswoić. I znajduje ocalenie w miłości."

To już "Mechaniczna pomarańcza" Burgessa podejmowała problem, czy człowiek niegodny wybierać może być ludzki, może być dobry,
Bardzo szanuję taką literaturę.

Tytuł: Cała prawda o planecie Ksi
Autor: Janusz A. Zajdel
Gatunek: fantastyka naukowa
★★★★★★★

Chyba najbardziej socjologiczna książka Zajdla, jaką czytałam, i najwyraźniej słusznie - wiki mówi o fantastyce socjologicznej. Zamysł jest dobry, choć przypomina mi skowyt "wiemy, że socjalizm nie wyszedł tu, tu i tutaj, ale tym razem nam wyjdzie, tym razem mamy inny pomysł". Już od samego początku Ksi jawił mi się jako suspens grubo podszyty politycznymi nićmi. W wielkim skrócie: Ziemianie wysyłają ekspedycję na planetę Ksi, teoretyczny raj do zamieszkania. Podczas osiedlania dochodzi do rebelii, na wskutek czego kontakt z Ziemią zostaje zerwany, a władzę przejmują terroryści mający "lepszą wizję". Chowają zapasy jedzenia oraz nowoczesne narzędzia, a wybudzonym ze stazy ludziom nakazują budować swoje biura, a potem dopiero domostwa, jedynie za pomocą rąk. Jednocześnie rusza machina propagandowa obwiniająca o wszystko ziemską rasę; zdrajców swojego gatunku. Wszyscy ludzie zostają oznaczeni numerami na czole - tu skojarzenie z Ziamiatinem było natychmiastowe - i wpaja się im nienawiść do Ziemi. Jak nietrudno się domyślić, terroryści sami zagarniają wspomniane wcześniej dobra, kobiety oraz wszelkiego typu udogodnienia. Akcja przeskakuje w momencie, gdy na planetę Ksi zostaje wysłana druga ekspedycja ratunkowa, już po wysłaniu dziwnego - odbiegającego od zasad protokołu - meldunku budzącego niepokój Ziemian. Dowodzi nią Sloth i nieważne, jak doszło do wysłania tego meldunku, bo zasunęłabym mega spoilerem. ( ͡º ͜ʖ͡º) Potomkowie astronautów poruszają się incognito po terenie zagarniętym i eksploatowanym przez "nowych myślicieli wspaniałego świata". Jest to zacofane plemię z jedyną Księgą, jaką mogą czytać, z której to jawnie sączy się kolejna dawka propagandy. I na tym mogę skończyć, bo nigdy nie lubiłam streszczać książek; zwłaszcza TAKICH, których odbiór będzie się różnił w zależności od wieku, przeżyć i preferencji politycznych. Jest to dość mocna rzecz, z która na pewno warto się zapoznać, jednak nie leżała nawet obok Limes Inferior. Co nie znaczy, że była zła - wręcz przeciwnie!

#bookmeter #ksiazki #fantastyka #scifi #dukaj #lem #czytajzwykopem
m.....i - 2 934 -3 = 2 931

Tytuł: Inne pieśni
Autor: Jacek Dukaj
Gatunek:fantast...

źródło: comment_TuMMh03FDTy73MgptVGiITzecTafmmuR.jpg

Pobierz
  • 29
  • Odpowiedz
@erajwa: Z autorem, dla wydawców to akurat zrozumiałe, że oni by na tych e-bookach nawet wyższą marżę walnęli. Ale tak jak mówisz nigdy z żadnym pisarzem nie rozmawiałem, także skąd mogę wiedzieć co oni myślą na ten temat, prawda?

Wydaję mi się, że to ty jesteś lekko oderwany od rzeczywistości, co poniektórzy nawet są w stanie dopłacić do wydania swojej książki, nic a nic nie zarabiają na jej publikacji.

Oczywiście taki
  • Odpowiedz
Książki Dukaja są drogie, lecz warte swojej ceny, jednak rozumiem że ktoś może na nie nie mieć - dlatego też napiszcie do mnie i pomyślimy, co da się zrobić. Podpowiem, że na docerze hulają pdfy, na chomikuj zaś pełno bublowatych MOBI i EPUBÓW z formatowaniem prawie uniemożliwiającym czytanie. Jak znajdzie sie ktoś chętny, to uruchomię kombajna i OCREm myknę PDF, a potem zrobię dwa pliki wyjściowe i czytajcie z tego wszyscy, a
  • Odpowiedz
@euromenda: Raczej nie są. Jeszcze kilka lat temu większość można było dostać w empiku, teraz są tam tylko te najlepiej schodzące, czyli głównie Lód (który pewnie ciągle jest drukowany, ale w małych ilościach, niedawno nawet był na wyprzedaży w sklepie WL). Króla bólu nie uświadczysz w księgarniach. Musisz polować na allegro. No ja sam niedawno kupiłem za dokładnie 29 zł, ale to był jakiś czysty fart. Sprzedająca nie była chyba obeznana
  • Odpowiedz