Wpis z mikrobloga

Słuchajcie mircy co tu się #!$%@?ło. Siedzę sobie w mojej pracbazie, w samym sercu Gdańska, kiedy to mój szef tubalnym głosem mówi
- Panie Anon, proszę do mojego gabinetu.

Super początek dnia #!$%@?. Ten stary #!$%@? pewnie już wie, że waliłem jego córkę, że w godzinach pracy zajmuję się własnym interesem (ale nie tym, zboczeńcy xD) i niejednokrotnie tłumaczyłem się, że wezmę część pracy do domu, kiedy to w tym czasie rubasznie chlałem whisky w nieopodal oddalonej knajpie. Ale w sumie pieniądz nie taki zły, więc z robotą starałem się wyrabiać.
Idę do biura tego pierdziela licząc na najgorsze, oczami wyobraźni przeglądam wizję, w której dostaję dyscyplinarkę, wilczy bilet i gonga za deprawowanie córki, ale sytuacja odwróciła się jak w jakimś pieprzonym kalejdoskopie, kiedy zobaczyłem u niego dość szeroki uśmiech.
- Noo panie Anon, muszę pogratulować motzno, bo ma pan #!$%@? awans i sporo podwyżkę.

Łotefak xD Ten uczuć gdy nie przykładam się do roboty, gdy 90% biura wypruwa swoje żyły mocniej ode mnie, a ja, śmieszek zawadiaka poza kontrolo skaczę jak małpa po szczeblach firmy, i niedługo będę spoglądał na nich z góry und z pogardą xD
Ale to jeszcze nie wszystko, bo szefo dodaje:
- No wie panie Anon, ale to nie będzie praca tutaj, tylko musi się pan przeprowadzić do tej słynnej Warszawy. Pana pensja będzie dwukrotnie wyższa niż tutaj, dostanie pan trzypokojowe mieszkanie, telefon i zapas gęsiwa na czas trwania umowy.
Musi pan tylko przejść krótką rozmowę rekrutacyjną, ale to jest formalność. Oni znają pana umiejętności, ja pana polecałem, więc wystarczy przyjść, rozwiązać jakieś proste zadanie i podpisać umowę.

W głowie się nie mieści xD Serdecznie uścisnąłem wątłą dłoń szefuńcia, po czym niczym długoletni pacjent szpitala psychiatrycznego pomknąłem w kierunku mojego biurka, pozbierałem wszystkie pierdoły, i głośnym „NO ELO” pożegnałem się z dotychczasową ekipą. Szybciuteńko pognałem jak szalony swoim Renault Mondeo w kierunku mieszkania, i niczym wygłodniały lampart rzuciłem się na laptopa, by kupić bilet na to słynne Pendolino. Trzy kliknięcia i bilet będący przepustką do lepszego świata już tkwił w moich dłoniach.

Następnego dnia budzę się w środku #!$%@? nocy, bo pociąg startuje o 6:12. Ubieram najlepszy und najdroższy und jedyny garnitur, i z gracją baletnicy chwytam telefon, by wyrzucić z siebie:
- no elo taxi pod sam blok bo jadę do lepszego świata co
Po dziesięciu minutach słyszę charakterystyczne trąbnięcie taksówkarza, po czym dumnie wyrzucam z siebie
- MKNIJ KU DWORCOWI, MISTRZU KIEROWNICY

Po sekundzie już wiedziałem co się #!$%@?ło, ale moje podniecenie zaczęło sięgać zenitu xD Puste ulice pozwoliły nam dość szybko przeteleportować się na stację Gdańsk Główny, i jeszcze chwilę przed szóstą mogłem zameldować się na peronie. Przemierzyłem go wzrokiem, i zdołałem wyselekcjonować kilka grup społecznych, z którymi dzielić będę podróż:

- Sebixy, kuce, studenci śmieszki
Celowo wpycham ich do jednej grupy, bo wszyscy oni jadą na najtańszym bilecie, w dodatku z uczniowską lub hehe studencką zniżką. Lizną trochę wielkiego świata, bo jako mieszkańcy Pruszcza, Starogardu czy Kartuz mogą jedynie polizać znaczki na poczcie xD

- Grażyny und Janusze
Wystrojeni jak na ślub Karynki xD Pewnie też lecą zwiedzać cudo pociągowej technologii, strzelić kupala w kosmicznym sraczu, względnie pierwszy raz w życiu zobaczyć stolicę xD

- Poważni biznesmeni
Garnitury z najlepszych tkanin, teczki z najlepszych skór, buty z najlepszych szewców i ajfony przyssane do ucha od samego rana. #!$%@?ą trzy po trzy o jakiś indeksach giełdowych, ale mi indeks kojarzy się wyłącznie ze studiami, i wybłaganymi u wykładowców 3.0 xD

Jeden człowiek jednak poważnie mnie zaintrygował. Starszy pan (choć całkiem postawny) odziany w kaszkiet, brązową kurtkę i ciemne spodnie. Jednak najbardziej intrygowała mnie jego gitara, nosił ją z pełną dumą i powagą, jakby to był skarb najcenniejszy, a jego styl chodzenia potrafiłaby charakteryzować największe gwiazdy muzyki. Niewątpliwie wzbudzał respekt. 6:16 - równiuteńko jak w zegarku podjechało te słynne Pendolino. Grażynki rzuciły się pierwsze, bo myślały, że miejsc siedzących im zabraknie, a jak ludzie zaczęli im krzyczeć, że miejsca i tak są zarezerwowane, to jedna krzyknęła:

JA ZNAM TE WASZE NUMERY JA WIEM LEPIJ

No ja cię #!$%@? proszę, Grażynka myślała że w tym pociągu nadal stoi się jak w PKS do Lichenia xD Spokojnie odnalazłem drzwi najbliższe mojemu miejscu, i wbiłem do swojego przedziału. Wcześniej jeszcze widziałem scenę, w której konduktor rzucał #!$%@? do jednego Janusza, bo ten chciał wbić do pociągu w chamsko #!$%@? błotem kaloszach xD No ale klient nasz pan xD

Ja na swój przedział nie miałem prawa narzekać, bo byłem tam ja, jakaś studentka ASP która pędziła na jakieś wystawy czy inne #!$%@? muje, starsza Grażynka która i tak czytała jakiś boliwijski romantyk, i facet z gitarą, o którym mówiłem wcześniej. Musiał być z niego niezły meloman, bo zapodał na swój discman składankę o tytule:

SPECJALNIE WYSELEKCJONOWANE KAWAŁKI JACKA CYGANA VOL 1584

Więc nie były to przelewki. Studentka grała w hehe gierki na telefonie, Grażyna wzdychała do jakiegoś Antonio z książki, pan z gitarą nadal raczył się muzyką, a ja miałem imbę w głowie, bo nie wiedziałem czego się spodziewać. Kolejne stacje przybliżały mnie do lepszego życia. Tczew, Malbork, Iława, Działdowo, Mława, Ciechanów. Pozostała jedynie Warszawa Wschodnia, w której miałem wysiąść, a czekać miał już na mnie driver z mojej firmy. Jakieś 20 minut przed finiszem nasz przedział odwiedził sympatyczny kontroler, by za pomocą jakieś kosmicznej machinerii sprawdzić ważność naszych biletów. Machineria oczywiście została cały czas przypięta do paska, bo konduktor pewnie zaspał na szkolenie xD Grażynka zaczęła wywracać torebkę, a tu #!$%@? biletu nie ma xD Sprawdza portfel, kieszenie, jakieś korba boczne szufladki i inne skrytki, a bilet na pendolino tak bardzo niewidzialny xD Konduktor dobra dusza, i zamiast od razu pisać kwit na 650, sprawdził bilety pozostałej części składu, co poszło mu całkiem szybko. Sprawdził mój, sprawdził studentki, i już chciał sprawdzić bilet muzyka, jednak doszło z nimi do małego dialogu:
- a przepraszam bardzo, a na jakiej najbliższej stacji stanie ten pociąg?
- Warszawa Wschodnia panie Ryszardzie

I wtedy #!$%@?ło się coś, czego nigdy nie widziałem, i pewnie nigdy nie zobaczę. W oczach rozpaliły się takie ognie, że nawet #!$%@? posłanki Beger były niewinnym gestem. Muzyk złapał co sił swoją gitarę, #!$%@?ł nią tak potężnie w konduktora, że to on zamiast gitary wydał z siebie soczysty riff. Potem rozłożył ją sobie na ciele, i zaczął grać:

JEDZIE POCIĄG Z DALEKA NA NIKOGO NIE CZEKA KONDUKTORZE ŁASKAWY BYLE NIE DO WARSZAWY
NIE NIE NIE NIE NIE BYLE NIE DO WARSZAWY

I wtedy już wiedziałem, że skądś znam tę twarz. To był popularny muzyk i były wokalista zespołu Vox Ryszard Rynkowski, który jednym precyzyjnym gitarowym #!$%@?ęciem powalił konduktora tak, że mistrz świata w puzzle miałby problem z jego ponownym ułożeniem. Następnie Rynkowski pobił rekord globu w biegu na sto metrów z gitarą, i wylądował tuż przed drzwiami, które chroniły maszynistów przed tym wariatem. Wystarczyło zaledwie mocniejsze pociągnięcie dłonią rozwścieczonego muzyka, by drzwi uległy jego sile. Dwóch maszynistów o klasie fizycznej suchoklates nie miało najmniejszych szans, by spacyfikować króla piosenki pociągowej. Ten tylko spojrzał na nich niespokojnym wzrokiem i lamparcim chwytem przejął dowodzenie nad panelem sterującym. Zobaczyłem tylko mijane kolejno stacje:

WARSZAWA WSCHODNIA
WARSZAWA CENTRALNA
WARSZAWA ZACHODNIA

Sen o warszawskim bogactwie zaczął pękać jak mydlana bańka, a z głośników dostaliśmy taką informację:
NO ELO TU SZTAB KRYZYSOWY POLSKICH KOLEI PAŃSTWOWYCH PROSIMY ZACHOWAĆ SPOKÓJ, OPANOWANIE I KUPĘ W MAJTACH, ZA CHWILĘ POCIĄG PRZEJMIE WOJSKO

No #!$%@? jeszcze mi tu wojska brakowało. Grażynka wyciągnęła różaniec i #!$%@? jakieś koronki do miłosierdzia, karynka dzwoni do rodziny i mówi wszystkim że ich kocha, a król polskiej muzyki rozrywkowej dalej siedzi w kabinie pilotów i za pomocą gitary i talentu wokalnego nuci:

BYLE NIE DO WARSZAWY BYLE NIE DO WARSZAWY

Cały pociąg słucha słynnego szlagieru, aż tu nagle:
BZIIUUUUUUUM
FUUUUUUM

Ja #!$%@?ę, dwie F-16 zaczęły krążyć wokół pociągu. Do tego jakiś Black Hawk czy inny Chinook zaczął ogłuszać pasażerów swoim niewiarygodnie głośnym wyciem. Byliśmy otoczeni przez wojska lotnicze jak padlina przez sępy, i usłyszeliśmy ponownie donośny głos:
RYNKOSKI PRZESTAŃ #!$%@?Ć CYRK TYLKO HAMUJ POCIONK I PODDAJ SIĘ MOCNO

Tymczasem muzyk-terrorysta nie zdawał robić sobie z tego sprawy i po kliknięciu w duży, czerwony przycisk o legendzie:
PEŁNA MOC NIE KLIKAĆ

otworzył właz w suficie, wyszedł na dach, wziął ze sobą gitarę, alkohol, i stojąc niczym posąg zaczął śpiewać w kierunku wojsk lotniczych:
WYPIJMY ZA BŁĘDY
ZA BŁĘDY NA GÓÓÓÓÓÓRZE

Po czym jednym, łapczywym łykiem opróżnił pół litra wódki „Starogardzka”. Zaśpiewał jeszcze kilka wersów swojej popularnej ballady, po czym wrócił do nas, śpiewając:
MAM GITARĘ, BUTLĘ RUMU
NIE POJADĘ DZIŚ DO SZTUMU

Ale tego repertuaru jeszcze nie znałem, to pewnie kawałek z nowej płyty. Opoczno już dawno minięte, a moja komórka zaczęła dzwonić, odebrałem, a tam:
- no siema tu twój nowy warszawski szef, czemu cię frajerze jeszcze nie ma u mnie w biurze co
- panie szefie, mój pociąg porwał znany i ceniony piosenkarz Ryszard Rynkowski, nie ma szans bym się pojawił w najbliższym czasie
- COOOOOO? No ładne bajeczki, pewnie siedzi pan sobie #!$%@? jak szpadel, a mi stara się wcisnąć takie brednie. Jest pan zwolniony, o pracy w Gdańsku również może pan zapomnieć. A, i jeszcze jedno, #!$%@? się.

No i #!$%@? po ekscytującej karierze, będę musiał wrócić do Kartuz i sprzedawać mortadelę w sklepie mame. Teraz już miałem absolutnie wszystko w dupie, i z głośników usłyszałem:

UWAGA ZARAZ DO POCIĄGU WSIĄDZIE NASZ NEGOCJATOR PROSZĘ STWORZYĆ MU JAK NAJLEPSZE WARUNKI

No tego by brakowało, pociąg pędzi ponad 200 kilometrów na godzinę, a ktoś miałby wejść do środka. Przecież jakby połączyć Stallone, Schwarzeneggera, Jeta Li, Chucka Norrisa i Marcina Najmana, to i tak za #!$%@? nie udałoby mu się wejść do pędzącego pociągu. Nagle patrzę, otwierają się drzwi, a tam znany i ceniony aktor serialu Klan, Piotr Cyrwus wyposażony przez kawałek linki z Castoramy i scyzoryk od ruskich wbija na pełnej #!$%@? do składu, mierząc wszystkich groźnym wzrokiem i rzucając hasłem:
Przepraszam, którędy do Rysia?

Ludzie, których odczucia mieszały się ze zdziwieniem, szokiem, płaczem i uryną wskazali palcem miejsce, z którego wciąż wydobywały się dźwięki:
BYLE NIE DO WARSZAWY
O NIE NIE NIE NIE NIE BYLE NIE DO WARSZAWY

a Pan Piotr spokojnym, acz szybkim krokiem pomknął w kierunku kabiny maszynistów, stanął przed muzykiem i rzucił:

Rysiu, pamiętasz mnie jeszcze?

Piosenkarz wstał w dość lekkim stylu, chwycił swój instrument i zaczął aksamitnym głosem śpiewać:

JAK PORY ROKU VIVALDIEGO
ZMIENIA SIĘ ŚWIATŁO W TWOICH OCZACH

Po czym wokal przejął Pan Piotr i zaśpiewał:

POWIEDZ MI ŻYCIE COŚ MIŁEGO
NIE PĘDŹ TAK PROSZĘ DAJ ODPOCZĄĆ

Rynkowski z prędkością błyskawicy zrozumiał analogię, wyśpiewaną przez gwiazdę srebrnego ekranu. Stanął przed panelem sterującym, włączył hamulec awaryjny i oddał się w ręce Piotra Cyrwusa, który jak się później okazało, dorabia sobie na 1/4 etatu w jednostkach antyterrorystycznych. Ludzie się uspokoili, zaczęli wyrażać swoją radość przez wyciągnięcie kanapek z salcesonem i dzwonienie po rodzinie, że już nic złego im nie grozi. Ja jednak nie zapomnę nigdy Ryszarda Rynkowskiego, który swą balladą zepchnął me życie do kategorii przegrywu.
#pasta #ryszard #rynkowski
  • 3
  • Odpowiedz