Wpis z mikrobloga

Jakiś czas temu napisałem jedną ze swoich autostopowych przygód w stylu #pasta i wrzuciłem to na jedną grupę autostopową na fejsa. Wydaje mi się, że w miare się spodobała więc pomyślałem, że wrzucę i tu. Jest to jak najbardziej #truestory i żadnych zmian w stosunku do rzeczywistości tam nie było. Wydarzyło się to podczas majówki jak wracałem #autostop z Rzymu. Może komuś się będzie chciało przeczytać i dać feedback bo lubię sobie od czasu do czasu tak popisać, a nigdy nie wiem czy to się do czegoś nadaje. Przypuszczam, że interpunkcja nie jest w najlepszym stanie, ale wena na pisanie tego złapała mnie w tramwaju i na telefonie cieżko ogarnia się takie rzeczy. Potem tego zmieniać mi się nie chciało ( ͡° ͜ʖ ͡°)

A więc rzecz się dzieje na stacji benzynowej pod Wenecją. Przyjechaliśmy tam dzień wcześniej wieczorem, przespaliśmy się w namiocie, wzięliśmy prysznic, zjedliśmy śniadanie i wróciliśmy do łapania. Szło nam średnio i mniej więcej po dwóch godzinach powoli pojawiała się na naszych twarzach rezygnacja. Wtedy podjechał ON. Jego trochę poobijany trzydrzwiowy Fiat wydawał się wołać nas swoimi polskimi blachami. Ruszyliśmy więc bez chwili wahania. Gdy zbliżyliśmy się do samochodu zobaczyliśmy Piotrka(imię zmienione).
Piotrek z wyglądu był pewnego rodzaju wymieszaniem obsady Warsaw shore i bohatera teledysku disco polo(jak się później okazało był wielkim fanem tego gatunku muzycznego). Nieco oślepieni blaskiem słonecznym odbijanym przez wielki złoty krzyżyk który dumnie wisiał na jego klatce piersiowej spytaliśmy nieśmiało, czy jedzie może w stronę Polski. Odpowiedział, że owszem, jedzie aż do Katowic, gdzie zamierza zdążyć na imprezę w, jak nas wtedy poinformował, najlepszym klubie w Polsce - Energy 2000. Z kolei na nasze pytanie, czy moglibyśmy się z nim zabrać, odpowiedział tylko “pewnie, będzie mi bardzo miło”. Następnie nasz wybawca spytał czy mamy ochotę na kawę. My z grzeczności odmówiliśmy, ale i tak weszliśmy z nim do środka stacji. Podszedł do lady i powiedział coś po włosku, po czym pracownik stacji przyniósł trzy kawy. “Pijcie” rzucił tylko szarmancko. Potem ruszyliśmy w podróż.
Piotrek był bardzo intrygującym towarzyszem podróży. Jak przedtem wspomniałem, był wielkim fanem klasycznych piosenek disco polo, o czym nie pozwalał nam zapomnieć, puszczając przez większą część drogi piosenki na pełen regulator. Co więcej sprzęt grający w samochodzie chyba był poddany tuningowi i grał wyjątkowo donośnie. Kolejnym aspektem istotnym dla podróży był dość skąpy asortyment muzyczny Piotrka, który ograniczał się do jakichś 8-10 piosenek, a więc podczas naszej ponad 10 godzinnej podróży zdążyliśmy naprawdę dobrze poznać te kilka utworów (ruda tańczy jak szalona do dziś leci mi w głowie i obawiam się że będę musiał z nią spędzić resztę życia).
Jeśli miałbym powiedzieć coś o Piotrku, to myślę że najlepiej na początek byłoby wspomnieć, że był to człowiek niezwykle przebiegły. Na przykład kiedy na autostradzie staliśmy w korku Piotrek nie miał zamiaru być bezmyślną owieczką, która tylko podąża za sznurem aut. On zamiast tego wolał być wilkiem, który na te owieczki poluje. Zamiast więc stać wolał wjechać na pobocze i ominąć cały korek w ciągu zaledwie chwili. Był przy tym bardzo opanowany. Trąbienia i nieprzyjemne gesty innych kierowców nie sprowokowały go do okazywania agresji. W końcu to on tu był łowcą, oni zaś tylko zwierzyną. Z mieszanką spokoju i rozbawienia skwitował ich próby sprowokowania go zimnym “ha, tacy inteligentni, a pustym poboczem nie potrafią pojechać”. Generalnie ta podróż była dla Piotrka niezwykle pechowa. Musiał zapłacić za autostradę, a jak nam mówił, zazwyczaj udaje mu się wjechać bez płacenia. W Czechach z kolei otrzymał mandat za brak winiety. Pierwszy raz w życiu jak nas wówczas poinformował.
Mimo swojego opanowania nawet Piotrkowi czasem puszczały nerwy. Na przykład wtedy gdy w Austrii już trzecia stacja pod rząd nie miała w swojej ofercie LPG. “#!$%@? jeszcze jedna stacja bez lpg i ja to #!$%@?, tankuje benzynę i odjeżdżam bez płacenia” rzucił wtedy pod nosem Piotrek ku, nie ukrywam, naszemu lekkiemu zaniepokojeniu. Na szczęście nie mieliśmy okazji sprawdzać słowności Piotrka, gdyż na kolejnej bezpiecznie tankował już gaz. Piotrek był także niesamowicie gościnny. Kilkakrotnie zdarzyło się że gdy zatrzymywał się na stacji zupełnie bez powodu przynosił nam batony albo ice tea. Mówiąc o napojach, warto wspomnieć że Piotrek był także miłośnikiem napojów energetycznych. Podczas podróży wypił przy nas 8, albo 9 puszek Red bulla(które zresztą w losowych momentach podróży wyrzucał przez okno, gdy się kończyły tak, aby nie mieć bałaganu w samochodzie) oraz kilka kaw na stacjach. Niestety zapotrzebowanie energetyczne Piotrka w miarę podróży tylko rosło. Począł więc uzupełniać niedobory energii tabletkami o takim samym działaniu także kupionymi na stacji. Podróż była nieco stresująca, a Piotrek lubił palić. Tak bardzo że wypalił jadąc z nami samochodem 4 paczki fajek. Atmosfera w aucie, że tak sobie pozwolę na żart, była więc nieco gęsta.
Kolejną cechą Piotrka było chyba jego zaufanie do ludzi. Na przykład raz spytał się mnie czy umiem prowadzić. Odpowiedziałem mu wówczas zgodnie z prawdą, że nie mam prawka. “Mordo, ja się ciebie nie pytam czy ty masz prawko, tylko czy prowadzić umiesz. Zmęczony jestem i bym się przespał przed imprezką” zauważył słusznie. Drugim przykładem może być jego postój w kasynie. Pomimo wielkiego pośpiechu na imprezę, Piotrek znalazł 20 minut żeby zatrzymać się w przybytku leżącym w okolicy granicy Austrii z Czechami. Zostawił nas wtedy na ten czas z kluczykami w aucie. “#!$%@? 50 euro na automatach” oświadczył nam ze smutkiem gdy wrócił. To był naprawdę pechowy dzień dla Piotrka.
Koniec końców dowiózł nas szczęśliwie do Polski. Zresztą mimo prześmiewczego charakteru tekstu absolutnie nie wyśmiewam tutaj Piotrka. Bardzo nam pomógł wioząc nas ponad 1000km, poza tym był na swój sposób mega miły i pomocny. Ciągle pytał się, czy nie chcemy postoju, kupował nam jakieś jedzenie i picie. Był po prostu osobą z kompletnie innej bajki. Przez to mieliśmy zupełnie odmienne spojrzenie na świat, w wyniku czego powstawały dość surrealistyczne z naszej perspektywy sytuacje. Wydaje mi się, że to właśnie to co w tej historii jest zabawne. Amen.
  • 9
@ReaperPLL: Dzięki :D. Nie ukrywam, że takie myśli krążyły w naszych głowach, szczególnie że gość spożył tyle kofeiny, że myślałem że mu serce #!$%@?, a moja koleżanka z tyłu nie mogła wyciągnąć pasów zza siedzeń. Chciałem jej pomóc a Piotrek tylko spojrzał i powiedział "aj tam #!$%@?, i tak mnie nigdy za brak pasów nie złapali" ( ͡° ͜ʖ ͡°). Ale z drugiej strony jadąc takim małym
@FreshAle: Dzięki. Mało się znam na samochodach, ale z ciekawości jak wróciłem do domu zacząłem nawet szukać. Tak po wyglądzie patrząc to wydaje mi się, że to był fiat stilo ale ręki bym sobie uciąć nie dał ( ͡° ͜ʖ ͡°)