Wpis z mikrobloga

Z okazji 13 rocznicy wejścia Polski do Unii polecam przeczytać ten tekst, który ma
prawie 10 lat (W grudniu minie 10 rocznica wejścia Polski do strefy Schengen).

"Nowe granice Polski i Europy"

Rok 2007 ostatecznie przypieczętował rozbiór Polski, punktem kulminacyjnym było zlikwidowanie granicy na Zachód do „Ziemi Obiecanej” na przełomie 2007/08.

Pojechałem do Kudowy Słone, żeby z bliska zobaczyć pogrzeb Polski.
Typowe pogańskie święto z rozbawionymi szampanem uczestnikami stypy, którzy tańczyli na grobie Ojczyzny niczym stado dzikusów. Nie mogłem powstrzymać goryczy na myśl o tym, co będzie jutro jak szum w głowach minie i zacznie się kac moralny w obliczu najokrutniejszej prawdy, jaką zgotowali Polakom okupanci.
Likwidacja granicy, to tak jak otwarcie drzwi do dornu rodzinnego dla koczującej szumowiny, która ma tylko jeden cel - ukraść jak najwięcej, zgwałcić, zabić, zniszczyć dorobek wielu pokoleń białej cywilizacji, która jako ostatnia stoi na drodze, globalistów do „Nowego Porządku Świata”.

Granice strefy Schengen zostały otwarte wyłącznie dla celów logistyki handlowej z potrzeby usprawnienia przepływu towarów w obrębie Unii Europejskiej i wprowadzenia antypolskich przepisów, egzekwowanych przez Brukselę.
Tym samym faktycznie nowe granice zaczęły się nie na obrzeżach Polski, lecz na szyjach polskich obywateli, którzy nie są w stanie nie tylko wyjechać na Zachód, ale często nie stać ich nawet na wyjazd do gminy po kolczyk dla kozy, którą globalista też chce kontrolować.

Przykładem jest losowo wybrana grupa ludzi z Kotliny Kłodzkiej, którą obserwowałem przez ostatnie kilka lat transformacji systemu. Trzy rodziny z różnych środowisk tak samo nakręcone przez media na antypolski kierunek i - pomimo różnic intelektualnych - wtopione w wirtualny świat na równym poziomie. (Jedni mieszkają na wsi w popegeerowskim osiedlu, drudzy ze średnim wykształceniem bezrobotni w małym miasteczku i trzecia rodzina - wykształcenie wyższe - mieszkającą w Kłodzku we własny domu, pracująca na stałych posadach. Przedział wiekowy od 23 do 38 lat.
Tempo przemian w Europie spowodowało, że nikt już faktycznie nie odróżnia prawdy od kłamstwa i pasywnie przyjmuje nową wirtualną rzeczywistość kreowaną przez media...

Jeden z mieszkańców byłego PGR Łężyce, który glosował za wejściem Polski do Eurokołchozu UE i argumentował decyzję o tym, że Unia pomoże w rozwoju rolnictwa (film na stronie www.kronikanarodowa.com - „Morderstwo na raty”) po konfrontacji z rzeczywistością powiedział: „A niech to wszystko szlag trafi, odechciało mi się żyć!”
Mieszka nielegalnie w budynku, który wraz z PGR-em kupiła Niemka mieszkająca gdzieś na Zachodzie (podobno w Holandii), z którą nikt nie ma kontaktu poza ochraniarzami uzbrojonymi w pistolety i od czasu do czasu kontrolującymi komórki w celu likwidacji kur i królików hodowanych nielegalnie przez bezrobotnych rolników.
Po kilku rozmowach dowiedziałem się, że gmina nie ma środków na pomoc dla mieszkańców osiedla i wszystko, co może dać, to jest 40 złotych miesięcznie zapomogi.

Warunkiem jest osobiste odebranie pieniędzy z gminy w określonym dniu i podpisanie listy.

W tym miejscu zaczyna się ekonomiczna granica strefy Schengen dla Polaków rozsianych po wsiach, których nie siać na wyjazd do gminy, ponieważ bilet autobusowy kosztuje 7 złotych w jedną stronę a 7 złotych jest kwotą nieosiągalną w tej okolicy.

Pozostaje organizowanie wspólnych wyjazdów do gminy i dzielenie kosztów paliwa na większą grupę ludzi, dla których granica Polski zaczyna się na progu domu, w którym na dodatek nielegalnie mieszkają.

Reszty nie będę opisywał, bo slamsy wokół Buenos Aires mają się tak, jak Wersal do namiotu, w którym nie ma światła, ogrzewania a w zimie woda zamarza w szklankach na stole. Na niemalowanej od dekad ścianie, obok dziury w tynku, obraz z „Ojcem Świętym”i krzyż.

Druga grupa Polaków, to ludzie młodzi ze średnim i wyższym wykształceniem, którzy walczą z biurokracją, podatkami, kredytami i nieludzkim systemem kapitalistycznym nastawianym na maksymalny wyzysk.

Ci młodzi ludzie, pełni energii i zapału, chcą się jak najszybciej „ustawić”, żeby dogonić bogatych sąsiadów i postacie z ... „mydlanych oper” serwowanych w TV.
Początkowo biegli, potem szli, a ostatnio stanęli w martwym punkcie, bo dogoniły ich kredyty i nieludzkie odsetki, na których spłacanie nie mają najmniejszych szans.
Wraz z przyjściem na świat dziecka skończył się optymizm.

Jeszcze niedawno oboje pracowali, ale po zamknięciu kolejnych zakładów w Kotlinie Kłodzkiej, najpierw on a potem ona zostali bez zatrudnienia.

Praca dorywcza wystarczy tylko na spłatę odsetek kredytu za mieszkanie, które jest już zadłużone do tego stopnia, że nadaje się pod młotek.

W trakcie wielokrotnych rozmów usiłowałem znaleźć klucz, jakim się posługują, ponieważ mimo upadku ciągle nie rozpoznają wroga i uparcie krytykują wszystko za wyjątkiem prawdziwych wrogów a narodowcy to dla nich przeżytek i ruch antydemokratyczny.

W czasie jednej z wizyt, podczas której gospodarze domu kłócili się o to, gdzie pożyczyć pieniądze: czy u rodziców czy u lichwiarza, wtrąciłem się i powiedziałem, że oba wyjścia są złe, bo w końcu życie na kredyt obróci się przeciw wam i spytałem: dlaczego nie walczycie o swoje, o to co się wam jako Polakom prawnie należy? Dlaczego nie protestujecie pod Urzędem Miasta przeciw nieludzkim warunkom życia, jakie zgotowała wam władza pazernych globalistów?

Poza tym wejdź na stronę www.suwerennosc.com i zobacz, co Ci się prawnie należy. Gospodarz spojrzał na mnie i powiedział: „Edek, czego ty k...wa właściwie od nas chcesz?”.

Dla tych ludzi granica Polski zacisnęła się na szyjach i jedynym wyjściem jest ucieczką na Zachód, tam gdzie w nowych kryjówkach dłużej można udawać głupa, tyrając za głodowe stawki i snując legendy przez telefon do Polski o „sukcesach” odnoszonych na emigracji, których słuchacz nie może skonfrontować z rzeczywistością.

Jednocześnie władza III RP na wniosek Brukseli przygotowuje wprowadzenie podatku katastracyjnego, który w całości pozbawi mieszkań polskich obywateli i doprowadzi do wykupywania zadłużonych nieruchomości przez Niemców i innych bogatych obcokrajowców, którym granica przeszkadzała w swobodnej penetracji Polski.

Likwidacja granicy na zachodzie Polski niczym nie różni się od złamania szlabanu granicznego przez hitlerowców pierwszego września 1939 roku.
Następstwa i skutki są dosłownie te same a w niektórych przypadkach o wiele gorsze, ponieważ w czasie okupacji hitlerowskiej funkcjonował określony układ sił i prawo dla ludzi, którzy chcieli spokojnie żyć, podczas gdy obecnie prawo jest po stronie malej grupki oligarchów, którzy ścigają. Polaków za narodowy światopogląd bardziej gorliwie niż Hitler.

Sam jestem tego przykładem, bo za rzekome napisanie kilku słów broniących polskiej racji stanu przez kilka lat byłem ścigany przez kilkadziesiąt osób (tak wynika z protokołów) w obrębie granic Polski a po likwidacji granicy teren pościgu za mną powiększył się o strefę Schengen, której już obecnie nie mogę przekroczyć.
Trzecią grupę Polaków stanowią ci, którzy startowali z wysokiej pozycji, tzn. zostali wykształceni za pieniądze rodziców i otrzymali spadek lub prezent od bogatych krewnych, albo Polacy, którzy pracowali na Zachodzie w okresie, kiedy się to jeszcze opłacało, czyli do polowy lat 90-tych.

Małżeństwo z Kłodzka, to typowy przykład młodej polskiej inteligencji, którzy otrzymali od rodziców willę i ruszyli do przodu z wysokiego pułapu. On, informatyk, otworzył własny biznes, ona - pielęgniarka zatrudniona w szpitalu w Dusznikach Zdroju.
Początek małżeństwa to więcej niż sielanka. Willa, biznes, dobra posada żony, dwa samochody, dziecko i pies. Euforia z plazmowych ekranów telewizyjnych.
Rozmowy z roku 2000 dotyczyły wyłącznie nowości elektronicznych na świecie i wycieczek zagranicznych mi najwyższym pułapie.

Sąsiedzi z pobliskich falowców z zazdrością patrzyli przez okna, jak na „jardzie” przy „grillu” spotykała się cała elita z Kłodzka.

Podczas wizyt w Polsce regularnie odwiedzałem państwa X i przysłuchiwałem się gawędom snutym przez różnych gości latających po całej Europie i robiących „kokosowe” biznesy na handlu samochodami, komputerami, używanym sprzętem wyrzucanym na śmietniki przez Niemców i Szwedów, aż do tajemniczych inwestycji w apartamenty we Wrocławiu, na których można „najlepiej zarobić”. „Ojciec Chrzestny” to nic w porównaniu do młodych kogutów, paradujących wieczorem po „jardzie” w ciemnych okularach z przyczepioną na stałe do ucha słuchawką najnowszej komórki i podróbą Rolexa wyraźnie eksponowaną za podwiniętym rękawem szwedzkiego „nonairona” a do tego bryka, w której „przypadkowo” włączył się zdalnie sterowany alarm.

Młode Polki nie pozostawały w tyle i z wygolonymi włosami łonowymi ostentacyjnie eksponowały kolczyki wbite w pępek a niżej tatuaże jak tureckie niewolnice.
Polska została zalana szmelcem z Zachodu i wszystko zaczęło raptownie tanieć. Potem od 2005 roku nastąpiło zderzenie z brutalną rzeczywistością, zaserwowaną przez „Mędrców Syjonu” i nadszedł czas na wizytę w Rzymie (metafora z „Twardowskiego”). Mała ryba była zjadana przez większą rybę, a większa ryba przez rybaka; wysokie opłaty na ZUS spowodowały likwidację małych biznesów, których nie było stać na utrzymanie zgrai biurokratów zaciskających pętlę na szyjach polskich przedsiębiorców.

Najpierw on zlikwidował firmę, pozostając z długami dla ZUS i za zamówiony, a nie sprzedany sprzęt komputerowy, który z dnia na dzień tracił na wartości.
Potem ona wyleciała z pracy po likwidacji szpitala w Dusznikach Zdroju i do 2007 roku wyczerpały się wszystkie zapasy.

Zaczęła się proza życia w Judenlandzie, gdzie za tonę węgla trzeba dziś zapłacić ponad 600 złotych, a na zimę do ogrzania budynku jest potrzebne minimum 10 ton.
Do tego doszło światło, które zdrożało o kilkaset procent, żywność makabrycznie droga, nie licząc paliwa i opłat związanych z utrzymaniem dwóch samochodów.
Skończyły się wakacje w Maroko, jeden samochód musiał być sprzedany, jedno piętro w domu odłączone od centralnego ogrzewania, a nawet „grille” zaczęły być mniej bogate, bo „koguty” z Zachodu poczuły ten sam sznurek na szyjach, który zaczął się zaciskać,

Jeszcze podczas imprez wszyscy udają, że nic się nie dzieje i że „po dniach chudych będą tłuste”, ale błysk w oczach zamienia się w przerażenie, co będzie jutro, jak dołowanie w wirtualnym świecie się nie zatrzyma, tylko przywali o dno.
„Biznesmen” ze Szwecji podczas mojej ostatniej wizyty spytał: Panie Edku, nie wie pan gdzie można pożyczyć 10 tys. dolarów na wysoki procent, bo jest dobry biznes do zrobienia, tylko trzeba trochę przeinwestować”.

Odpowiedziałem, że ścigają mnie Żydzi i nie noszę przy sobie kasy, żebym mógł szybciej uciekać, a do Polski już chyba nie wrócę, bo mnie wsadzą do więzienia za to, że przestrzegałem Polaków przed złodziejami z Zachodu.

Gospodarze domu dostali karty kredytowe jeszcze w czasie, jak oboje pracowali; nie wiem na ile, ale z dostępnych mi danych na kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Poprosiłem, żeby mi zapłacili rachunek za telefon w Stanach, bo po roku moje karty nie działają, a ja natychmiast dam im kasę w gotówce.

Sprawdziliśmy sześć kart i na żadnej nie było równowartości 120 dolarów.
Dla tych ludzi granica Schengen to za kilka lat będzie granica piekła, bo już zaczynają się kłótnie i wzajemne wytykanie błędów, a prawda jest zupełnie gdzie indziej, zamazana medialnym dymem z ekranów TV i wzajemnym oszukiwaniem się wydymanych przez media Polaków.

Edward Maciejczyk

#neuropa #4konserwy #3centryny #2kuce #polska #uniaeuropejska #schengen #publicystyka

źródło
T.....u - Z okazji 13 rocznicy wejścia Polski do Unii polecam przeczytać ten tekst, k...

źródło: comment_ncWVEWf2kSKOnCadYf6uMGxuMEC1RMee.jpg

Pobierz
  • 1
  • Odpowiedz
@Testoviron_KlejnotNilu: tldr:

Odpowiedziałem, że ścigają mnie Żydzi i nie noszę przy sobie kasy, żebym mógł szybciej uciekać, a do Polski już chyba nie wrócę, bo mnie wsadzą do więzienia za to, że przestrzegałem Polaków przed złodziejami z Zachodu.
  • Odpowiedz