Wpis z mikrobloga

#twinpeaks

Po 3x10 stwierdzam, że jedyne, co mnie trzyma przy tym serialu, to siła rozpędu utworzona po hypie na ten serial po ogłoszeniu powrotu, tudzież chęć poznania dalszych losów bohaterów, którzy już od tylu lat ode mnie są no i ciekawość, jak to wszystko zostanie zamknięte.

Błędem było, że Twin Peaks dali całkowicie na pastwę Lychowi - charakterystyczne dla tego reżysera surrealistyczne akcenty w starym TP były bardzo udane, ale właśnie dlatego, że były jedynie akcentami.

Szczerze mówiąc, już kiedy dowiedziałem się, że nowe TP ma być 100% lynchowskie, przewidywałem, że będzie mniej więcej tak, jak jest, długo jednak łudziłem się, że Lynch zluzuje i dopasuje się raczej do narracji i klimatu starych odcinków, poza tym jest jeszcze Frost, który, jak wynikało z ostatniej jego książki, czuje dobrze klimat uniwersum i umie dobrze wyważyć fantastykę z rzeczywistością. Niestety, #lynch pojechał po bandzie najbardziej jak mógł i przerósł nawet moje najgorsze obawy. Pierwszych kilka odcinków, z ucieczką z czarnej chaty, gadającym drzewem i domkiem dryfującym w kosmosie przecierpiałem jakoś, szczególnie że później zaczęło się mniej-więcej układać. Co prawda komiczne (w niezamierzony sposób) dialogi Andy'ego i Lucy, niekończące się przygody Dougiego oraz wiocha, jaką #!$%@? Jacoby i Nadine to nie było spełnienie moich marzeń, ale jakoś powoli ciągnęło się do przodu.

Nie próbuję tu nawet pić do odcinka 3x08 - nawet jeżeli uznamy go za niebyły, to i tak wszystko to jakieś nieudane, drętwe. Klimatu starego Twin Peaks nie ma tu prawie w ogóle. Wątki z dupy, zaczęte i pourywane (jak np. z córką Shelly), nie znamy odpowiedzi na wiele kluczowych pytań ze starego serialu, wiele postaci pokazało się tylko aby się pokazać (jak np. James Hurley).

W zasadzie na dzień dzisiejszy to tylko poszukiwania prowadzone przez Hawka i szeryfa w jakikolwiek sposób mnie pasjonują, ewentualnie jeszcze ten Richard, przypuszczalnie syn Audrey. Cała reszta - albo nuuudy, bo ile można (Dougie), albo kompletnie bez sensu (Jacoby i Nadine), albo też i przesadnie pokręcone, na siłę udziwnione (ciało majora Briggsa, Diane, przygody złego Coopera, motyw z karłem-mordercą), albo też wręcz nie ogarniam (jak wątek "mafijny", bardzo mocno zaznaczony w ostatnim odcinku).

Nie skreślam ostatecznie tego sezonu, domęczę go do końca po pierwsze jak rzekłem siłą rozpędu, po drugie w nadziei, że to wszystko zacznie się prostować i składać w całość (chociaż u Lyncha niestety trudno na to liczyć). Dopiero na samym końcu, po 3x18 będzie można ostatecznie powiedzieć "dobrze" lub "źle". Póki co, niestety, idzie w bardzo złym kierunku.

Zawiedziony i to mocno. Na ewentualny czwarty sezon nie będę miał już chyba siły - chyba, że znów będzie za 25 lat. Do tego czasu wybaczę chyba obecny sezon.
  • 3
@haes82: Mam podobne odczucia. Lynch niestety za bardzo odleciał i nie było nikogo kto mógłby go ograniczyć i pokierować tym serialem tak aby był przystępny dla dzisiejszego widza. W rezultacie dostaliśmy dzieło mocno alternatywne, z niemrawą akcją, dłużyznami i mnóstwem lynchowskich wstawek. Dla mnie przy oryginalnym twin peaks wypada to na razie słabo. Oczywiście wciąż zamierzam pooglądać serial do końca, ale głównie z sentymentu do oryginału bo niestety wydaję mi się,